Witkacy poznał Janinę Turowską (1910-1944), zwaną Inką, pod koniec roku 1928. Mieszkała ona w Zakopanem już od 1922 razem z matką Janiną, pielęgniarką w Sanatorium Czerwonego Krzyża i starszą siostrą – Felicją. Obie panny były zagrożone gruźlicą, na którą zresztą zmarł ich ojciec, Feliks (1919). Artysta początkowo adorował starszą z sióstr, wkrótce jednak jego wybranką została młodsza, która przejawiała zdolności aktorskie i uczyła się tańca w szkole baletowej Rity Sacchetto. Witkacy, zauroczony urodą i wdziękiem młodziutkiej Inki, myślał nawet o rozwodzie z żoną, by ją poślubić. Jednak dziewczyna ostatecznie wybrała zaprzyjaźnionego z artystą filozofa Jana Leszczyńskiego, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, z którym wzięła ślub 20 III 1933. Spowodowało to zerwanie stosunków towarzyskich Witkacego z obojgiem na ponad cztery lata. Przedtem artysta spędzał z Inką dużo czasu i wykonał blisko 50 jej portretów – zarówno realistycznych, oddających hołd jej urodzie, jak i w różnym stopniu zdeformowanych.
Kwiecień 1930 roku był okresem niezwykle intensywnych eksperymentów Witkacego z użyciem narkotyków, a ponad 50 portretów różnych osób wykonanych w tym jednym miesiącu należy do najbardziej ekspresyjnych w jego twórczości. Zalicza się do nich też osiem wizerunków Inki Turowskiej. Omawiany portret jest jednym z nich.
Zgodnie z adnotacją przy sygnaturze portret ten zakwalifikował artysta do kategorii C, a malował go pod wpływem kokainy (skrót „Co“). Według Regulaminu Firmy Portretowej, portrety tego typu zakładały „subiektywną charakterystykę modela“ oraz „spotęgowania tak formalne, jak i psychologiczne“. Rzeczywiście – twarz modelki została przekształcona, choć jej rysy pozostały rozpoznawalne – niebieskie oczy, czerwone usta oraz krótka fryzura z przedziałkiem pośrodku znane są z innych jej portretów i fotografii. Szkicowe wykonanie i ciekawa kompozycja – przedstawienie samej głowy w tzw. ciasnym kadrze, tj. bez jej górnej części oraz lewej strony, podnosi ekspresję wizerunku i stwarza wrażenie, jakby modelka spoglądała na widza zza okiennej ramy. Lekki wyraz dezaprobaty malujący się na jej twarzy sugeruje, że jest niezbyt zadowolona z tego, co właśnie widzi. Być może – nie podobał się jej stan artysty po zażyciu narkotyku i nie chciała być portretowana w tej sytuacji?
Portret jest więc nie tylko interesującym dziełem Witkacego i efektownym wizerunkiem bliskiej mu kobiety, lecz także zapisem życia artysty w okresie, kiedy bardzo intensywnie tworzył.
wg ekspertyzy dr Anny Żakiewicz
pastel, liliowy papier naklejony na tekturę
65,1 x 50 cm
sygn. u dołu po lewej ukosem: Witkacy T (C + Co) 1930 | IV
Na odwrocie nalepka aukcyjna Agra-Art z 2018 roku.
Do obrazu dołączona jest ekspertyza dr Anny Żakiewicz z 2018 r.
Witkacy poznał Janinę Turowską (1910-1944), zwaną Inką, pod koniec roku 1928. Mieszkała ona w Zakopanem już od 1922 razem z matką Janiną, pielęgniarką w Sanatorium Czerwonego Krzyża i starszą siostrą – Felicją. Obie panny były zagrożone gruźlicą, na którą zresztą zmarł ich ojciec, Feliks (1919). Artysta początkowo adorował starszą z sióstr, wkrótce jednak jego wybranką została młodsza, która przejawiała zdolności aktorskie i uczyła się tańca w szkole baletowej Rity Sacchetto. Witkacy, zauroczony urodą i wdziękiem młodziutkiej Inki, myślał nawet o rozwodzie z żoną, by ją poślubić. Jednak dziewczyna ostatecznie wybrała zaprzyjaźnionego z artystą filozofa Jana Leszczyńskiego, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, z którym wzięła ślub 20 III 1933. Spowodowało to zerwanie stosunków towarzyskich Witkacego z obojgiem na ponad cztery lata. Przedtem artysta spędzał z Inką dużo czasu i wykonał blisko 50 jej portretów – zarówno realistycznych, oddających hołd jej urodzie, jak i w różnym stopniu zdeformowanych.
Kwiecień 1930 roku był okresem niezwykle intensywnych eksperymentów Witkacego z użyciem narkotyków, a ponad 50 portretów różnych osób wykonanych w tym jednym miesiącu należy do najbardziej ekspresyjnych w jego twórczości. Zalicza się do nich też osiem wizerunków Inki Turowskiej. Omawiany portret jest jednym z nich.
Zgodnie z adnotacją przy sygnaturze portret ten zakwalifikował artysta do kategorii C, a malował go pod wpływem kokainy (skrót „Co“). Według Regulaminu Firmy Portretowej, portrety tego typu zakładały „subiektywną charakterystykę modela“ oraz „spotęgowania tak formalne, jak i psychologiczne“. Rzeczywiście – twarz modelki została przekształcona, choć jej rysy pozostały rozpoznawalne – niebieskie oczy, czerwone usta oraz krótka fryzura z przedziałkiem pośrodku znane są z innych jej portretów i fotografii. Szkicowe wykonanie i ciekawa kompozycja – przedstawienie samej głowy w tzw. ciasnym kadrze, tj. bez jej górnej części oraz lewej strony, podnosi ekspresję wizerunku i stwarza wrażenie, jakby modelka spoglądała na widza zza okiennej ramy. Lekki wyraz dezaprobaty malujący się na jej twarzy sugeruje, że jest niezbyt zadowolona z tego, co właśnie widzi. Być może – nie podobał się jej stan artysty po zażyciu narkotyku i nie chciała być portretowana w tej sytuacji?
Portret jest więc nie tylko interesującym dziełem Witkacego i efektownym wizerunkiem bliskiej mu kobiety, lecz także zapisem życia artysty w okresie, kiedy bardzo intensywnie tworzył.
wg ekspertyzy dr Anny Żakiewicz