Pochodzenie: Wedle przekazu rodziny portretowanej, Marta Naziemska-Rawczyńska (1894-1983), profesor krakowskiego Instytutu Muzycznego, była znajomą Leona Wyczółkowskiego. Po jej śmierci obraz przeszedł w posiadanie rodziny wraz z kilkoma obrazami Teodora Grotta (poz. 14, 42, 43 katalogu).

Leon Wyczółkowski zdobył sobie ogromną popularność jako portrecista, o czym pisze Roman Konik: Popularność Wyczółkowskiego jako portrecisty była niejednokrotnie zmorą malarza. Były w jego życiu takie momenty, kiedy musiał odmawiać malowania portretów, bo gdyby przyjmował wszystkie zlecenia, nie malowałby nic innego, jak tylko i wyłącznie portrety (R. Konik, Leon Wyczółkowski. Portret malarza, wyd. Take Care, Bydgoszcz 2019, s. 187). Wyczółkowski malował wiele portretów. Mimo, że stanowiły źródło dochodu, nie wszystkich zleceń się podejmował; były to bowiem dzieła bardzo czasochłonne, gdyż do każdego z nich artysta starał się podchodzić indywidualnie. Aby trafnie uchwycić psychologię modela, poświęcał wiele czasu na wcześniejszy kontakt, chcąc poznać osobowość portretowanego, zaobserwować jego gestykulację, mimikę. Z dzieł powstałych w pośpiechu, bez odpowiedniego przygotowania, a zatem bez pogłębienia psychologii modela, nie był zadowolony, co więcej, stanowiły one jego wyrzut sumienia.

Zupełnie inaczej artysta podchodził do portretów przyjaciół i znajomych, osób bliskich, które znał. Nierzadko sam też proponował osobie, która go zainspirowała, namalowanie jego podobizny: Twarz znajomego czy przyjaciela w portrecie stawała się wtedy nie tylko wizerunkiem, który miał być rozpoznany, ale w postaci zawierał się odrębny świat, ze wspólnymi wspomnieniami, historiami, żartami i przeżytymi troskami. Być może dlatego najlepsze portrety spod pędzla bądź ołówka artysty są portretami osób, które artysta dobrze znał (R. Konik, dz. cyt., s. 190).

Malując pannę Martę Naziemską artysta posłużył się zabiegiem, który z powodzeniem stosował również w innych kobiecych wizerunkach; zarówno kolorystyka, jak i sumarycznie potraktowana efemeryczna sylwetka kobiety skupia wzrok na jej twarzy. Ciemna plama włosów ostro kontrastuje z porcelanową bielą karnacji oraz błękitnymi oczami o melancholijnym spojrzeniu. Konwencja przedstawienia została tu dostosowana do charakteru modelki, którą widzimy jako kobietę delikatną, wrażliwą. Zawężając gamę kolorystyczną i ograniczając środki wyrazu, artysta uzyskał znakomitą równowagę między szkicowością a realistycznym przedstawieniem modelki, oddając zarazem jej wewnętrzną energię i emocjonalność.

16
Leon WYCZÓŁKOWSKI (1852 Huta Miastkowska k. Siedlec - 1936 Warszawa)

PORTRET MARTY NAZIEMSKIEJ-RAWCZYŃSKIEJ, przed 1918

akwarela, lawowanie, ołówek, papier
60,5 x 51 cm
sygn dwukrotnie. l.g.: LWyczół

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Pochodzenie: Wedle przekazu rodziny portretowanej, Marta Naziemska-Rawczyńska (1894-1983), profesor krakowskiego Instytutu Muzycznego, była znajomą Leona Wyczółkowskiego. Po jej śmierci obraz przeszedł w posiadanie rodziny wraz z kilkoma obrazami Teodora Grotta (poz. 14, 42, 43 katalogu).

Leon Wyczółkowski zdobył sobie ogromną popularność jako portrecista, o czym pisze Roman Konik: Popularność Wyczółkowskiego jako portrecisty była niejednokrotnie zmorą malarza. Były w jego życiu takie momenty, kiedy musiał odmawiać malowania portretów, bo gdyby przyjmował wszystkie zlecenia, nie malowałby nic innego, jak tylko i wyłącznie portrety (R. Konik, Leon Wyczółkowski. Portret malarza, wyd. Take Care, Bydgoszcz 2019, s. 187). Wyczółkowski malował wiele portretów. Mimo, że stanowiły źródło dochodu, nie wszystkich zleceń się podejmował; były to bowiem dzieła bardzo czasochłonne, gdyż do każdego z nich artysta starał się podchodzić indywidualnie. Aby trafnie uchwycić psychologię modela, poświęcał wiele czasu na wcześniejszy kontakt, chcąc poznać osobowość portretowanego, zaobserwować jego gestykulację, mimikę. Z dzieł powstałych w pośpiechu, bez odpowiedniego przygotowania, a zatem bez pogłębienia psychologii modela, nie był zadowolony, co więcej, stanowiły one jego wyrzut sumienia.

Zupełnie inaczej artysta podchodził do portretów przyjaciół i znajomych, osób bliskich, które znał. Nierzadko sam też proponował osobie, która go zainspirowała, namalowanie jego podobizny: Twarz znajomego czy przyjaciela w portrecie stawała się wtedy nie tylko wizerunkiem, który miał być rozpoznany, ale w postaci zawierał się odrębny świat, ze wspólnymi wspomnieniami, historiami, żartami i przeżytymi troskami. Być może dlatego najlepsze portrety spod pędzla bądź ołówka artysty są portretami osób, które artysta dobrze znał (R. Konik, dz. cyt., s. 190).

Malując pannę Martę Naziemską artysta posłużył się zabiegiem, który z powodzeniem stosował również w innych kobiecych wizerunkach; zarówno kolorystyka, jak i sumarycznie potraktowana efemeryczna sylwetka kobiety skupia wzrok na jej twarzy. Ciemna plama włosów ostro kontrastuje z porcelanową bielą karnacji oraz błękitnymi oczami o melancholijnym spojrzeniu. Konwencja przedstawienia została tu dostosowana do charakteru modelki, którą widzimy jako kobietę delikatną, wrażliwą. Zawężając gamę kolorystyczną i ograniczając środki wyrazu, artysta uzyskał znakomitą równowagę między szkicowością a realistycznym przedstawieniem modelki, oddając zarazem jej wewnętrzną energię i emocjonalność.