na odwrocie nalepki:
1) wystawowa z pieczęcią – „CITY OF MANCHESTER/ ART GALLERY/8659
2) wystawowa z opisem pracy i numerem 49 –„Collection arranged by/THE ART. EXHIBITION BUREAU/ 3-5 BURLINGTON GARDENS, LONDON”; Exhibition: „Polish Exhibition”(maszynopis) z tytułem pracy i autorem
3) nalepka z Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie z nr 44251 oraz tytułem pracy
4) nalepka z firmy ramiarskiej „James Bourlet & Sons, Ltd.” z numerem „B5369(…)” ponadto są pieczęcie (nieczytelne) oraz nierozpoznane fragmenty naklejek
Pochodzenie:
– kolekcja rodziny artysty, Polska
Wystawiany:
– Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie w 1938 r., Bractwo św. Łukasza, luty – marzec 1938 r.
– „Polish Art”, The Art Exhibition Bureau, Londyn, 1939
– Art Gallery, City of Manchester, około 1939-41
– Jeremi Kubicki (wystawa monograficzna), Muzeum Okręgowe w Toruniu, lipiec 1975,(bez katalogu)
– „Malarze z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego. Bractwo św. Łukasza – Szkoła Warszawska– Loża Wolnomalarska – Grupa Czwarta”, wrzesień – październik 1978, Muzeum Narodowe w Warszawie
Reprodukowany:
– Katalog wystawy „Malarze z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego. Bractwo św. Łukasza – Szkoła Warszawska – Loża Wolnomalarska – Grupa Czwarta”, wrzesień
– październik 1978, Muzeum Narodowe w Warszawie, il. 45, kat.118
– Maria Anna Rudzka, „Kubicki Jeremi” [w:] Słownik Malarzy Polskich od dwudziestolecia międzywojennego do końca XX wieku”, tom 2, Warszawa
2001, str. 178
– A. K. Olszewski, „Dzieje Sztuki Polskiej 1890-1980 w zarysie”, Warszawa 1988, poz. 101 „Manewry”
Opisywany:
– Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie w 1938 r., Bractwo św. Łukasza, luty – marzec 1938 r. Przewodnik Nr 130, s. s. 12 (poz. 127)
– Katalog wystawy „Malarze z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego. Bractwo św. Łukasza – Szkoła Warszawska – Loża Wolnomalarska – Grupa Czwarta”, wrzesień – październik 1978, Muzeum Narodowe w Warszawie, kat. 118, s. poz. 45
– H.Kubaszewska, Jeremi Kubicki [w:] Słownik artystów polskich i obcych w Polsce działających (zmarłych przed 1966 r.) : malarze, rzeźbiarze, graficy. T. 4 pod red. J.M. Białostockiej i J.Derwojeda, Wrocław 1986, s. 321, 322
„Jeremi Kubicki szedł wielkimi krokami. Każdy, kto śledził błyskawiczny rozwój jego talentu, musiał podziwiać prostotę, z jaką ten młody chłopiec szedł na podbój świata. Tak jest na podbój świata. Jeremi Kubicki nie był artystą z zaścianka. Nie był prowincjonalną wielkością. [...] Przejaw talentu był niewątpliwy. Iskra Boża z nich promieniała, zdobywając i przykuwając każdego od pierwszego spojrzenia”.
Piotr Sarzyński, Maja Wolny, “Kronika śmierci przedwczesnych”, Warszawa 2000, str. 69
Obraz „Manewry” autorstwa Jeremiego Kubickiego stanowi unikatową spuściznę po artyście, który choć odszedł przedwcześnie w wieku zaledwie dwudziestu siedmiu lat, swoją twórczością zdążył zyskać uznanie wśród krytyki, zdobywając grand prix na międzynarodowej wystawie w Paryżu w 1937 roku. Jeremi Kubicki wyróżniał się spośród swoich kolegów malarzy, zarówno osobowościowo, jak również pod względem podejścia do samego procesu twórczego i finalnego dzieła. Nie umknęło to wyczuciu profesora Tadeusza Pruszkowskiego, który we wspomnieniach pośmiertnych poświęconych Kubickiemu na łamach „Wiadomości Literackich” pisał: „Niepodobna w niewielu zdaniach zamknąć bogactwa jego osobowości, na którą składały się wysoki artyzm malarstwa, prostota pojmowania rzeczy i komunikowania bliźniemu w najinteligentniejszy sposób swych pojęć, orzeczeń i sądów, dowcipny, całkiem niepowszedni sarkazm, a przedewszystkiem despotyczna oryginalność w postępowaniu i tworzeniu (…) Jeremi okazał się od początku malarzem uzdolnionym wyjątkowo. Ołówek, węgiel, pędzel dzierżył w zamkniętej garści w sposób różny od „reszty ludzkości”, która do tego celu posługuje się trzema pierwszymi palcami. Rysował i malował uczciwie modela bez większego zapału i rezultatu. Gdy przychodziły okresy pracy pamięciowej, kompozycyjnej, szybko zaczął dystansować swych kolegów. Malował wtedy z pasją i smakoszostwem wiele godzin dziennie. Szybko, bardzo szybko wynalazł sobie własną oryginalną technikę prowadzenia obrazu. Na przygotowanym panneau, z lewej strony w górnej części zaczynał malować jakiś fragment, składający się przeważnie z kawałka pejzażu architektury i figury. Po „odrobieniu go na czysto”, jak mówił, znaczy po kompletnym skończeniu, rysował ołówkiem fragment przylegający, malował go niezwłocznie tą samą metodą, potem malował znów najbliższe sąsiedztwo i tak dalej do samego końca, który wypadał w prawym rogu panneau. Nigdy nie komponował całego obrazu. Niepodobna było od niego otrzymać szkicu zamierzonej kompozycji, a jeżeli taki szkic przedstawił, obraz był w rezultacie całkiem inną kompozycją” (T. Pruszkowski, O Jeremim Kubickim, „Wiadomości Literackie” 1939, nr 20, s. 4).
„Manewry” stanowią kwintesencję tego unikalnego stylu artystycznego Kubickiego. Wielopostaciowe przedstawienie dzieli obraz na kilka wątków. Na pierwszym planie artysta namalował kobiety zachowując ich cechy indywidualne. „Jego długonogie, gibkie, powabne i powiewne panie mają swój smaczek [...] jest tam duża zręczność rysunku [...] narracja swego rodzaju, pomysłowość i odwaga” (E. Arct, „Plastyka”, 1938, R. 4 nr 2–3, Warszawa 1938, str. 56). Jak pisał Eugeniusz Arct, artysta „daje sobie doskonale radę z dużymi płaszczyznami, ma silnie zaostrzony zmysł spostrzegawczy, ma dar kompozycji” (E. Arct, Plastyka, 1938, R. 4 nr 2–3, Warszawa 1938, str. 56). Odzwierciedlenie tych słów można znaleźć w prezentowanym obrazie „Manewry”. Paradoksalnie, tytułowe manewry wojsk są trzecioplanowym elementem kompozycji. Artysta przedstawił różne formacje wojsk II RP: piechotę, artylerię i polskie samoloty myśliwskie. Wątki militarne pojawiły się również w innych pracach Jeremiego Kubickiego, jak na przykład w „Zdobyciu Sandomierza” (IL.1). Zarówno w jednym, jak i w drugim obrazie uchwycono żołnierzy od tyłu. „Ujmowanie idących postaci od tyłu to zabieg odpersonalizowujący, nadający figurze ludzkiej status ożywiającego pejzaż sztafażu, ale także rolę elementu znaczącego dla ogólnej wymowy dzieła.” (I. Kossowska, „Artystyczna rekonkwista. Sztuka w międzywojennej Polsce i Europie”
2017, s. 500).
Szczególną uwagę w „Manewrach” przyciągają namalowane kobiety. Jak pisał Andrzej Olszewski Jeremi „finezyjnym rysunkiem i delikatnym kolorytem tworzył nieco odrealniony świat zwiewnych postaci kobiecych, maszerujących żołnierzy, krajobrazów” (A. K. Olszewski, „Dzieje Sztuki Polskiej 1890–1980 w zarysie”, Warszawa 1988., str. 62). Sylwetki kobiet, zgrupowane po trzy, czasem cztery w różnych miejscach i strefach kompozycji obrazu, przywołują skojarzenia z mitologiczną symboliką „Trzech Gracji” jako ideału piękna i cnót. Postać kobieca znajdująca się najbliżej prawej dolnej krawędzi wzrokiem przepełnionym emocjami spogląda bezpośrednio na widza. Przed nią w ruchu uchwycono dwie kolejne sylwetki. Natomiast w oddaleniu, w lewym dolnym rogu znajduje się samotna kobieta w czerni z pieskiem – jest to żona Jeremiego Kubickiego – Anna Róża Henneberg (zwana Hanną). Była malarką, a także pilotką – pierwszą kobietą wyszkoloną w warszawskim aeroklubie. Hanna pochodziła z rodziny znanych przedsiębiorców, znanych z produkcji na skalę przemysłową sproszkowanego mleka dla niemowląt „Albuminozy Henneberga” oraz z założenia sieci pijalni mleka. Hannę pasjonowało malarstwo i lotnictwo. Za tą powietrzną fascynacją podążył jej młodszy brat Zdzisław Henneberg, późniejszy kapitan Wojska Polskiego II RP, major Królewskich Sił Powietrznych, bohater wojenny i dowódca Dywizjonu 303. Dla samej Hanny prawdopodobnie inspiracją byli jej kuzyni, znani lotnicy Witold Rychter i Janusz Meissner. Obaj panowie wsparli ją w zdobyciu uprawnień lotniczych. 31 maja 1931 roku Hanna została pasowana na pilota przez samego prof. Tadeusz Pruszkowskiego, który był prezesem aeroklubu. Natomiast talent malarski Hanna dziedziczyła po wujku – bracie matki Kazimierzu Mordasiewiczu – malarzu scen religijnych i pejzaży. Hanna studiowała w pracowni prof. Tadeusza Pruszkowskiego i była członkiem grupy artystycznej Loża Wolnomalarska, założonej właśnie przez Pruszkowskiego. Za Jeremiego, kolegę z uczelni wyszła za mąż w 1934 roku. Wraz z nim namalowała 14 stacji Męki Pańskiej do kościoła św. Józefa w Sandomierzu (około 1935 r.). Po ciężkiej walce z gruźlicą zmarła przedwcześnie w 1936 roku w Otwocku. Jeremi również schorowany, załamał się po stracie żony. Miłość do niej przelał w swoich obrazach. Jak pisał kolega z uczelni Władysław Bartoszewicz: „Nikt z nas nie przypuszczał że śmierć wyrwie ją spośród nas. I wtedy Jeremi namalował obraz. Na trawie, w otoczeniu gorejących jesienną czerwienią drzew, rozsiadło się wesołym kołem grono roześmianych, młodych dziewcząt, przybranych w kolorowe suknie. Jedno tylko miejsce w tym kole było puste. A nad rozbawioną gromadą, w rozwianej wiatrem, czarnej, żałobnej sukni, unosi się zgrabna, smukła postać dziewczyny o lnianych włosach. Opuszcza na zawsze swe szczęśliwe, upojone młodością, przyjaciółki. W ten sposób Jeremi uczcił pamięć zmarłej swej przedwcześnie żony”. (W. Bartoszewicz, „Buda na Powiślu”, Warszawa 1983, str. 89). Portret żony w prezentowanych ”Manewrach” to najprawdopodobniej drugi obraz i jedyny zachowany obraz z przestawieniem Hanny. To jego osobista tęsknota za ukochaną, bez której nie potrafił żyć. „Jego wrażliwa, impulsywna i bezkompromisowa natura nie potrafiła znaleźć innego wyjścia ze zbyt skomplikowanych spraw uczuciowych. Zawodowe spełnienie okazało się nic nie znaczące wobec osobistej tragedii, a nadwrażliwa osobowość i bezkompromisowa natura – bezradne wobec ciężaru skomplikowanych uczuć” (P.Sarzyński, M.Wolny, Kronika śmierci przedwczesnych, Iskry, Warszawa 2000,, str. 71). Jeremi zastrzelił się 6 grudnia 1938 roku, „w przeddzień wystawy w Instytucie Propagandy Sztuki, która była dla niego bardzo ważna i miała przynieść mu wielkie uznanie. Nikt się tego samobójstwa nie spodziewał, zaskoczyło ono wszystkich, przyjaciół, rodzinę. Jeden z członków Bractwa św. Łukasza, Jan Zamoyski tak po latach wspominał tę chwilę: „W dniu 7 grudnia niczym grom z jasnego nieba uderzyła nas wiadomość o jego tragicznej śmierci. Trudno, bardzo trudno było pogodzić się z myślą, że ten młody, niezwykle utalentowany – nie waham się użyć określenia genialny malarz, rokujący wspaniałą przyszłość nie żyje!” ((P.Sarzyński, M.Wolny, Kronika (…), op. cit., str. 71). “Krytyka światowa nie wahała się zestawić jego nazwiska z imionami mistrzów, które z czcią wielką wymienia historia. A każdy, kto dowiadywał się jak młodym był artysta, który malował te niezwykłe obrazy zdumiewał się nad dojrzałością jego talentu” (Eugenjusz Arct, Plastyka. R. 4, 1938, nr 8–9, Warszawa 1938, str. 216). Cały niemal dorobek artysty zaginął lub uległ zniszczeniu. „W 1939 r. bomba hitlerowska uderzyła w dom na Nowym Świecie (w Warszawie), w którym, na podwórzu, mieścił się warsztat ramiarski p. Władysława Twardy. W tym właśnie warsztacie zgromadzone były wszystkie niemal obrazy Jeremiego Kubickiego, oddane przez jego rodzinę do oprawy. Nie ocalał ani jeden” (W. Bartoszewicz, „Buda na Powiślu”, Warszawa 1983, str. 90). Prezentowane „Manewry” ocalały dzięki obecności ich na wystawie w Londynie i w Manchesterze. Zachowane jako jedne z nielicznych prac Jeremiego, mają niezwykle unikatową wartość historyczną, artystyczną jak i kolekcjonerską.
olej, stiuk (partie architektury), deska, 160 × 239 cm w świetle ramy
Zobacz katalogna odwrocie nalepki:
1) wystawowa z pieczęcią – „CITY OF MANCHESTER/ ART GALLERY/8659
2) wystawowa z opisem pracy i numerem 49 –„Collection arranged by/THE ART. EXHIBITION BUREAU/ 3-5 BURLINGTON GARDENS, LONDON”; Exhibition: „Polish Exhibition”(maszynopis) z tytułem pracy i autorem
3) nalepka z Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie z nr 44251 oraz tytułem pracy
4) nalepka z firmy ramiarskiej „James Bourlet & Sons, Ltd.” z numerem „B5369(…)” ponadto są pieczęcie (nieczytelne) oraz nierozpoznane fragmenty naklejek
Pochodzenie:
– kolekcja rodziny artysty, Polska
Wystawiany:
– Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie w 1938 r., Bractwo św. Łukasza, luty – marzec 1938 r.
– „Polish Art”, The Art Exhibition Bureau, Londyn, 1939
– Art Gallery, City of Manchester, około 1939-41
– Jeremi Kubicki (wystawa monograficzna), Muzeum Okręgowe w Toruniu, lipiec 1975,(bez katalogu)
– „Malarze z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego. Bractwo św. Łukasza – Szkoła Warszawska– Loża Wolnomalarska – Grupa Czwarta”, wrzesień – październik 1978, Muzeum Narodowe w Warszawie
Reprodukowany:
– Katalog wystawy „Malarze z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego. Bractwo św. Łukasza – Szkoła Warszawska – Loża Wolnomalarska – Grupa Czwarta”, wrzesień
– październik 1978, Muzeum Narodowe w Warszawie, il. 45, kat.118
– Maria Anna Rudzka, „Kubicki Jeremi” [w:] Słownik Malarzy Polskich od dwudziestolecia międzywojennego do końca XX wieku”, tom 2, Warszawa
2001, str. 178
– A. K. Olszewski, „Dzieje Sztuki Polskiej 1890-1980 w zarysie”, Warszawa 1988, poz. 101 „Manewry”
Opisywany:
– Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie w 1938 r., Bractwo św. Łukasza, luty – marzec 1938 r. Przewodnik Nr 130, s. s. 12 (poz. 127)
– Katalog wystawy „Malarze z kręgu Tadeusza Pruszkowskiego. Bractwo św. Łukasza – Szkoła Warszawska – Loża Wolnomalarska – Grupa Czwarta”, wrzesień – październik 1978, Muzeum Narodowe w Warszawie, kat. 118, s. poz. 45
– H.Kubaszewska, Jeremi Kubicki [w:] Słownik artystów polskich i obcych w Polsce działających (zmarłych przed 1966 r.) : malarze, rzeźbiarze, graficy. T. 4 pod red. J.M. Białostockiej i J.Derwojeda, Wrocław 1986, s. 321, 322
„Jeremi Kubicki szedł wielkimi krokami. Każdy, kto śledził błyskawiczny rozwój jego talentu, musiał podziwiać prostotę, z jaką ten młody chłopiec szedł na podbój świata. Tak jest na podbój świata. Jeremi Kubicki nie był artystą z zaścianka. Nie był prowincjonalną wielkością. [...] Przejaw talentu był niewątpliwy. Iskra Boża z nich promieniała, zdobywając i przykuwając każdego od pierwszego spojrzenia”.
Piotr Sarzyński, Maja Wolny, “Kronika śmierci przedwczesnych”, Warszawa 2000, str. 69
Obraz „Manewry” autorstwa Jeremiego Kubickiego stanowi unikatową spuściznę po artyście, który choć odszedł przedwcześnie w wieku zaledwie dwudziestu siedmiu lat, swoją twórczością zdążył zyskać uznanie wśród krytyki, zdobywając grand prix na międzynarodowej wystawie w Paryżu w 1937 roku. Jeremi Kubicki wyróżniał się spośród swoich kolegów malarzy, zarówno osobowościowo, jak również pod względem podejścia do samego procesu twórczego i finalnego dzieła. Nie umknęło to wyczuciu profesora Tadeusza Pruszkowskiego, który we wspomnieniach pośmiertnych poświęconych Kubickiemu na łamach „Wiadomości Literackich” pisał: „Niepodobna w niewielu zdaniach zamknąć bogactwa jego osobowości, na którą składały się wysoki artyzm malarstwa, prostota pojmowania rzeczy i komunikowania bliźniemu w najinteligentniejszy sposób swych pojęć, orzeczeń i sądów, dowcipny, całkiem niepowszedni sarkazm, a przedewszystkiem despotyczna oryginalność w postępowaniu i tworzeniu (…) Jeremi okazał się od początku malarzem uzdolnionym wyjątkowo. Ołówek, węgiel, pędzel dzierżył w zamkniętej garści w sposób różny od „reszty ludzkości”, która do tego celu posługuje się trzema pierwszymi palcami. Rysował i malował uczciwie modela bez większego zapału i rezultatu. Gdy przychodziły okresy pracy pamięciowej, kompozycyjnej, szybko zaczął dystansować swych kolegów. Malował wtedy z pasją i smakoszostwem wiele godzin dziennie. Szybko, bardzo szybko wynalazł sobie własną oryginalną technikę prowadzenia obrazu. Na przygotowanym panneau, z lewej strony w górnej części zaczynał malować jakiś fragment, składający się przeważnie z kawałka pejzażu architektury i figury. Po „odrobieniu go na czysto”, jak mówił, znaczy po kompletnym skończeniu, rysował ołówkiem fragment przylegający, malował go niezwłocznie tą samą metodą, potem malował znów najbliższe sąsiedztwo i tak dalej do samego końca, który wypadał w prawym rogu panneau. Nigdy nie komponował całego obrazu. Niepodobna było od niego otrzymać szkicu zamierzonej kompozycji, a jeżeli taki szkic przedstawił, obraz był w rezultacie całkiem inną kompozycją” (T. Pruszkowski, O Jeremim Kubickim, „Wiadomości Literackie” 1939, nr 20, s. 4).
„Manewry” stanowią kwintesencję tego unikalnego stylu artystycznego Kubickiego. Wielopostaciowe przedstawienie dzieli obraz na kilka wątków. Na pierwszym planie artysta namalował kobiety zachowując ich cechy indywidualne. „Jego długonogie, gibkie, powabne i powiewne panie mają swój smaczek [...] jest tam duża zręczność rysunku [...] narracja swego rodzaju, pomysłowość i odwaga” (E. Arct, „Plastyka”, 1938, R. 4 nr 2–3, Warszawa 1938, str. 56). Jak pisał Eugeniusz Arct, artysta „daje sobie doskonale radę z dużymi płaszczyznami, ma silnie zaostrzony zmysł spostrzegawczy, ma dar kompozycji” (E. Arct, Plastyka, 1938, R. 4 nr 2–3, Warszawa 1938, str. 56). Odzwierciedlenie tych słów można znaleźć w prezentowanym obrazie „Manewry”. Paradoksalnie, tytułowe manewry wojsk są trzecioplanowym elementem kompozycji. Artysta przedstawił różne formacje wojsk II RP: piechotę, artylerię i polskie samoloty myśliwskie. Wątki militarne pojawiły się również w innych pracach Jeremiego Kubickiego, jak na przykład w „Zdobyciu Sandomierza” (IL.1). Zarówno w jednym, jak i w drugim obrazie uchwycono żołnierzy od tyłu. „Ujmowanie idących postaci od tyłu to zabieg odpersonalizowujący, nadający figurze ludzkiej status ożywiającego pejzaż sztafażu, ale także rolę elementu znaczącego dla ogólnej wymowy dzieła.” (I. Kossowska, „Artystyczna rekonkwista. Sztuka w międzywojennej Polsce i Europie”
2017, s. 500).
Szczególną uwagę w „Manewrach” przyciągają namalowane kobiety. Jak pisał Andrzej Olszewski Jeremi „finezyjnym rysunkiem i delikatnym kolorytem tworzył nieco odrealniony świat zwiewnych postaci kobiecych, maszerujących żołnierzy, krajobrazów” (A. K. Olszewski, „Dzieje Sztuki Polskiej 1890–1980 w zarysie”, Warszawa 1988., str. 62). Sylwetki kobiet, zgrupowane po trzy, czasem cztery w różnych miejscach i strefach kompozycji obrazu, przywołują skojarzenia z mitologiczną symboliką „Trzech Gracji” jako ideału piękna i cnót. Postać kobieca znajdująca się najbliżej prawej dolnej krawędzi wzrokiem przepełnionym emocjami spogląda bezpośrednio na widza. Przed nią w ruchu uchwycono dwie kolejne sylwetki. Natomiast w oddaleniu, w lewym dolnym rogu znajduje się samotna kobieta w czerni z pieskiem – jest to żona Jeremiego Kubickiego – Anna Róża Henneberg (zwana Hanną). Była malarką, a także pilotką – pierwszą kobietą wyszkoloną w warszawskim aeroklubie. Hanna pochodziła z rodziny znanych przedsiębiorców, znanych z produkcji na skalę przemysłową sproszkowanego mleka dla niemowląt „Albuminozy Henneberga” oraz z założenia sieci pijalni mleka. Hannę pasjonowało malarstwo i lotnictwo. Za tą powietrzną fascynacją podążył jej młodszy brat Zdzisław Henneberg, późniejszy kapitan Wojska Polskiego II RP, major Królewskich Sił Powietrznych, bohater wojenny i dowódca Dywizjonu 303. Dla samej Hanny prawdopodobnie inspiracją byli jej kuzyni, znani lotnicy Witold Rychter i Janusz Meissner. Obaj panowie wsparli ją w zdobyciu uprawnień lotniczych. 31 maja 1931 roku Hanna została pasowana na pilota przez samego prof. Tadeusz Pruszkowskiego, który był prezesem aeroklubu. Natomiast talent malarski Hanna dziedziczyła po wujku – bracie matki Kazimierzu Mordasiewiczu – malarzu scen religijnych i pejzaży. Hanna studiowała w pracowni prof. Tadeusza Pruszkowskiego i była członkiem grupy artystycznej Loża Wolnomalarska, założonej właśnie przez Pruszkowskiego. Za Jeremiego, kolegę z uczelni wyszła za mąż w 1934 roku. Wraz z nim namalowała 14 stacji Męki Pańskiej do kościoła św. Józefa w Sandomierzu (około 1935 r.). Po ciężkiej walce z gruźlicą zmarła przedwcześnie w 1936 roku w Otwocku. Jeremi również schorowany, załamał się po stracie żony. Miłość do niej przelał w swoich obrazach. Jak pisał kolega z uczelni Władysław Bartoszewicz: „Nikt z nas nie przypuszczał że śmierć wyrwie ją spośród nas. I wtedy Jeremi namalował obraz. Na trawie, w otoczeniu gorejących jesienną czerwienią drzew, rozsiadło się wesołym kołem grono roześmianych, młodych dziewcząt, przybranych w kolorowe suknie. Jedno tylko miejsce w tym kole było puste. A nad rozbawioną gromadą, w rozwianej wiatrem, czarnej, żałobnej sukni, unosi się zgrabna, smukła postać dziewczyny o lnianych włosach. Opuszcza na zawsze swe szczęśliwe, upojone młodością, przyjaciółki. W ten sposób Jeremi uczcił pamięć zmarłej swej przedwcześnie żony”. (W. Bartoszewicz, „Buda na Powiślu”, Warszawa 1983, str. 89). Portret żony w prezentowanych ”Manewrach” to najprawdopodobniej drugi obraz i jedyny zachowany obraz z przestawieniem Hanny. To jego osobista tęsknota za ukochaną, bez której nie potrafił żyć. „Jego wrażliwa, impulsywna i bezkompromisowa natura nie potrafiła znaleźć innego wyjścia ze zbyt skomplikowanych spraw uczuciowych. Zawodowe spełnienie okazało się nic nie znaczące wobec osobistej tragedii, a nadwrażliwa osobowość i bezkompromisowa natura – bezradne wobec ciężaru skomplikowanych uczuć” (P.Sarzyński, M.Wolny, Kronika śmierci przedwczesnych, Iskry, Warszawa 2000,, str. 71). Jeremi zastrzelił się 6 grudnia 1938 roku, „w przeddzień wystawy w Instytucie Propagandy Sztuki, która była dla niego bardzo ważna i miała przynieść mu wielkie uznanie. Nikt się tego samobójstwa nie spodziewał, zaskoczyło ono wszystkich, przyjaciół, rodzinę. Jeden z członków Bractwa św. Łukasza, Jan Zamoyski tak po latach wspominał tę chwilę: „W dniu 7 grudnia niczym grom z jasnego nieba uderzyła nas wiadomość o jego tragicznej śmierci. Trudno, bardzo trudno było pogodzić się z myślą, że ten młody, niezwykle utalentowany – nie waham się użyć określenia genialny malarz, rokujący wspaniałą przyszłość nie żyje!” ((P.Sarzyński, M.Wolny, Kronika (…), op. cit., str. 71). “Krytyka światowa nie wahała się zestawić jego nazwiska z imionami mistrzów, które z czcią wielką wymienia historia. A każdy, kto dowiadywał się jak młodym był artysta, który malował te niezwykłe obrazy zdumiewał się nad dojrzałością jego talentu” (Eugenjusz Arct, Plastyka. R. 4, 1938, nr 8–9, Warszawa 1938, str. 216). Cały niemal dorobek artysty zaginął lub uległ zniszczeniu. „W 1939 r. bomba hitlerowska uderzyła w dom na Nowym Świecie (w Warszawie), w którym, na podwórzu, mieścił się warsztat ramiarski p. Władysława Twardy. W tym właśnie warsztacie zgromadzone były wszystkie niemal obrazy Jeremiego Kubickiego, oddane przez jego rodzinę do oprawy. Nie ocalał ani jeden” (W. Bartoszewicz, „Buda na Powiślu”, Warszawa 1983, str. 90). Prezentowane „Manewry” ocalały dzięki obecności ich na wystawie w Londynie i w Manchesterze. Zachowane jako jedne z nielicznych prac Jeremiego, mają niezwykle unikatową wartość historyczną, artystyczną jak i kolekcjonerską.