Do obrazu dołączona jest ekspertyza p. Elżbiety Charazińskiej z VIII 2021 r.


Wizja Szału uniesień dojrzewała w Podkowińskim przez kilka lat. Artysta eksperymentował głównie z kolorystyką, choć sama kompozycja również ulegała nieznacznym zmianom. U schyłku swojego krótkiego życia, kiedy toczyła go poważna choroba płuc, do głosu doszedł mroczny nurt symboliczny, którego ukoronowaniem był Szał uniesień (1893-1894).

Prezentowany obraz jest jednym ze szkiców do tego głośnego, symbolicznego dzieła. W swym rozwiązaniu kompozycyjnym powtarza układ Szału uniesień (ostatecznej wersji obrazu 310 x 275 cm; MN w Krakowie).

Nie jest znana wiarygodna liczba powstałych szkiców, mimo badań podejmowanych przez wielu historyków sztuki. Przy wystawie monograficznej artysty zdołano potwierdzić autentyczność czterech z nich, jak też ustalić istnienie przed II wojną jeszcze jednego szkicu olejnego i trzech rysunkowych. Trzy ze znanych szkiców są rozegrane w czerni oraz oranżowych i brązowych ugrach, a czwarty jest ograniczony do czerni z szarością i złocistych ugrów. (...) Wnosząc z ostatecznego (...) rozwiązania obrazu, dla Podkowińskiego najważniejszy był silny, zdecydowany kontrast partii „bieli i czerni“. Doszedł do niego, eliminując – na etapie szkiców – inne barwy.

Dzieje obrazu Szał uniesień, jak i towarzysząca mu – od chwili powstania – legenda, należą do najgłośniejszych i najbardziej intrygujących historii w dziejach sztuki polskiej. Ostateczną, dużą wersję obrazu malował Podkowiński długo i mozolnie – od jesieni 1893 do wiosny 1894 – w warszawskiej pracowni w pałacu Kossakowskich przy ul. Nowy Świat 19. Poprzedzały ją liczne szkice kompozycyjne, w których pod wpływem zagęszczającej się wizji, redukował gamę barwną. Zapewne już wtedy nasiliły się symptomy śmiertelnej choroby płuc, której artysta nabawił się jeszcze w czasach studenckich. Niezwykle wrażliwy z natury, o delikatnej konstrukcji psychicznej i fizycznej, przeżywał wówczas mocno dramat zawiedzionego uczucia do żony bliskiego przyjaciela, damy z towarzystwa. Tym niespełnionym namiętnościom, powodującym wyrzuty sumienia, dawał upust w fantastyczno-symbolicznej treści swych obrazów. Tworzył je równolegle do nasyconych słońcem i promieniujących afirmacją świata pejzaży. Temu „rozdwojeniu osobowości“ dał, m.in. wyraz w rysowanym węglem Autoportrecie z 1892, w którym swą, pełną bolesnego napięcia twarz podzielił na część ukrytą w mroku i odsłonięta w świetle (...). Jednak wielką manifestacją targających artystą uczuć stał się Szał uniesień.
W przedstawieniu rozszalałego konia-bestii dosiadanego przez nagą kobietę, odnajdujemy moralizatorski przekaz ikonograficzny o tradycji sięgającej emblematyki XVI w. Nieokiełznany koń wyobrażał „ślepe pożądanie, ślepą namiętność“, a ponoszona przez niego kobieta – uległość zmysłom, prowadzącą do zguby. W ówczesnych czasach obraz łamał obyczajowe tabu. Szał uniesień został zaprezentowany warszawskiej publiczności na specjalnej wystawie „jednego obrazu“ w Zachęcie, 18 III 1894. To niezwykłe płótno intrygowało i niepokoiło widzów, przyciągało ich siłą ładunku emocjonalnego i wyzwalało najróżniejsze domysły interpretacyjne. Wrzało w salonach i prasie. Przez pięć tygodni wystawę gorszącego obrazu obejrzało 12 000 widzów, a głosy krytyki były skrajne w ocenach. Jedynie młodzi artyści, m.in. piórem poety Kazimierza Przerwy-Tetmajera, okrzyknęli Szał manifestem symbolicznej sztuki. Temperaturę skandalu podgrzał sam twórca, który 23 IV 1894 przyszedł na wystawę i zażądał drabiny i noża. Następnie wszedł na drabinę i bez słowa komentarza, na oczach oniemiałej przypadkowej publiczności, pociął płótno. (...) Powodów nigdy nie wyjaśniono. Staraniem przyjaciół artysty, obraz został odrestaurowany i – w lutym 1895 – pokazany na jego pośmiertnej wystawie w Zachęcie, a następnie odbył triumfalną podróż po wielu miastach, ściągając tłumy publiczności. Obraz spotkał się także z oddźwiękiem wśród artystów; i tak, na przykład Wanda Stanisławska napisała sonet, który kończy poniższymi słowami:

Twojam jest! Twoja cała, wszystka – bestio wściekła
Szału!... Boga ni świata przed oczami mymi,
Nieś mnie potęgo straszna – choćby na dno piekła!...

Fragment ten doskonale pokazuje, jaki ładunek emocjonalny niosło to fascynujące dzieło. Te same gorące emocje towarzyszą również prezentowanemu szkicowi.
Według ekspertyzy p. Elżbiety Charazińskiej

Porównaj z:
– E. Charazińska, Władysław Podkowiński, Katalog wystawy monograficznej, Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 1990, s. 32, 106, 125-128, 226, nr kat. I/54, I/120-125, nr II/250-252; liczne ilustracje.

04
Władysław Ansgary PODKOWIŃSKI (1866 - 1895)

SZAŁ, 1893

olej, płótno
62,2 x 53,2 cm
sygn. l.d.: WPODKOWINSKI

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Do obrazu dołączona jest ekspertyza p. Elżbiety Charazińskiej z VIII 2021 r.


Wizja Szału uniesień dojrzewała w Podkowińskim przez kilka lat. Artysta eksperymentował głównie z kolorystyką, choć sama kompozycja również ulegała nieznacznym zmianom. U schyłku swojego krótkiego życia, kiedy toczyła go poważna choroba płuc, do głosu doszedł mroczny nurt symboliczny, którego ukoronowaniem był Szał uniesień (1893-1894).

Prezentowany obraz jest jednym ze szkiców do tego głośnego, symbolicznego dzieła. W swym rozwiązaniu kompozycyjnym powtarza układ Szału uniesień (ostatecznej wersji obrazu 310 x 275 cm; MN w Krakowie).

Nie jest znana wiarygodna liczba powstałych szkiców, mimo badań podejmowanych przez wielu historyków sztuki. Przy wystawie monograficznej artysty zdołano potwierdzić autentyczność czterech z nich, jak też ustalić istnienie przed II wojną jeszcze jednego szkicu olejnego i trzech rysunkowych. Trzy ze znanych szkiców są rozegrane w czerni oraz oranżowych i brązowych ugrach, a czwarty jest ograniczony do czerni z szarością i złocistych ugrów. (...) Wnosząc z ostatecznego (...) rozwiązania obrazu, dla Podkowińskiego najważniejszy był silny, zdecydowany kontrast partii „bieli i czerni“. Doszedł do niego, eliminując – na etapie szkiców – inne barwy.

Dzieje obrazu Szał uniesień, jak i towarzysząca mu – od chwili powstania – legenda, należą do najgłośniejszych i najbardziej intrygujących historii w dziejach sztuki polskiej. Ostateczną, dużą wersję obrazu malował Podkowiński długo i mozolnie – od jesieni 1893 do wiosny 1894 – w warszawskiej pracowni w pałacu Kossakowskich przy ul. Nowy Świat 19. Poprzedzały ją liczne szkice kompozycyjne, w których pod wpływem zagęszczającej się wizji, redukował gamę barwną. Zapewne już wtedy nasiliły się symptomy śmiertelnej choroby płuc, której artysta nabawił się jeszcze w czasach studenckich. Niezwykle wrażliwy z natury, o delikatnej konstrukcji psychicznej i fizycznej, przeżywał wówczas mocno dramat zawiedzionego uczucia do żony bliskiego przyjaciela, damy z towarzystwa. Tym niespełnionym namiętnościom, powodującym wyrzuty sumienia, dawał upust w fantastyczno-symbolicznej treści swych obrazów. Tworzył je równolegle do nasyconych słońcem i promieniujących afirmacją świata pejzaży. Temu „rozdwojeniu osobowości“ dał, m.in. wyraz w rysowanym węglem Autoportrecie z 1892, w którym swą, pełną bolesnego napięcia twarz podzielił na część ukrytą w mroku i odsłonięta w świetle (...). Jednak wielką manifestacją targających artystą uczuć stał się Szał uniesień.
W przedstawieniu rozszalałego konia-bestii dosiadanego przez nagą kobietę, odnajdujemy moralizatorski przekaz ikonograficzny o tradycji sięgającej emblematyki XVI w. Nieokiełznany koń wyobrażał „ślepe pożądanie, ślepą namiętność“, a ponoszona przez niego kobieta – uległość zmysłom, prowadzącą do zguby. W ówczesnych czasach obraz łamał obyczajowe tabu. Szał uniesień został zaprezentowany warszawskiej publiczności na specjalnej wystawie „jednego obrazu“ w Zachęcie, 18 III 1894. To niezwykłe płótno intrygowało i niepokoiło widzów, przyciągało ich siłą ładunku emocjonalnego i wyzwalało najróżniejsze domysły interpretacyjne. Wrzało w salonach i prasie. Przez pięć tygodni wystawę gorszącego obrazu obejrzało 12 000 widzów, a głosy krytyki były skrajne w ocenach. Jedynie młodzi artyści, m.in. piórem poety Kazimierza Przerwy-Tetmajera, okrzyknęli Szał manifestem symbolicznej sztuki. Temperaturę skandalu podgrzał sam twórca, który 23 IV 1894 przyszedł na wystawę i zażądał drabiny i noża. Następnie wszedł na drabinę i bez słowa komentarza, na oczach oniemiałej przypadkowej publiczności, pociął płótno. (...) Powodów nigdy nie wyjaśniono. Staraniem przyjaciół artysty, obraz został odrestaurowany i – w lutym 1895 – pokazany na jego pośmiertnej wystawie w Zachęcie, a następnie odbył triumfalną podróż po wielu miastach, ściągając tłumy publiczności. Obraz spotkał się także z oddźwiękiem wśród artystów; i tak, na przykład Wanda Stanisławska napisała sonet, który kończy poniższymi słowami:

Twojam jest! Twoja cała, wszystka – bestio wściekła
Szału!... Boga ni świata przed oczami mymi,
Nieś mnie potęgo straszna – choćby na dno piekła!...

Fragment ten doskonale pokazuje, jaki ładunek emocjonalny niosło to fascynujące dzieło. Te same gorące emocje towarzyszą również prezentowanemu szkicowi.
Według ekspertyzy p. Elżbiety Charazińskiej

Porównaj z:
– E. Charazińska, Władysław Podkowiński, Katalog wystawy monograficznej, Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 1990, s. 32, 106, 125-128, 226, nr kat. I/54, I/120-125, nr II/250-252; liczne ilustracje.