Prezentowany obraz to jeden z wielu poświęconych miejscowościom prowincjonalnym i ich mieszkańcom – tak rzeczywistym, jak i wyimaginowanym. Rybokarty pojawiają się nie raz w tym osobliwym cyklu: „Rybokarty – Fin de Siecle” i „Rybokarty – Requiem dla PRL”. Tłem dla scen niecodziennych z udziałem typów lokalnych są rozpadające się chałupy, pola, łąki, lasy, ogrody, rzeczki, drogi – te asfaltowe i te polne, zachwaszczone. Artysta uwiecznił ludzi, których spotkał lub których wymyślił, w świecie na poły baśniowym, pięknym i odpychającym jednocześnie. Jest tu i kuriozalny Pegaz, swojski amorek, ludzie tańczący walczyka, są „strachy ogrodowe” i „majaki jesienne”, jest i anioł uzdrowiciel, i gminna wersja „Zuzanny i starców”, są tu i dzieci, i stare, roznegliżowane ekshibicjonistki...
Oferowany obraz jest szczególny – to portret człowieka anonimowego, ale jak najbardziej realnego. Sam artysta pisał o swoim artystycznym projekcie tak: „Bardzo dużo jest tego, z czego sklejam moją malowaną Polskę, spieszę się, żeby zdążyć z tym, co gubię w pamięci, co było (a może nie było?) żeby sportretować kogoś, kto odszedł, Gdzieś Tam. I nie pojmuję czy pamiętam go z obrazu, czy spotkaliśmy się naprawdę? Spieszę się, bo moja Polska topi się coraz szybciej jak zeszłoroczny śnieg, a ja chcę zdążyć ją namalować, chociaż to absurd, bo ona jest przecież tylko we mnie i umrze razem ze mną. Ale jak mówią: credo quia absurdum est. Wierzę w to, choć to niedorzeczne” (wypowiedź artysty w: Duda-Gracz. Obrazy prowincjonalno-gminne. Kresy polskie 2000, Katowice 2000, s. 9).
olej/płyta, 60 x 80 cm
sygnowany l.d.: DUDA GRACZ 2394/99
na odwrocie nalepka autorska z napisem: DUDA -GRACZ | OBRAZ 2394 ( RYBO - KARTY - TRYPTYK 3 ) | OLEJ | 60 x 80 | 1999 | WERNIKS | II 99
Prezentowany obraz to jeden z wielu poświęconych miejscowościom prowincjonalnym i ich mieszkańcom – tak rzeczywistym, jak i wyimaginowanym. Rybokarty pojawiają się nie raz w tym osobliwym cyklu: „Rybokarty – Fin de Siecle” i „Rybokarty – Requiem dla PRL”. Tłem dla scen niecodziennych z udziałem typów lokalnych są rozpadające się chałupy, pola, łąki, lasy, ogrody, rzeczki, drogi – te asfaltowe i te polne, zachwaszczone. Artysta uwiecznił ludzi, których spotkał lub których wymyślił, w świecie na poły baśniowym, pięknym i odpychającym jednocześnie. Jest tu i kuriozalny Pegaz, swojski amorek, ludzie tańczący walczyka, są „strachy ogrodowe” i „majaki jesienne”, jest i anioł uzdrowiciel, i gminna wersja „Zuzanny i starców”, są tu i dzieci, i stare, roznegliżowane ekshibicjonistki...
Oferowany obraz jest szczególny – to portret człowieka anonimowego, ale jak najbardziej realnego. Sam artysta pisał o swoim artystycznym projekcie tak: „Bardzo dużo jest tego, z czego sklejam moją malowaną Polskę, spieszę się, żeby zdążyć z tym, co gubię w pamięci, co było (a może nie było?) żeby sportretować kogoś, kto odszedł, Gdzieś Tam. I nie pojmuję czy pamiętam go z obrazu, czy spotkaliśmy się naprawdę? Spieszę się, bo moja Polska topi się coraz szybciej jak zeszłoroczny śnieg, a ja chcę zdążyć ją namalować, chociaż to absurd, bo ona jest przecież tylko we mnie i umrze razem ze mną. Ale jak mówią: credo quia absurdum est. Wierzę w to, choć to niedorzeczne” (wypowiedź artysty w: Duda-Gracz. Obrazy prowincjonalno-gminne. Kresy polskie 2000, Katowice 2000, s. 9).