Obraz pochodzi ze zbiorów rodziny Natansonów, do których pozyskany został w Paryżu od samego artysty. Obecny właściciel wszedł w jego posiadanie jako mały chłopiec w latach 30. XX w.
Wedle jego relacji Stanisławski, zaprzyjaźniony był z jego babką Louise oraz jej siostrą Felicie, córkami Róży (Rose), a wnuczkami znanego warszawskiego lekarza Ludwika Natansona (1821-1896).
Malarz Leon Kowalski wspomina, że podczas któregoś ze swoich pobytów w Paryżu, jeszcze przed rokiem 1897, Stanisławski "mieszkał na rue Monsieur le Prince w malutkim hoteliku. Pokoik zajmował tak mały, że jego duże ciało rozkręcało meble. Zaczepiał to stół, to o łóżko, to o krzesło - jedyne znajdujące się w jego homie. Pokazywał mi zastępy maleńkich, mikroskopijnych obrazków, tak kontrastujących z jego dużą figurą. Niektóre były bardzo piękne. Sprzedawał te obrazki podobno po 10 fr. Mówił mi, że jest zaangażowany na profesora do Krakowa. Był zadowolony widocznie, że się raz ta straszna nędza skończy".
L. Kowalski, Pendzlem i piórem, Kraków (b.r.w.), s. 173
olej, płótno naklejone na tekturę
21,7 x 30,2 cm
sygn. l.d.: JAN STANISŁAWSKI
Obraz pochodzi ze zbiorów rodziny Natansonów, do których pozyskany został w Paryżu od samego artysty. Obecny właściciel wszedł w jego posiadanie jako mały chłopiec w latach 30. XX w.
Wedle jego relacji Stanisławski, zaprzyjaźniony był z jego babką Louise oraz jej siostrą Felicie, córkami Róży (Rose), a wnuczkami znanego warszawskiego lekarza Ludwika Natansona (1821-1896).
Malarz Leon Kowalski wspomina, że podczas któregoś ze swoich pobytów w Paryżu, jeszcze przed rokiem 1897, Stanisławski "mieszkał na rue Monsieur le Prince w malutkim hoteliku. Pokoik zajmował tak mały, że jego duże ciało rozkręcało meble. Zaczepiał to stół, to o łóżko, to o krzesło - jedyne znajdujące się w jego homie. Pokazywał mi zastępy maleńkich, mikroskopijnych obrazków, tak kontrastujących z jego dużą figurą. Niektóre były bardzo piękne. Sprzedawał te obrazki podobno po 10 fr. Mówił mi, że jest zaangażowany na profesora do Krakowa. Był zadowolony widocznie, że się raz ta straszna nędza skończy".
L. Kowalski, Pendzlem i piórem, Kraków (b.r.w.), s. 173