„Kompozycja światłocieniowa obrazu zbudowana jest z dwu partii, co jest charakterystyczną cechą niemal wszystkich obrazów Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Pierwszy plan obrazu – główny motyw Pracy w lesie – spowity jest nieznacznym zacienieniem, na dalszym planie słońce wydobywa soczystą zieleń polany, mieni się na ubraniach mężczyzn, ożywia ścianę lasu, zamykającą przestrzeń kompozycji. Artysta tym zabiegiem jakby równoważył „ciężar” treści swych obrazów. Głównych bohaterów kompozycji umieszczał na bliskim planie, charakteryzował w szczegółach, ukazywał w cieniu jakby chciał uczytelnić szczegóły anatomii konia, wyraz twarzy postaci, ich ubiory, zaś głębi sceny – polanę, drzewa, pejzaż „prześwietlał” wydobywając urodę pleneru”. Fragment ekspertyzy A. Konopackiego.
„Wierusza-Kowalskiego nie interesowała historia, najświetniejsza przeszłość, zgiełk bitew. Pozostawał w swoim malarstwie tu i teraz, w świecie go otaczającym, odczutym, w krainie dzieciństwa. Nie pociągał go dramatyzm starć wojennych, malowniczości wojennego życia, legenda zdobywczych wypraw. Jego bohater jest zawsze jednostkowy. Nawet w scenach wielofigurowych (…) daleko mu do Brandtowskiego stłoczenia postaci. Jego bohaterowie zmierzają w kierunki widza, są zawsze w zasięgu jego wzroku możliwi do rozpoznania.” E. Ptaszyńska, „Alfred Wierusz-Kowalski 1849–1915”, s. 241, Warszawa 2011.
olej, tektura, 53,2 × 67,8 cm
sygn. p. d.: „A.Wierusz-Kowalski”
„Kompozycja światłocieniowa obrazu zbudowana jest z dwu partii, co jest charakterystyczną cechą niemal wszystkich obrazów Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Pierwszy plan obrazu – główny motyw Pracy w lesie – spowity jest nieznacznym zacienieniem, na dalszym planie słońce wydobywa soczystą zieleń polany, mieni się na ubraniach mężczyzn, ożywia ścianę lasu, zamykającą przestrzeń kompozycji. Artysta tym zabiegiem jakby równoważył „ciężar” treści swych obrazów. Głównych bohaterów kompozycji umieszczał na bliskim planie, charakteryzował w szczegółach, ukazywał w cieniu jakby chciał uczytelnić szczegóły anatomii konia, wyraz twarzy postaci, ich ubiory, zaś głębi sceny – polanę, drzewa, pejzaż „prześwietlał” wydobywając urodę pleneru”. Fragment ekspertyzy A. Konopackiego.
„Wierusza-Kowalskiego nie interesowała historia, najświetniejsza przeszłość, zgiełk bitew. Pozostawał w swoim malarstwie tu i teraz, w świecie go otaczającym, odczutym, w krainie dzieciństwa. Nie pociągał go dramatyzm starć wojennych, malowniczości wojennego życia, legenda zdobywczych wypraw. Jego bohater jest zawsze jednostkowy. Nawet w scenach wielofigurowych (…) daleko mu do Brandtowskiego stłoczenia postaci. Jego bohaterowie zmierzają w kierunki widza, są zawsze w zasięgu jego wzroku możliwi do rozpoznania.” E. Ptaszyńska, „Alfred Wierusz-Kowalski 1849–1915”, s. 241, Warszawa 2011.