Jerzy Nowosielski po raz pierwszy zetknął się z bogatą kolekcją ikon, gdy jako nastolatek zwiedzał Muzeum Ukraińskie. Wspominał później w wywiadach: "Pierwszy raz spotkałem się z wielką sztuką w takim stężeniu i w takiej ilości. Wrażenie było tak silne, że tego spotkania nigdy nie zapomnę. Patrząc odczuwałem po prostu ból fizyczny... Nie byłem w stanie przejść z jednej sali do drugiej [...] Wszystko to, co później w ciągu życia realizowałem w malarstwie, było, choćby nawet pozornie stanowiło odejście, określone tym pierwszym zetknięciem się z ikonami we lwowskim muzeum."
Artysta bezbłędnie łączył wschodniogalicyjską tradycję malowania ikon z trendami w sztuce współczesnej, tworząc niepowtarzalny i z łatwością rozpoznawalny styl. W rozmowie z Elżbietą Dzikowską wspomniał: "Uważam bowiem, że sztuka malarska, sztuka przedstawiająca należy właśnie do domeny sacrum. Ponieważ najbardziej wyrazistym tego przykładem - jeśli chodzi o teoretyczne jej zaplecze - jest ikona, dlatego zainteresowała mnie ona najbardziej i moje malarstwo znajduje się istotnie pod jej wpływem. [...] Każde dzieło malarskie, jeśli tylko przekracza pewien poziom, jeśli jest udane - należy do domeny sacrum".
W oferowanym obrazie widzimy w centrum "uwspółcześnioną", nagą orantę, której świętość zaznaczona jest jedynie czerwonym nimbem. Po bokach dwie kolumny z drobnymi scenkami z tytułową bohaterką, przez co praca silnie nawiązuje do ikon świętych z ukazanymi dookoła scenkami z ich życia.
Praca pochodzi z wczesnego okresu twórczości artysty i można ją uznać za niemal kwintesencję jego stylu z lat 60.

420
Jerzy NOWOSIELSKI (1923 Kraków - 2011 Kraków)

Oranta, 1961

olej, płótno; 77 x 56,5 cm;
sygn. i opis autorski na odwrocie: ORANTA JERZY NOWOSIELSKI 1961.

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Jerzy Nowosielski po raz pierwszy zetknął się z bogatą kolekcją ikon, gdy jako nastolatek zwiedzał Muzeum Ukraińskie. Wspominał później w wywiadach: "Pierwszy raz spotkałem się z wielką sztuką w takim stężeniu i w takiej ilości. Wrażenie było tak silne, że tego spotkania nigdy nie zapomnę. Patrząc odczuwałem po prostu ból fizyczny... Nie byłem w stanie przejść z jednej sali do drugiej [...] Wszystko to, co później w ciągu życia realizowałem w malarstwie, było, choćby nawet pozornie stanowiło odejście, określone tym pierwszym zetknięciem się z ikonami we lwowskim muzeum."
Artysta bezbłędnie łączył wschodniogalicyjską tradycję malowania ikon z trendami w sztuce współczesnej, tworząc niepowtarzalny i z łatwością rozpoznawalny styl. W rozmowie z Elżbietą Dzikowską wspomniał: "Uważam bowiem, że sztuka malarska, sztuka przedstawiająca należy właśnie do domeny sacrum. Ponieważ najbardziej wyrazistym tego przykładem - jeśli chodzi o teoretyczne jej zaplecze - jest ikona, dlatego zainteresowała mnie ona najbardziej i moje malarstwo znajduje się istotnie pod jej wpływem. [...] Każde dzieło malarskie, jeśli tylko przekracza pewien poziom, jeśli jest udane - należy do domeny sacrum".
W oferowanym obrazie widzimy w centrum "uwspółcześnioną", nagą orantę, której świętość zaznaczona jest jedynie czerwonym nimbem. Po bokach dwie kolumny z drobnymi scenkami z tytułową bohaterką, przez co praca silnie nawiązuje do ikon świętych z ukazanymi dookoła scenkami z ich życia.
Praca pochodzi z wczesnego okresu twórczości artysty i można ją uznać za niemal kwintesencję jego stylu z lat 60.