„Moja sztuka rozwija się naokoło modlitwy, naokoło zetknięcia się ducha ludzkiego z Bogiem (…) modlitwa ducha i ciała to najwyższe objawy ludzkie, najgodniejsze do przedstawienia w sztuce”. Wlastimil Hofman Pamiętnik, 27 VII 1915
Stwierdzenie, że twórczość Wlastimila Hofmana skupiała się na malarstwie religijnym jest jak najbardziej zasadne, lecz ogólne i niejako powierzchownie traktujące dorobek artysty. Kluczowe dla jej zrozumienia są słowa samego artysty, który konstatował, że jest „malarzem myśli i przeżyć” (B. Czajkowski, Portret z pamięci, Wrocław 1971, s. 137). Hofman w sposób symboliczny obrazuje emocjonalną sferę swoich modeli, prostych i doświadczonych przez życie ludzi, których odbiera jako szczerych i autentycznych. Przede wszystkim jednak obrazy artysty należy odczytywać jako swoistą malarską autobiografię, w której niczym w zwierciadle, odbija się wrażliwy i pełen żarliwości duch oraz intelekt malarza. Hofman nie pozostawia nam co do tego żadnych wątpliwości, co potwierdza zapis sporządzony przez artystę w Szklarskiej Porębie dn. 19 września 1956 r. (cyt. za: Wlastimil Hofman. Autobiografia, Warszawa 2020, s. 9): „Całą mą przeszłość znajdziesz w mych obrazach Podaną ściśle w sposób najwierniejszy, W cnotliwym pięknie oraz grzechu skazach, Nawet i szczegół życia najdrobniejszy” Hofman był człowiekiem głęboko uduchowionym, a jego religijność przybrała na sile zwłaszcza po powrocie do kraju po emigracji w czasie II wojny światowej. Pierwiastek duchowy w twórczości malarza wybrzmiewał już w jego wczesnych pracach i towarzyszył mu przez całe późniejsze życie. Przez Stanisława Przybyszewskiego został ochrzczony mianem „polskiego Fra Angelico” (Zbiorowa wystawa prac W. Hofmanna w Pradze, „Sztuki Piękne” 1924–1925, nr 4, s. 193). Punktem zwrotnym była na pewno realizacja obrazu zatytułowanego „Spowiedź” (1906 r.), znajdującego się obecniew zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Artysta był wierny raz obranemu kierunkowi, wypływającemu z osobistych przeżyć i przekonań: „Droga do najwyższego celu w sztuce prowadzi przez ciągłe i coraz głębsze docieranie do swego ja i tym samym do niezbaczania pod żadnymi pozorami z tej drogi, choćby sprzysięgał się cały świat przeciwko nam. Uważam, że wszystko co się robi bez przekonania – dla tak zwanej mody, musi pierwej lub później runąć, bo taka jest kolej rzeczy” (B. Czajkowski, op. cit., s. 139). Parę lat później zapisał: „Zrozumiałem to wprawdzie od dawna, że im wyższy duch, tym cięższym będzie jego krzyż i ze ten krzyż jest zbawieniem. Każdy twórca jedynie przez cierpienie oczyszczające podnosi wzwyż z Bożą pomocą swoją twórczość. Nie ma innej drogi. Zleniwienie ducha jest tu, na ziemi, największym grzechem” (Szklarska Poręba, 7 II 1951, cyt. za: Wlastimil Hofman…, op. cit. s. 26). Jakoby dla potwierdzenia tych głęboko zakorzenionych przekonań artysta tworzył niemal bez przerwy, nawet będąc już schorowanym, i zapełniał płótna Madonnami, aniołami, świątkami, wizerunkami rozmodlonych starców i dzieci. Ukazywał w sposób przejmujący pełną melancholii zadumę, żarliwość serc, zestawiał Starość z Młodością, poruszał tematy odnoszące się do kwestii eschatologicznych. Realizacje te odbiegają od typowych przedstawień religijnych, dedykowanych do świątyń. Pod względem ikonograficznym niejednokrotnie ograniczone są do jednego atrybutu, symbolu, reszta dopełnia się w oczach widza, narracja rozgrywa się w świeckim kostiumie. Prezentowane dzieło pochodzi z najlepszego, przedwojennego okresu w twórczości Hofmana. W pełni realizuje założenia, które malarz powziął i którym pozostawał wierny. Zachwyca pod względem rysunku, wyczucia kolorystycznego oraz ukazuje artystę jako doskonałego obserwatora, który umiejętnie oddaje psychologizm postaci, który w istocie jest „malarzem myśli i przeżyć”.
olej, tektura, 67 x 94 cm w świetle oprawy
sygn. i dat. p. d.: „Wlastimil Hofman 1921”
na odwrocie olejny szkic przedstawiający siedzący akt oraz stempel Prezydium Rady Narodowej zezwalający na wywóz zza granicę z 1957 roku.
„Moja sztuka rozwija się naokoło modlitwy, naokoło zetknięcia się ducha ludzkiego z Bogiem (…) modlitwa ducha i ciała to najwyższe objawy ludzkie, najgodniejsze do przedstawienia w sztuce”. Wlastimil Hofman Pamiętnik, 27 VII 1915
Stwierdzenie, że twórczość Wlastimila Hofmana skupiała się na malarstwie religijnym jest jak najbardziej zasadne, lecz ogólne i niejako powierzchownie traktujące dorobek artysty. Kluczowe dla jej zrozumienia są słowa samego artysty, który konstatował, że jest „malarzem myśli i przeżyć” (B. Czajkowski, Portret z pamięci, Wrocław 1971, s. 137). Hofman w sposób symboliczny obrazuje emocjonalną sferę swoich modeli, prostych i doświadczonych przez życie ludzi, których odbiera jako szczerych i autentycznych. Przede wszystkim jednak obrazy artysty należy odczytywać jako swoistą malarską autobiografię, w której niczym w zwierciadle, odbija się wrażliwy i pełen żarliwości duch oraz intelekt malarza. Hofman nie pozostawia nam co do tego żadnych wątpliwości, co potwierdza zapis sporządzony przez artystę w Szklarskiej Porębie dn. 19 września 1956 r. (cyt. za: Wlastimil Hofman. Autobiografia, Warszawa 2020, s. 9): „Całą mą przeszłość znajdziesz w mych obrazach Podaną ściśle w sposób najwierniejszy, W cnotliwym pięknie oraz grzechu skazach, Nawet i szczegół życia najdrobniejszy” Hofman był człowiekiem głęboko uduchowionym, a jego religijność przybrała na sile zwłaszcza po powrocie do kraju po emigracji w czasie II wojny światowej. Pierwiastek duchowy w twórczości malarza wybrzmiewał już w jego wczesnych pracach i towarzyszył mu przez całe późniejsze życie. Przez Stanisława Przybyszewskiego został ochrzczony mianem „polskiego Fra Angelico” (Zbiorowa wystawa prac W. Hofmanna w Pradze, „Sztuki Piękne” 1924–1925, nr 4, s. 193). Punktem zwrotnym była na pewno realizacja obrazu zatytułowanego „Spowiedź” (1906 r.), znajdującego się obecniew zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Artysta był wierny raz obranemu kierunkowi, wypływającemu z osobistych przeżyć i przekonań: „Droga do najwyższego celu w sztuce prowadzi przez ciągłe i coraz głębsze docieranie do swego ja i tym samym do niezbaczania pod żadnymi pozorami z tej drogi, choćby sprzysięgał się cały świat przeciwko nam. Uważam, że wszystko co się robi bez przekonania – dla tak zwanej mody, musi pierwej lub później runąć, bo taka jest kolej rzeczy” (B. Czajkowski, op. cit., s. 139). Parę lat później zapisał: „Zrozumiałem to wprawdzie od dawna, że im wyższy duch, tym cięższym będzie jego krzyż i ze ten krzyż jest zbawieniem. Każdy twórca jedynie przez cierpienie oczyszczające podnosi wzwyż z Bożą pomocą swoją twórczość. Nie ma innej drogi. Zleniwienie ducha jest tu, na ziemi, największym grzechem” (Szklarska Poręba, 7 II 1951, cyt. za: Wlastimil Hofman…, op. cit. s. 26). Jakoby dla potwierdzenia tych głęboko zakorzenionych przekonań artysta tworzył niemal bez przerwy, nawet będąc już schorowanym, i zapełniał płótna Madonnami, aniołami, świątkami, wizerunkami rozmodlonych starców i dzieci. Ukazywał w sposób przejmujący pełną melancholii zadumę, żarliwość serc, zestawiał Starość z Młodością, poruszał tematy odnoszące się do kwestii eschatologicznych. Realizacje te odbiegają od typowych przedstawień religijnych, dedykowanych do świątyń. Pod względem ikonograficznym niejednokrotnie ograniczone są do jednego atrybutu, symbolu, reszta dopełnia się w oczach widza, narracja rozgrywa się w świeckim kostiumie. Prezentowane dzieło pochodzi z najlepszego, przedwojennego okresu w twórczości Hofmana. W pełni realizuje założenia, które malarz powziął i którym pozostawał wierny. Zachwyca pod względem rysunku, wyczucia kolorystycznego oraz ukazuje artystę jako doskonałego obserwatora, który umiejętnie oddaje psychologizm postaci, który w istocie jest „malarzem myśli i przeżyć”.