Na pierwszej indywidualnej wystawie, która odbyła się w Zachęcie w 1957 roku, Dominik pokazał prace olejne, akwarele, rysunku, wyklejanki, a także 5 tkanin z lat 1956-1957. W tekście wstępnym Aleksander Wojciechowski zwracał uwagę na swoistą konsekwencję w myśleniu o obrazie przy różnorodności technik: „Jego drzeworyty pokazywaliśmy na ostatniej Biennale w Wenecji, za grafikę otrzymywał nagrody, wyróżnienia, zakupy. [...] Jego grafiki były malarskie, barwne w działaniu nawet wówczas gdy kolor stanowił jedynie drobne akcenty w całości kompozycji. Potem rodziły się naprzemian prace olejne, rysunki, drzeworyty, akwarele. Zacierały się granice między technikami, wszystko służyć zaczęło wspólnemu celowi: przeżycia koloru. Pokazania emocjonalnego oddziaływania barwnej płaszczyzny, plamy, linii... W ostatnich pracach Dominika szukać musimy przeżyć czysto malarskich. Wzruszeń estetycznych wyzwolonych od działania tematu, anegdoty lub dociekań intelektualnych. Pozostają natomiast eksperymenty malarskie, powtarzane wielokrotnie w różnych technikach” (Tadeusz Dominik, listopad 1957, Warszawa „Zachęta” [kat. wyst.], Warszawa 1957, s. nlb.).
W 1961 roku na wystawie prac prof. Anny Śledziewskiej i zespołu jej pracowni w Zachęcie, Dominik zaprezentował dwie tkaniny. We wstępie do katalogu czytamy: „Tkaniny eksponowane na wystawie są dziełem malarzy. Nasuwa się pytanie w jakiej mierze ten tradycyjny ograniczony w możliwościach warsztat tkacki hamuje wizję malarską? Tymczasem poszczególne kompozycje pokazują, że technika może stać się instrumentem świadomego wyrażania problemów malarskich. [...] W takim ujęciu tkactwo przestaje być rzemiosłem, a staje się dziełem malarskim realizowanym w innym materiale niże olej i farba” (Zofia Szydłowska, Kilka słów o tkaninie współczesnej, [w:] Tkanina artystyczna. Szkło, kwiecień 1961, Warszawa „Zachęta” [kat. wyst.], Warszawa 1961, s. nlb). To, co charakteryzowało prace tkackie polskich artystów z lat 60. i 70., i co spowodowało, że nazwano całą tę grupę twórców „polską szkołą tkaniny”, było - według Marty Kowalewskiej - „rzeźbiarsko-malarskie myślenie”, „traktowanie materiału jako integralnego elementu dzieła sztuki” oraz „poetyka przekazu” (M. Kowalewska, Historia rewolucji, [w:] Splendor tkaniny, 9.03-19.05.2013, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki [kat. wyst.], Warszawa 2013, s. 16).
gobelin/wełna, len, 100 x 113 cm
sygnowany, datowany i opisany na odwrocie, na naszywce: DOMINIK | GOBELIN | 1979 | 100 x 115 | „Pejzaż” parafka autorska oraz numery inwentaryzacyjne i nieczytelne pieczątki
Na pierwszej indywidualnej wystawie, która odbyła się w Zachęcie w 1957 roku, Dominik pokazał prace olejne, akwarele, rysunku, wyklejanki, a także 5 tkanin z lat 1956-1957. W tekście wstępnym Aleksander Wojciechowski zwracał uwagę na swoistą konsekwencję w myśleniu o obrazie przy różnorodności technik: „Jego drzeworyty pokazywaliśmy na ostatniej Biennale w Wenecji, za grafikę otrzymywał nagrody, wyróżnienia, zakupy. [...] Jego grafiki były malarskie, barwne w działaniu nawet wówczas gdy kolor stanowił jedynie drobne akcenty w całości kompozycji. Potem rodziły się naprzemian prace olejne, rysunki, drzeworyty, akwarele. Zacierały się granice między technikami, wszystko służyć zaczęło wspólnemu celowi: przeżycia koloru. Pokazania emocjonalnego oddziaływania barwnej płaszczyzny, plamy, linii... W ostatnich pracach Dominika szukać musimy przeżyć czysto malarskich. Wzruszeń estetycznych wyzwolonych od działania tematu, anegdoty lub dociekań intelektualnych. Pozostają natomiast eksperymenty malarskie, powtarzane wielokrotnie w różnych technikach” (Tadeusz Dominik, listopad 1957, Warszawa „Zachęta” [kat. wyst.], Warszawa 1957, s. nlb.).
W 1961 roku na wystawie prac prof. Anny Śledziewskiej i zespołu jej pracowni w Zachęcie, Dominik zaprezentował dwie tkaniny. We wstępie do katalogu czytamy: „Tkaniny eksponowane na wystawie są dziełem malarzy. Nasuwa się pytanie w jakiej mierze ten tradycyjny ograniczony w możliwościach warsztat tkacki hamuje wizję malarską? Tymczasem poszczególne kompozycje pokazują, że technika może stać się instrumentem świadomego wyrażania problemów malarskich. [...] W takim ujęciu tkactwo przestaje być rzemiosłem, a staje się dziełem malarskim realizowanym w innym materiale niże olej i farba” (Zofia Szydłowska, Kilka słów o tkaninie współczesnej, [w:] Tkanina artystyczna. Szkło, kwiecień 1961, Warszawa „Zachęta” [kat. wyst.], Warszawa 1961, s. nlb). To, co charakteryzowało prace tkackie polskich artystów z lat 60. i 70., i co spowodowało, że nazwano całą tę grupę twórców „polską szkołą tkaniny”, było - według Marty Kowalewskiej - „rzeźbiarsko-malarskie myślenie”, „traktowanie materiału jako integralnego elementu dzieła sztuki” oraz „poetyka przekazu” (M. Kowalewska, Historia rewolucji, [w:] Splendor tkaniny, 9.03-19.05.2013, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki [kat. wyst.], Warszawa 2013, s. 16).