Jerzy Potrzebowski ukończył studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Kształcił się tam w latach 1945-50 u Zygmunta Radnickiego i Fryderyka Pautscha. Najchętniej rysował i malował akwarelami sceny figuralne i sylwetki koni. W 1970 roku krakowskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych zorganizowało wystawę jego prac.
Prezentowany obraz powstał pod koniec życia artysty. Utrwalona na nim scena była prawdopodobnie widoczna z okna szpitala, w którym zmarł. W zanotowanej przez malarza z pozoru zwyczajnej sytuacji można doszukiwać się głębszego symbolicznego sensu, który ujawnia się, gdy zastanowimy się nad okolicznościami, w jakich powstał. W przygnębiający zimowy pejzaż, ze sterczącymi na pierwszym planie bezlistnymi konarami drzew wlewa się fala życia i młodości. Ułani powracają z ćwiczeń do koszar, zmrożone powietrze wypełnia gwar rozmów i rżenie koni. Krajobraz, który jeszcze przed chwilą nudził swą monotonią i statyką wypełnia ruch ludzi i zwierząt. Obraz ten stanowi swoisty malarski hymn na cześć życia.
Kredka, flamaster, papier; 35,5 x 43 cm
Sygnowany i datowany p. d.: Jerzy Potrzebowski | 31 I 1974. J. N.
Jerzy Potrzebowski ukończył studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Kształcił się tam w latach 1945-50 u Zygmunta Radnickiego i Fryderyka Pautscha. Najchętniej rysował i malował akwarelami sceny figuralne i sylwetki koni. W 1970 roku krakowskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych zorganizowało wystawę jego prac.
Prezentowany obraz powstał pod koniec życia artysty. Utrwalona na nim scena była prawdopodobnie widoczna z okna szpitala, w którym zmarł. W zanotowanej przez malarza z pozoru zwyczajnej sytuacji można doszukiwać się głębszego symbolicznego sensu, który ujawnia się, gdy zastanowimy się nad okolicznościami, w jakich powstał. W przygnębiający zimowy pejzaż, ze sterczącymi na pierwszym planie bezlistnymi konarami drzew wlewa się fala życia i młodości. Ułani powracają z ćwiczeń do koszar, zmrożone powietrze wypełnia gwar rozmów i rżenie koni. Krajobraz, który jeszcze przed chwilą nudził swą monotonią i statyką wypełnia ruch ludzi i zwierząt. Obraz ten stanowi swoisty malarski hymn na cześć życia.