"Drugi syn Jacka Mierzejewskiego i Stanisławy z domu Brzezińskiej. Ojciec jego był wybitnym malarzem polskiego Modernizmu. Zmarł na gruźlicę w 1925 roku w wieku 41 lat. Jerzy miał wówczas 8 lat, jego brat Andrzej, który również został malarzem, lat 10. Tradycja rodzinna ma często moc równą przeznaczeniu. Jest przeznaczeniem. Usytuowanie w takiej tradycji wymusza rzemieślniczą rzetelność, powagę powołania, poczucie wysokich wymagań. To zobowiązanie. Dzieciństwo spędzone na wsi, w Piotrowicach, majątku rodzinnym, przemijało w atmosferze skupionej ciszy wokół śmiertelnie chorego ojca. Malował on do ostatnich chwil życia. Piszący o Jerzym Mierzejewskim zwracali uwagę na to, że w przeciwieństwie do brata Andrzeja, jego droga do malarstwa nie była prosta i oczywista. [...].
Ważnym etapem artystycznego życia była praca w łódzkiej Szkole Filmowej, w której byl profesorem. Uświadomiła mu ona zasadniczą odrębność obrazu sztalugowego, wbrew nowoczesnym tendencjom do szukania raczej syntezy niż odrębności poszczególnych gałęzi sztuki. W swojej krótkiej autobiografii w katalogu wydanym z okazji wystawy w Galerii Związku Polskich Artystów Plastyków, Mierzejewski napisał: "Malując przez cały czas mojej pracy pedagogicznej, zmuszony byłem do konfrontacji struktury dzieła filmowego i obrazu malarskiego. Z doświadczeń tych wyciągnąłem wiele konstruktywnych wniosków. Przede wszystkim wyrobiłem sobie pogląd na to, czym jest treść dla dzieła sztuki i przy pomocy jakich środków formalnych treść tę wypowiedzieć, by osiągnąć dzieło spoiste. Uzmysłowiłem sobie również, że w przeciwieństwie do filmu, podstawowa cecha obrazu malarskiego - jednoczesność postrzegania - stanowi fundamentalną siłę malarstwa. Zawarta w obrazie energia twórcza emanuje zawsze, a więc jest od czasu niezależna, z natury ponadczasowa" […].
Obrazy Mierzejewskiego są jakby przesłonięte lekko zakurzonymi, rozbłękitnionymi szybami. To za sprawą powidokowych barw. Obrazy wydobyte ze wzrokowej pamięci, w których zachowało się tylko co najistotniejsze. Są na tyle silne, że stoją jeszcze po stronie życia, lecz odnosimy wrażenie, że lada moment zacznie się w nich proces starzenia, że kontury rozmyją się, a one same zapadną się w ciemność. Ta ciemność, którą przywołują, która jakby niewidzialnie je spowija, to jest właśnie owa tajemnica, o której mówi Mierzejewski". […].
Rozpiętość błękitu w tym malarstwie jest zadziwiająca w swoim bogactwie, od błękitu bliskiego szarości do błękitu, gdzie pobrzmiewa ton zielony. Upodobanie to skłoniło artystę do podjęcia malowania morskich pejzaży. [...] Błękit jest nam bliski przede wszystkim jako kolor nieba. Bledszy i chłodniejszy, ocierający się o szarość i zieleń, wywołuje w naszych szerokościach wrażenie pustej i bezgranicznej przestrzeni. Głębokie morza wchłaniają ten kolor i rozmaicie go odbijają, od stłumionego kobaltu do świetlisty lazur. Można tego bogactwa doświadczyć w szczególności w obrazach morza, które dla każdego malarza jest trudnym wyzwaniem. Błękit jest barwą najdalszych miejsc i ostatecznych stopni niedostępnych życiu. Jest on oznaką życia duchowego, a w fioletowych odmianach jest oznaką martwoty ciała" (Maciej Mazurek, w katalogu wystawy Mierzejewskich w warszawskim Muz. Narodowym, 2004).
olej na płótnie, 89 x 116 cm,
na odwrocie "513" (numer w katalogu dzieł artysty) oraz na krośnie autorska metryczka obrazu.
"Drugi syn Jacka Mierzejewskiego i Stanisławy z domu Brzezińskiej. Ojciec jego był wybitnym malarzem polskiego Modernizmu. Zmarł na gruźlicę w 1925 roku w wieku 41 lat. Jerzy miał wówczas 8 lat, jego brat Andrzej, który również został malarzem, lat 10. Tradycja rodzinna ma często moc równą przeznaczeniu. Jest przeznaczeniem. Usytuowanie w takiej tradycji wymusza rzemieślniczą rzetelność, powagę powołania, poczucie wysokich wymagań. To zobowiązanie. Dzieciństwo spędzone na wsi, w Piotrowicach, majątku rodzinnym, przemijało w atmosferze skupionej ciszy wokół śmiertelnie chorego ojca. Malował on do ostatnich chwil życia. Piszący o Jerzym Mierzejewskim zwracali uwagę na to, że w przeciwieństwie do brata Andrzeja, jego droga do malarstwa nie była prosta i oczywista. [...].
Ważnym etapem artystycznego życia była praca w łódzkiej Szkole Filmowej, w której byl profesorem. Uświadomiła mu ona zasadniczą odrębność obrazu sztalugowego, wbrew nowoczesnym tendencjom do szukania raczej syntezy niż odrębności poszczególnych gałęzi sztuki. W swojej krótkiej autobiografii w katalogu wydanym z okazji wystawy w Galerii Związku Polskich Artystów Plastyków, Mierzejewski napisał: "Malując przez cały czas mojej pracy pedagogicznej, zmuszony byłem do konfrontacji struktury dzieła filmowego i obrazu malarskiego. Z doświadczeń tych wyciągnąłem wiele konstruktywnych wniosków. Przede wszystkim wyrobiłem sobie pogląd na to, czym jest treść dla dzieła sztuki i przy pomocy jakich środków formalnych treść tę wypowiedzieć, by osiągnąć dzieło spoiste. Uzmysłowiłem sobie również, że w przeciwieństwie do filmu, podstawowa cecha obrazu malarskiego - jednoczesność postrzegania - stanowi fundamentalną siłę malarstwa. Zawarta w obrazie energia twórcza emanuje zawsze, a więc jest od czasu niezależna, z natury ponadczasowa" […].
Obrazy Mierzejewskiego są jakby przesłonięte lekko zakurzonymi, rozbłękitnionymi szybami. To za sprawą powidokowych barw. Obrazy wydobyte ze wzrokowej pamięci, w których zachowało się tylko co najistotniejsze. Są na tyle silne, że stoją jeszcze po stronie życia, lecz odnosimy wrażenie, że lada moment zacznie się w nich proces starzenia, że kontury rozmyją się, a one same zapadną się w ciemność. Ta ciemność, którą przywołują, która jakby niewidzialnie je spowija, to jest właśnie owa tajemnica, o której mówi Mierzejewski". […].
Rozpiętość błękitu w tym malarstwie jest zadziwiająca w swoim bogactwie, od błękitu bliskiego szarości do błękitu, gdzie pobrzmiewa ton zielony. Upodobanie to skłoniło artystę do podjęcia malowania morskich pejzaży. [...] Błękit jest nam bliski przede wszystkim jako kolor nieba. Bledszy i chłodniejszy, ocierający się o szarość i zieleń, wywołuje w naszych szerokościach wrażenie pustej i bezgranicznej przestrzeni. Głębokie morza wchłaniają ten kolor i rozmaicie go odbijają, od stłumionego kobaltu do świetlisty lazur. Można tego bogactwa doświadczyć w szczególności w obrazach morza, które dla każdego malarza jest trudnym wyzwaniem. Błękit jest barwą najdalszych miejsc i ostatecznych stopni niedostępnych życiu. Jest on oznaką życia duchowego, a w fioletowych odmianach jest oznaką martwoty ciała" (Maciej Mazurek, w katalogu wystawy Mierzejewskich w warszawskim Muz. Narodowym, 2004).