Obraz wystawiany w Muzeum Okręgowym w Suwałkach
„Można powiedzieć śmiało, że Fałat jest pierwszym w Polsce i – jak dotychczas – jedynym malarzem, który dał nam w obrazie śnieg, ten obfity, nadmierny, w ogromnych przestrzeniach rozciągający się, skrzący do słońca miljardem brylantów, niepokalany w swej bieli, a miękki i puszysty śnieg...”
(Antoni Waśkowski, „Julian Fałat”, w: „Dziś i Jutro: pismo dla młodzieży żeńskiej”, 1926, nr 2, s. 24)
W malarskiej twórczości Juliana Fałata, a dokładnie w jego zimowych pejzażach, widać silnie zaznaczoną inspirację Dalekim Wschodem. W 1885 roku, w towarzystwie Edwarda Simmlera, artysta udał się w podróż dookoła świata, podczas której, jako jeden z nielicznych europejskich artystów dotarł do dalekiej Japonii. Od mistrzów japońskich drzeworytów, Fałat przejmuje estetykę wrażliwości, odczucia kompletacji piękna, postrzegania bezmiaru natury, jej istoty siły. Jak sam wspominał – „Żadna książka nie da zupełnego pojęcia o tym kraju i o jego niezwykłym narodzie — tym bardziej nie można kusić się o to w takich pobieżnych notatkach, jak moje. Japonia jest światem wielkiej poezji […]. Jako artystę-malarza, uderza mnie mglistość krajobrazu, wytwarzająca szczególne perspektywy i jakby niedopowiedzenia, dające szerokie pole wyobraźni artysty. […]. Cały naród stanowi tutaj jedno z naturą, którą opiekuje się tak rozumnie i z takim poczuciem artystycznym. Japończyk uważa za szczyt szczęścia rozkoszować się widokami gór, mórz, jezior, skał i wodospadów, których nieprzeliczona moc daje możność robienia istnych pielgrzymek narodowych w pewnych porach roku. […] Dla Japonii i Japończyków żywię uwielbienie wprost bezgraniczne. (Julian Fałat, „Pamiętniki”, Katowice 1987, s. 128–130.). W Polsce, dzięki udostępnieniu kolekcji przez wielkiego kolekcjonera Feliksa „Manggha” Jasińskiego, zawierającego zbiór kilku tysięcy drzeworytów japońskich mistrzów, w pracach wielu polskich artystów widać silnie zaznaczone inspiracje japońską sztuką. Jednak to Fałat, będąc osobiście w Japonii, mógł poznać dogłębniej istotę postrzegania przyrody i jej walorów przez Japończyków.
Echa fascynacji Fałata odległym krajem kwitnącej wiśni przejawiają się właśnie najczęściej w scenach ukazujących rozległe zimowe krajobrazy. Temat ten realizował zarówno w technice olejnej, jak i w akwareli, ujęty przeważnie w panoramicznie zakomponowanym kadrze, o wyraźnie zarysowanym horyzoncie, dzielącym plan na dwie części. Kompozycje te charakteryzowało syntetyczne ujęcie formy krajobrazu.
Tylko czasem, dla wzbogacenia sceny artysta malował sylwety ptaków w locie, lub ślady zwierząt na śnieżnym puchu. Przedstawienia z wijącą się zakolami rzeką wśród bezmiaru ośnieżonych pól cieszyły się niezwykłą popularnością i uznaniem. Tak o fałatowskich śniegach pisał Stefan Popowski: „A jednym z najpiękniejszych motywów tego malowanego eposu jest śnieg. Należy dobrze wczuć się i pojąć wyraz tego śniegu. Jest to śnieg radosny. W polskiej sztuce znamy różne śniegi, znamy też okrutne, beznadziejne śniegi Sybiru z obrazów Grottgera! W śniegach Fałata jest ta radosna, ożywcza siła, ta sama, która w naturze upaja dzieci, a piersi starszych napełnia pogodą i świeżością, i czyni z brudnego, martwego świata zimy, coś uroczystego i świątecznego, jakoweś srebrno-złote misterium o niepokalanych zarysach, oczywiście dla tych, którzy znają przeczyste śniegi pól i lasów, a nie brudną mieszaninę błota i nawozu miejskich ulic. Śnieg na obrazach Fałata zionie radością, bo artysta odczuł go takim jako dziecko, a we wrażeniu dziecięcem urok śnieżnego cudu przechowany wydziera się później jako wyraz artystyczny. Czyż jest co w przyrodzie bielszego nad śnieg. Każdy inny biały twór, koń, gęś. kaczka, biała świta zdają się przy nim brudne i żólto-szare. Cóż dopiero, gdy na ten bezmiar przeczystej białości padną promienie zimowego słońca. Powstaje wtedy biało-błękitna symfonja o tonach niezrównanej czystości. Ta syfonja stała się jednym z najbardziej ulubionych motywów malarskich Fałata.” (S. Popowski, „Juljan Fałat”, [w:] „Przewodnik po wystawie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych No XVII”, Warszawa 1926, s. 10–11.) Z Wiednia i Londynu napływały wielce pochlebne oceny. „Ludwig Hevesi w recenzji z wystawy Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, zaprezentowanej w Wiedniu, wiele miejsca poświęcił omówieniu twórczości Juliana Fałata. Krytyka zachwycił m. in. rozmach i perfekcjonizm artysty w budowaniu warstwy przedstawieniowej zimowych kompozycji i postawił je ponad dokonaniami malarzy norweskich, uchodzących dotychczas za mistrzów tego gatunku.” (T. Dudek Bujarek, „Julian Fałat – życiorys pędzlem zapisany”, Bielsko-Biała 2017, s. 161). Te zimowe sceny tworzą zapoczątkowaną w ok. 1901 roku całą serię. W zbiorach muzealnych można podziwiać te śnieżne widoki, wystawiane pod różnymi tytułami, jak na przykład „Krajobraz zimowy z rzeką” z 1907 roku (zbiory MNW, il. 1), „Śnieg” (zbiory MNP, il. 2 i zbiory MNK, il. 3), „Krajobraz zimowy” z 1915 (zbiory MNK, il. 4). Do tego zestawienia kanonicznych już przedstawień u Fałata można zaliczyć również prezentowany obraz „Śnieg”, datowany na 1906 rok, czyli najwcześniejszy ze znanych dotychczas olejnych, datowanych przez artystę przedstawień.
Obraz „Śnieg” z 1906 roku to mistrzowskie ukazanie przez Fałata bezmiaru i piękna zimowego pejzażu. Z niezwykłą wrażliwością artysta oddaje kwintesencję japońskiego spojrzenia na transcendentność oblicza natury. Kompozycja przepełniona jest ciszą, harmonią, spokojem. Z wirtuozerią oddaje piękno padającego światła słońca, na puchate fałdy białego śniegu, wpadających do przepływającej, ciemnej toni potoku. Ten spektakl skrzących się promieni słonecznych w różowo-fioletowych barwach, czy błękity w pojawiających się zacienionych miejscach zachwyca! Prawie słychać delikatny plusk wody, przedzierającej się przez tę mroźną, niemalże bajkową krainę. Urodę i siłę tego obrazu ilustrują słowa krytyka Antoniego Waśkowskiego: „Najprostszymi środkami malarskimi wydobywa tu artysta niesłychane efekta – nic więcej, jak tylko stosunek i harmonja dwóch lub trzech karnacyj, i cel artystyczny w zupełności osiągnięty. – Mam w oczach te rozległe, dalekie horyzonty pól okrytych płaszczyzną śniegu złocącego się pod zachód słońca i nad polami szmat nieba... albo owe potoki roztajałe już, ciemne, obłożone po brzegach jasno-fioletowym śniegiem i znowu nad tem wszystkiem ciemne, ołowiane niebo... albo ten skraj kniei w bogatych sędz elinach i polanka śnieżna, różowa, pod promieniami południowego słońca, na niej długie, niebieskie smugi padających od sosen cieni i znowu to jednostajne mroźne niebo... Czy to będą obrazy olejne, czy akwarelowe: zawsze malowane są szeroko i bardzo śmiało, a prostota środków artystycznych, dających w rezultacie tak potężne efekta, każe schylić czoło przed wielkim twórcą. W pejzażach zimowych nie posługuje się Fałat żadnymi symbolami, a jednak żyje w nich motyw śmierci. Z tej nieogarniętej pustki i ciszy ośnieżonych pól, z tych nieruchomych, głębokich borów wieje mroźny jej dech...” (Antoni Waśkowski, „Julian Fałat”, w: „Dziś i Jutro: pismo dla młodzieży żeńskiej”, 1926, nr 2, s. 24.)
W spisie wystawianych obrazów Fałata w latach 1906–1907 w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, kilka z prac było zatytułowanych „Śnieg”. Być może jedna z tych pozycji była tożsama z prezentowanym obrazem.
„Śnieg” z 1906 roku jest arcydziełem niedoścignionego wirtuozera zimowych pejzaży. Prezentowany obraz jest jednym z najlepszych prac w całej twórczości Juliana Fałata.
olej, płótno, 76 × 199 cm
sygn. i dat. l. d.: „Jul. Fałat/906”
Obraz wystawiany w Muzeum Okręgowym w Suwałkach
„Można powiedzieć śmiało, że Fałat jest pierwszym w Polsce i – jak dotychczas – jedynym malarzem, który dał nam w obrazie śnieg, ten obfity, nadmierny, w ogromnych przestrzeniach rozciągający się, skrzący do słońca miljardem brylantów, niepokalany w swej bieli, a miękki i puszysty śnieg...”
(Antoni Waśkowski, „Julian Fałat”, w: „Dziś i Jutro: pismo dla młodzieży żeńskiej”, 1926, nr 2, s. 24)
W malarskiej twórczości Juliana Fałata, a dokładnie w jego zimowych pejzażach, widać silnie zaznaczoną inspirację Dalekim Wschodem. W 1885 roku, w towarzystwie Edwarda Simmlera, artysta udał się w podróż dookoła świata, podczas której, jako jeden z nielicznych europejskich artystów dotarł do dalekiej Japonii. Od mistrzów japońskich drzeworytów, Fałat przejmuje estetykę wrażliwości, odczucia kompletacji piękna, postrzegania bezmiaru natury, jej istoty siły. Jak sam wspominał – „Żadna książka nie da zupełnego pojęcia o tym kraju i o jego niezwykłym narodzie — tym bardziej nie można kusić się o to w takich pobieżnych notatkach, jak moje. Japonia jest światem wielkiej poezji […]. Jako artystę-malarza, uderza mnie mglistość krajobrazu, wytwarzająca szczególne perspektywy i jakby niedopowiedzenia, dające szerokie pole wyobraźni artysty. […]. Cały naród stanowi tutaj jedno z naturą, którą opiekuje się tak rozumnie i z takim poczuciem artystycznym. Japończyk uważa za szczyt szczęścia rozkoszować się widokami gór, mórz, jezior, skał i wodospadów, których nieprzeliczona moc daje możność robienia istnych pielgrzymek narodowych w pewnych porach roku. […] Dla Japonii i Japończyków żywię uwielbienie wprost bezgraniczne. (Julian Fałat, „Pamiętniki”, Katowice 1987, s. 128–130.). W Polsce, dzięki udostępnieniu kolekcji przez wielkiego kolekcjonera Feliksa „Manggha” Jasińskiego, zawierającego zbiór kilku tysięcy drzeworytów japońskich mistrzów, w pracach wielu polskich artystów widać silnie zaznaczone inspiracje japońską sztuką. Jednak to Fałat, będąc osobiście w Japonii, mógł poznać dogłębniej istotę postrzegania przyrody i jej walorów przez Japończyków.
Echa fascynacji Fałata odległym krajem kwitnącej wiśni przejawiają się właśnie najczęściej w scenach ukazujących rozległe zimowe krajobrazy. Temat ten realizował zarówno w technice olejnej, jak i w akwareli, ujęty przeważnie w panoramicznie zakomponowanym kadrze, o wyraźnie zarysowanym horyzoncie, dzielącym plan na dwie części. Kompozycje te charakteryzowało syntetyczne ujęcie formy krajobrazu.
Tylko czasem, dla wzbogacenia sceny artysta malował sylwety ptaków w locie, lub ślady zwierząt na śnieżnym puchu. Przedstawienia z wijącą się zakolami rzeką wśród bezmiaru ośnieżonych pól cieszyły się niezwykłą popularnością i uznaniem. Tak o fałatowskich śniegach pisał Stefan Popowski: „A jednym z najpiękniejszych motywów tego malowanego eposu jest śnieg. Należy dobrze wczuć się i pojąć wyraz tego śniegu. Jest to śnieg radosny. W polskiej sztuce znamy różne śniegi, znamy też okrutne, beznadziejne śniegi Sybiru z obrazów Grottgera! W śniegach Fałata jest ta radosna, ożywcza siła, ta sama, która w naturze upaja dzieci, a piersi starszych napełnia pogodą i świeżością, i czyni z brudnego, martwego świata zimy, coś uroczystego i świątecznego, jakoweś srebrno-złote misterium o niepokalanych zarysach, oczywiście dla tych, którzy znają przeczyste śniegi pól i lasów, a nie brudną mieszaninę błota i nawozu miejskich ulic. Śnieg na obrazach Fałata zionie radością, bo artysta odczuł go takim jako dziecko, a we wrażeniu dziecięcem urok śnieżnego cudu przechowany wydziera się później jako wyraz artystyczny. Czyż jest co w przyrodzie bielszego nad śnieg. Każdy inny biały twór, koń, gęś. kaczka, biała świta zdają się przy nim brudne i żólto-szare. Cóż dopiero, gdy na ten bezmiar przeczystej białości padną promienie zimowego słońca. Powstaje wtedy biało-błękitna symfonja o tonach niezrównanej czystości. Ta syfonja stała się jednym z najbardziej ulubionych motywów malarskich Fałata.” (S. Popowski, „Juljan Fałat”, [w:] „Przewodnik po wystawie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych No XVII”, Warszawa 1926, s. 10–11.) Z Wiednia i Londynu napływały wielce pochlebne oceny. „Ludwig Hevesi w recenzji z wystawy Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, zaprezentowanej w Wiedniu, wiele miejsca poświęcił omówieniu twórczości Juliana Fałata. Krytyka zachwycił m. in. rozmach i perfekcjonizm artysty w budowaniu warstwy przedstawieniowej zimowych kompozycji i postawił je ponad dokonaniami malarzy norweskich, uchodzących dotychczas za mistrzów tego gatunku.” (T. Dudek Bujarek, „Julian Fałat – życiorys pędzlem zapisany”, Bielsko-Biała 2017, s. 161). Te zimowe sceny tworzą zapoczątkowaną w ok. 1901 roku całą serię. W zbiorach muzealnych można podziwiać te śnieżne widoki, wystawiane pod różnymi tytułami, jak na przykład „Krajobraz zimowy z rzeką” z 1907 roku (zbiory MNW, il. 1), „Śnieg” (zbiory MNP, il. 2 i zbiory MNK, il. 3), „Krajobraz zimowy” z 1915 (zbiory MNK, il. 4). Do tego zestawienia kanonicznych już przedstawień u Fałata można zaliczyć również prezentowany obraz „Śnieg”, datowany na 1906 rok, czyli najwcześniejszy ze znanych dotychczas olejnych, datowanych przez artystę przedstawień.
Obraz „Śnieg” z 1906 roku to mistrzowskie ukazanie przez Fałata bezmiaru i piękna zimowego pejzażu. Z niezwykłą wrażliwością artysta oddaje kwintesencję japońskiego spojrzenia na transcendentność oblicza natury. Kompozycja przepełniona jest ciszą, harmonią, spokojem. Z wirtuozerią oddaje piękno padającego światła słońca, na puchate fałdy białego śniegu, wpadających do przepływającej, ciemnej toni potoku. Ten spektakl skrzących się promieni słonecznych w różowo-fioletowych barwach, czy błękity w pojawiających się zacienionych miejscach zachwyca! Prawie słychać delikatny plusk wody, przedzierającej się przez tę mroźną, niemalże bajkową krainę. Urodę i siłę tego obrazu ilustrują słowa krytyka Antoniego Waśkowskiego: „Najprostszymi środkami malarskimi wydobywa tu artysta niesłychane efekta – nic więcej, jak tylko stosunek i harmonja dwóch lub trzech karnacyj, i cel artystyczny w zupełności osiągnięty. – Mam w oczach te rozległe, dalekie horyzonty pól okrytych płaszczyzną śniegu złocącego się pod zachód słońca i nad polami szmat nieba... albo owe potoki roztajałe już, ciemne, obłożone po brzegach jasno-fioletowym śniegiem i znowu nad tem wszystkiem ciemne, ołowiane niebo... albo ten skraj kniei w bogatych sędz elinach i polanka śnieżna, różowa, pod promieniami południowego słońca, na niej długie, niebieskie smugi padających od sosen cieni i znowu to jednostajne mroźne niebo... Czy to będą obrazy olejne, czy akwarelowe: zawsze malowane są szeroko i bardzo śmiało, a prostota środków artystycznych, dających w rezultacie tak potężne efekta, każe schylić czoło przed wielkim twórcą. W pejzażach zimowych nie posługuje się Fałat żadnymi symbolami, a jednak żyje w nich motyw śmierci. Z tej nieogarniętej pustki i ciszy ośnieżonych pól, z tych nieruchomych, głębokich borów wieje mroźny jej dech...” (Antoni Waśkowski, „Julian Fałat”, w: „Dziś i Jutro: pismo dla młodzieży żeńskiej”, 1926, nr 2, s. 24.)
W spisie wystawianych obrazów Fałata w latach 1906–1907 w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, kilka z prac było zatytułowanych „Śnieg”. Być może jedna z tych pozycji była tożsama z prezentowanym obrazem.
„Śnieg” z 1906 roku jest arcydziełem niedoścignionego wirtuozera zimowych pejzaży. Prezentowany obraz jest jednym z najlepszych prac w całej twórczości Juliana Fałata.