Wierusz-Kowalski, sam będąc zapalonym myśliwym, namalował wiele obrazów ze scenami z różnych polowań. Z wielkim znawstwem malował też polowania z chartami na zające czy lisa. Mające długą tradycję, by wspomnieć chociażby Pana Tadeusza, łowy z chartami były sztuką samą w sobie: myśliwy towarzyszył psom konno i w odpowiednim momencie spuszczał je ze smyczy, by mogły dogonić zwierzynę. Charty musiały być doskonale ułożone i zgrane, a sam myśliwy musiał być znakomitym jeźdźcem i mieć dobrego konia, by sprostać im w gonitwie po bezdrożach.
W obrazie Polowanie z chartami na zające Wierusz-Kowalski przedstawił chwilę, gdy myśliwi wstrzymali konie i przystanęli w ośnieżonym polu, wypatrując zapewne kolejnych zajęcy, za którymi można będzie poszczuć, trzymane jeszcze na smyczy charty. Jeden, uszczuty już zając, zwisa przy siodle pierwszoplanowego jeźdźca. Rozległy pejzaż przepełnia przyćmione światło zimowego słońca, a - dzięki maestrii malarza - w powietrzu domyślamy się wilgoci.
olej, deska (parkiet)
30,9 x 35,4 cm
sygn. p.d.: A. Wierusz Kowalski
Na odwr. mała nalepka z wpisanym atramentem numerem: 14036. Ponadto napis kredką: 53.
Proweniencja:
Pierwotnie oraz był własnością Clarence’a Johna Cudahy (1887-1943), amerykańskiego polityka i dyplomaty, w latach 1933-1937 ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce. Następnie znajdował się w kolekcji prywatnej w USA.
Wierusz-Kowalski, sam będąc zapalonym myśliwym, namalował wiele obrazów ze scenami z różnych polowań. Z wielkim znawstwem malował też polowania z chartami na zające czy lisa. Mające długą tradycję, by wspomnieć chociażby Pana Tadeusza, łowy z chartami były sztuką samą w sobie: myśliwy towarzyszył psom konno i w odpowiednim momencie spuszczał je ze smyczy, by mogły dogonić zwierzynę. Charty musiały być doskonale ułożone i zgrane, a sam myśliwy musiał być znakomitym jeźdźcem i mieć dobrego konia, by sprostać im w gonitwie po bezdrożach.
W obrazie Polowanie z chartami na zające Wierusz-Kowalski przedstawił chwilę, gdy myśliwi wstrzymali konie i przystanęli w ośnieżonym polu, wypatrując zapewne kolejnych zajęcy, za którymi można będzie poszczuć, trzymane jeszcze na smyczy charty. Jeden, uszczuty już zając, zwisa przy siodle pierwszoplanowego jeźdźca. Rozległy pejzaż przepełnia przyćmione światło zimowego słońca, a - dzięki maestrii malarza - w powietrzu domyślamy się wilgoci.