Prezentowane obrazy (poz. 9 i 10) pochodzą z tułaczki wojennej Hofmanów. Artysta wraz z żoną opuścił Kraków 3 września 1939 roku, gdyż obawiał się aresztowania przez Niemców za pomoc udzieloną czechosłowackim uchodźcom po kapitulacji Pragi w marcu 1939 r. Uciekali na wschód przez Wieliczkę, Bochnię, Tarnów, Szczucin, Zamość, Pomorzany (gdzie przebywali na zamku Potockich). Ich droga wiodła też przez Tarnopol gdzie „Hofmanowie spotkali czeskich legionistów, których znali z krakowskich czasów (…) i z nimi udali się do Kwasiłowa Czeskiego na Wołyniu. (…) Hofmana dopisano do listy żołnierzy jako zgłoszonego w Bronowicach 11 VII 1939 legionistę. Następnie Hofmanowie razem z żołnierzami opuścili Kwasiłów Czeski i przez Kijów, Kursk, Riazań dotarli do Dranek koło Gorkiego. Stamtąd w czerwcu 1940 r. wyjechali na krótki pobyt do Moskwy i pobliskiej Barwichy. Następnie przyjechali do Odessy, tam dołączyli do grupy „Swobody”, która udała się do Turcji. Z Odessy wyruszyli na pokładzie statku „Svanetia”. Po dwóch dniach dotarli do Warny, stamtąd do Stambułu” (w: Wlastimil Hofman, Autobiografia, wstęp i oprac.: B. Mielczarek, Warszawa Neriton 2020, d. 24). W Turcji zatrzymali się na dłużej. Ten okres Hofman wykorzystał na swoją pasję – malowanie. Prezentowane obrazy: „Widok Na Mihrab” i „Mihrab w Hagia Sophia przedstawiają wnętrze meczetu Mądrości Bożej w Stambule. Świątynia która prawie 916 lat służyła chrześcijanom a 481 lat muzułmanom decyzją Mustafa Kemal Ataturk w 1934 roku stała się muzeum. Jej wyjątkowa architektura zarówno kiedyś jak i dzisiaj zachwyca i inspiruje wielu artystów. W twórczości Hofmana widoki tej świątyni to wielka rzadkość, gdyż w Stambule przebywał zaledwie kilka miesięcy – bowiem już 12 listopada 1940 roku na statku „Warszawa” dopłynął do Hajfy. W Palestynie pozostał dłużej, aż do 1946 roku, kiedy to wrócił z żoną do Krakowa. Podczas tego pobytu w Ziemi Świętej mieszkali w Hajfie, Tel Awiwie, Jerozolimie, Tyberiadzie, Jafie. Wystawy prac z tego okresu odbyły się w Jerozolimie (1941, 1942) oraz w British Institute w Nazarecie (1944 r.) Właśnie podczas tego pobytu wojennego artysta zaczął chorować na epilepsję tropikalną. Jak pisał: „regularnie co miesiąc miewałem ataki, połączone z utratą przytomności przez 24 godzin [u], połączone z gwałtownymi ruchami i krzykiem. Jestem dogłębnie dziś przekonany, że ta choroba była dla mnie dopustem Bożym, aby mój duch się zbudził i żebym jeszcze bardziej się złączył z prawdą światową (…). W każdym bądź razie w moim usposobieniu i poglądach na świat nastąpiła pewna zmiana. Stałem się głodniejszym pod względem religijnym, krótko mówiąc — głodnym Boga. „Domine non sum dignus, ut intres sub tectum meum, sed tantum dic verbo et sanabitur anina mea” (łac: „Panie nie jestem godzień abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja”). Tak, wierzę w to niezachwianie, że by wystarczyło jedno słowo Twoje. Jednak pomimo wszystko zdaje mi się, że należę — Boże, odpuść tę śmiałość — do tych, „qui credunt ina nomine bius: qui nan ex sanquinibus, neque ex voluntate carnis, negue ex voluntate viri, sed ex Deo nati sunę”, (którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili (J 1,12 -13). I że jedynie, będąc w ciele, zapomniałem o tym, a to przecież tak długi okres czasu. Jestem w Twoich, Boże, rękach, rób więc ze mną, co zechcesz. (Wlastimil Hofman, Autobiografia, Ibidem, s. 33)
olej, płótno, 48 × 34,5 cm w świetle passe-partout,
sygn. dat. i opisany l. d.: „Wlastimil Hofman/Istambul 1940”
Prezentowane obrazy (poz. 9 i 10) pochodzą z tułaczki wojennej Hofmanów. Artysta wraz z żoną opuścił Kraków 3 września 1939 roku, gdyż obawiał się aresztowania przez Niemców za pomoc udzieloną czechosłowackim uchodźcom po kapitulacji Pragi w marcu 1939 r. Uciekali na wschód przez Wieliczkę, Bochnię, Tarnów, Szczucin, Zamość, Pomorzany (gdzie przebywali na zamku Potockich). Ich droga wiodła też przez Tarnopol gdzie „Hofmanowie spotkali czeskich legionistów, których znali z krakowskich czasów (…) i z nimi udali się do Kwasiłowa Czeskiego na Wołyniu. (…) Hofmana dopisano do listy żołnierzy jako zgłoszonego w Bronowicach 11 VII 1939 legionistę. Następnie Hofmanowie razem z żołnierzami opuścili Kwasiłów Czeski i przez Kijów, Kursk, Riazań dotarli do Dranek koło Gorkiego. Stamtąd w czerwcu 1940 r. wyjechali na krótki pobyt do Moskwy i pobliskiej Barwichy. Następnie przyjechali do Odessy, tam dołączyli do grupy „Swobody”, która udała się do Turcji. Z Odessy wyruszyli na pokładzie statku „Svanetia”. Po dwóch dniach dotarli do Warny, stamtąd do Stambułu” (w: Wlastimil Hofman, Autobiografia, wstęp i oprac.: B. Mielczarek, Warszawa Neriton 2020, d. 24). W Turcji zatrzymali się na dłużej. Ten okres Hofman wykorzystał na swoją pasję – malowanie. Prezentowane obrazy: „Widok Na Mihrab” i „Mihrab w Hagia Sophia przedstawiają wnętrze meczetu Mądrości Bożej w Stambule. Świątynia która prawie 916 lat służyła chrześcijanom a 481 lat muzułmanom decyzją Mustafa Kemal Ataturk w 1934 roku stała się muzeum. Jej wyjątkowa architektura zarówno kiedyś jak i dzisiaj zachwyca i inspiruje wielu artystów. W twórczości Hofmana widoki tej świątyni to wielka rzadkość, gdyż w Stambule przebywał zaledwie kilka miesięcy – bowiem już 12 listopada 1940 roku na statku „Warszawa” dopłynął do Hajfy. W Palestynie pozostał dłużej, aż do 1946 roku, kiedy to wrócił z żoną do Krakowa. Podczas tego pobytu w Ziemi Świętej mieszkali w Hajfie, Tel Awiwie, Jerozolimie, Tyberiadzie, Jafie. Wystawy prac z tego okresu odbyły się w Jerozolimie (1941, 1942) oraz w British Institute w Nazarecie (1944 r.) Właśnie podczas tego pobytu wojennego artysta zaczął chorować na epilepsję tropikalną. Jak pisał: „regularnie co miesiąc miewałem ataki, połączone z utratą przytomności przez 24 godzin [u], połączone z gwałtownymi ruchami i krzykiem. Jestem dogłębnie dziś przekonany, że ta choroba była dla mnie dopustem Bożym, aby mój duch się zbudził i żebym jeszcze bardziej się złączył z prawdą światową (…). W każdym bądź razie w moim usposobieniu i poglądach na świat nastąpiła pewna zmiana. Stałem się głodniejszym pod względem religijnym, krótko mówiąc — głodnym Boga. „Domine non sum dignus, ut intres sub tectum meum, sed tantum dic verbo et sanabitur anina mea” (łac: „Panie nie jestem godzień abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja”). Tak, wierzę w to niezachwianie, że by wystarczyło jedno słowo Twoje. Jednak pomimo wszystko zdaje mi się, że należę — Boże, odpuść tę śmiałość — do tych, „qui credunt ina nomine bius: qui nan ex sanquinibus, neque ex voluntate carnis, negue ex voluntate viri, sed ex Deo nati sunę”, (którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili (J 1,12 -13). I że jedynie, będąc w ciele, zapomniałem o tym, a to przecież tak długi okres czasu. Jestem w Twoich, Boże, rękach, rób więc ze mną, co zechcesz. (Wlastimil Hofman, Autobiografia, Ibidem, s. 33)