Jan Stanisławski, wybitny pejzażysta, który w 2. poł. XIX w. uczynił głównym bohaterem swoich dzieł naturę, zamykając pejzaż pełen światła, żywiołów i ekspresji w małych formatach swych obrazów. Artysta był profesorem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie prowadził pracownię malarstwa pejzażowego, stosując rewolucyjną w tamtych czasach metodę pracy w plenerze. Zachęcał swoich studentów, którymi byli m. in. Stanisław Kamocki, Mieczysław Filipkiewicz, Iwan Trusz, do badania potęgi i piękna przyrody zarówno w jej detalach, jak pojedyncze bodiaki, malwy, bzy, słoneczniki, jak i w całości, operując szerokim planem w kompozycji, malując rozlewiska Dniepru, pola kapusty, alejki parków botanicznych. Stanisław Wyspiański pisał o obrazach artysty: Malwy, dziewanny, co za cudne rośliny. Jakie strzeliste kształty pędów, jakie to żywe rozmowne kwiaty. Podobny, hołd florze, oddał Józef Mehoffer w obrazie Tajemniczy ogród.
Pozbawiony ożywionych stworzeń pejzaż, często uchwycony w trakcie przemiany, na przełomie pór roku, stał się dla artysty doskonałym tematem. Stąd w spuściźnie malarz pozostawił obrazy o tytułach Maj -Tyniec, Kwitnące jabłonie, Sad na wiosnę czy właśnie Wiosna - oferowane dzieło. Prezentowana kompozycja, budzącej się do życia natury, spowita w świetlistym poblasku, ujawnia wyjątkową dbałość artysty o barwy obrazów i zawarte w nim studium światła, czemu daje wyraz Zenon Przesmycki Miriam na łamach czasopisma Chimera: (...) ten władca całej gamy tonów, barw i świateł - wyjawia się, zwłaszcza w ostatnich czasach, jako kapitalny syntetyk nie wahający się poświęcić wszystkich szczegółów dla osiągnięcia bądź epickiej dali i szerokości, bądź niesłychanie intensywnych feerii świetlnych, w których mógłby rywalizować z Klaudiuszem Monet, mimo zupełnie różnych dróg, jakimi obaj są. Syntezą, zresztą, jest całokształt twórczości Stanisławskiego, aż dziw! Całe te szeregi drobnych rozmiarów obrazków, będących niekiedy pozornie notacją tylko pewnych szczegółów i momentów, zostawiają w duszy widza nie wspomnienie sumy poszczególnych wrażeń, lecz jednolitą wizję (...).
W odzwierciedleniach natury Stanisławskiego można odnaleźć nie tylko światło i kolor, ale również wyraz emocji, nastroju, który wydaje się, najprościej uchwycić właśnie w trakcie zmiany, przesilenia, na przykład na wiosnę. Być może trafnie podsumował młodopolski pejzaż Stefan Popowski, który pisał: Dzisiejsze malarstwo nie odtwarza lecz przede wszystkim wyraża przyrodę, oddaje nie tylko jej kształt zewnętrzny, lecz także jej duszę - nastrój. Ów nastrój dominuje w pejzażach dzisiejszych jako artystyczna treść kompozycji, przytłumiając samą opowieść, która przy dążeniu do coraz większego uproszczenia motywów, nieraz schodzi do kilku perspektywicznie wiążących się linii i kilku zharmonizowanych w ogólnym tonie barw. Zwłaszcza przyroda kraju naszego, ze swoją prostą w liniach a nieprzebraną rozmaitością motywów świetlnych, jest niewyczerpanym skarbem dla malarza, który jej subtelną poezje odczuć jest godzien.
W kontekście wystawy poświęconej Janowi Stanisławskiemu i jego uczniom, która odbyła się w krakowskim Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej manggha, wskazano powiązanie dzieł malarza z japońskimi drzeworytami, syntetycznymi pejzażami o zawężonej gamie barwnej. Artysta mógł zapoznać się ze sztuką dalekiego wschodu podczas pobytu w Paryżu, jak również dzięki bliskiej relacji, przyjaźni jaka łączyła go z krakowskim kolekcjonerem Feliksem Jasieńskim Manggha, który był wyjątkowym admiratorem sztuki artysty. Sam posiadał w swojej kolekcji 25 dzieł mistrza, a o jego twórczości, z wielkim entuzjazmem wypowiadał się w następujący sposób: (...) Wielki artysta, który potrafił zakląć w lilipuciego formatu obrazkach bezmiar ziemi, bezmiar nieba i bezmiar melancholii
kresów. A jego wielkości nigdy nie pojmiemy, nie odczujemy, bo ta wielkość tkwi w indywidualnym oddaniu poezji natury (...).
Oprac. m. in. na podstawie:
Anna Król, Obraz świata, który przemija. Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie Jana Stanisławskiego i jego uczniów, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej manggha, Kraków 2007;
Urszula Kozakowska-Zaucha, Jan Stanisławski, Kraków 2006;
Zenon Przesmycki, Sztuki piękne - Salon Krywulta, [w:] Chimera 1901, t. I, z. 1, s. 166-167
Sztuki plastyczne, Chimera 1901, nr 1, s. 166-167

31
Jan STANISŁAWSKI (1860 - 1907)

Wiosna

olej, tektura; 16 x 22 cm;
sygn. l. d.: JAN STANISŁAWSKI;
na odwrocie, na podobraziu nalepki:
1. Z Salonu Sztuk Pięknych w Warszawie z odręcznie wypisaną piórem informacją o pracy wraz z datą przyjęcia do sprzedaży (?), techniką, tytułem i numerem inwentarzowym: 2607 / Jan Stanisławski / Olejny / Wiosna / 21/3/XII/902/903;
2. Drukowana nalepka z Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych (?): T.Z.S.P / 4 / 1903;
3. Nalepka z maszynowym napisem cyrylicą i powtórnie alfabetem łacińskim: STANISŁAWSKI JAN (...) / 58.- / BECHA / WIOSNA;
ponadto liczne opisy kredką, ołówkiem lub tuszem w tym dedykacja okolicznościowa z 1985 r.
na oprawie nalepki:
1. Drukowana nalepka krakowskiej Desy z wypisanym numerem aukcji: 9 oraz numerem pozycji w katalogu: 45;
2. Nalepka z wystawy w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha z 2007;

Literatura:
Obraz wystawiany i reprodukowany w katalogu: Anna Król, Obraz świata, który przemija. Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie Jana Stanisławskiego i jego uczniów, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej manggha, Kraków 2007, il. nr 163

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Jan Stanisławski, wybitny pejzażysta, który w 2. poł. XIX w. uczynił głównym bohaterem swoich dzieł naturę, zamykając pejzaż pełen światła, żywiołów i ekspresji w małych formatach swych obrazów. Artysta był profesorem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie prowadził pracownię malarstwa pejzażowego, stosując rewolucyjną w tamtych czasach metodę pracy w plenerze. Zachęcał swoich studentów, którymi byli m. in. Stanisław Kamocki, Mieczysław Filipkiewicz, Iwan Trusz, do badania potęgi i piękna przyrody zarówno w jej detalach, jak pojedyncze bodiaki, malwy, bzy, słoneczniki, jak i w całości, operując szerokim planem w kompozycji, malując rozlewiska Dniepru, pola kapusty, alejki parków botanicznych. Stanisław Wyspiański pisał o obrazach artysty: Malwy, dziewanny, co za cudne rośliny. Jakie strzeliste kształty pędów, jakie to żywe rozmowne kwiaty. Podobny, hołd florze, oddał Józef Mehoffer w obrazie Tajemniczy ogród.
Pozbawiony ożywionych stworzeń pejzaż, często uchwycony w trakcie przemiany, na przełomie pór roku, stał się dla artysty doskonałym tematem. Stąd w spuściźnie malarz pozostawił obrazy o tytułach Maj -Tyniec, Kwitnące jabłonie, Sad na wiosnę czy właśnie Wiosna - oferowane dzieło. Prezentowana kompozycja, budzącej się do życia natury, spowita w świetlistym poblasku, ujawnia wyjątkową dbałość artysty o barwy obrazów i zawarte w nim studium światła, czemu daje wyraz Zenon Przesmycki Miriam na łamach czasopisma Chimera: (...) ten władca całej gamy tonów, barw i świateł - wyjawia się, zwłaszcza w ostatnich czasach, jako kapitalny syntetyk nie wahający się poświęcić wszystkich szczegółów dla osiągnięcia bądź epickiej dali i szerokości, bądź niesłychanie intensywnych feerii świetlnych, w których mógłby rywalizować z Klaudiuszem Monet, mimo zupełnie różnych dróg, jakimi obaj są. Syntezą, zresztą, jest całokształt twórczości Stanisławskiego, aż dziw! Całe te szeregi drobnych rozmiarów obrazków, będących niekiedy pozornie notacją tylko pewnych szczegółów i momentów, zostawiają w duszy widza nie wspomnienie sumy poszczególnych wrażeń, lecz jednolitą wizję (...).
W odzwierciedleniach natury Stanisławskiego można odnaleźć nie tylko światło i kolor, ale również wyraz emocji, nastroju, który wydaje się, najprościej uchwycić właśnie w trakcie zmiany, przesilenia, na przykład na wiosnę. Być może trafnie podsumował młodopolski pejzaż Stefan Popowski, który pisał: Dzisiejsze malarstwo nie odtwarza lecz przede wszystkim wyraża przyrodę, oddaje nie tylko jej kształt zewnętrzny, lecz także jej duszę - nastrój. Ów nastrój dominuje w pejzażach dzisiejszych jako artystyczna treść kompozycji, przytłumiając samą opowieść, która przy dążeniu do coraz większego uproszczenia motywów, nieraz schodzi do kilku perspektywicznie wiążących się linii i kilku zharmonizowanych w ogólnym tonie barw. Zwłaszcza przyroda kraju naszego, ze swoją prostą w liniach a nieprzebraną rozmaitością motywów świetlnych, jest niewyczerpanym skarbem dla malarza, który jej subtelną poezje odczuć jest godzien.
W kontekście wystawy poświęconej Janowi Stanisławskiemu i jego uczniom, która odbyła się w krakowskim Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej manggha, wskazano powiązanie dzieł malarza z japońskimi drzeworytami, syntetycznymi pejzażami o zawężonej gamie barwnej. Artysta mógł zapoznać się ze sztuką dalekiego wschodu podczas pobytu w Paryżu, jak również dzięki bliskiej relacji, przyjaźni jaka łączyła go z krakowskim kolekcjonerem Feliksem Jasieńskim Manggha, który był wyjątkowym admiratorem sztuki artysty. Sam posiadał w swojej kolekcji 25 dzieł mistrza, a o jego twórczości, z wielkim entuzjazmem wypowiadał się w następujący sposób: (...) Wielki artysta, który potrafił zakląć w lilipuciego formatu obrazkach bezmiar ziemi, bezmiar nieba i bezmiar melancholii
kresów. A jego wielkości nigdy nie pojmiemy, nie odczujemy, bo ta wielkość tkwi w indywidualnym oddaniu poezji natury (...).
Oprac. m. in. na podstawie:
Anna Król, Obraz świata, który przemija. Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie Jana Stanisławskiego i jego uczniów, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej manggha, Kraków 2007;
Urszula Kozakowska-Zaucha, Jan Stanisławski, Kraków 2006;
Zenon Przesmycki, Sztuki piękne - Salon Krywulta, [w:] Chimera 1901, t. I, z. 1, s. 166-167
Sztuki plastyczne, Chimera 1901, nr 1, s. 166-167