Reprodukowany:
G.Antoniewicz, Rejsy, Dziennik Bałtycki, 4 kwietnia 2021 r., s. 10
„Kwiaty….to od nich wszystko się zaczęło”
Marian Mokwa
Marian Mokwa zapytany przez Krzysztofa Wójcickiego o swój początek, jako początek swojej tożsamości artystycznej przywołał odległe wydarzenie z dzieciństwa gdzie kwiaty zainspirowały do tworzenia: „ (…) to pewnie była niedziela. Byłem z matką w kościele. Bogato malowany kościół w Wielu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ogromne! Oczywiście nie jest on tak duży kościół jak kościół Najświętszej Marii Panny w Gdańsku, ale przecież byłem wówczas małym chłopcem! I kiedy spoglądałem ku świetlistej górze ponad prezbiterium, przeżywałem coś w rodzaju wniebowzięcia. Postaci świętych, obłoki, planety, gwiazdy, ozdobne kwiaty, wszystko to wprowadzało mnie w jakiś inny, pozaziemski wymiar. Kwiaty….to od nich wszytsko się zaczęło. (Śmieje się cicho). Spytałem szeptem siedzącą obok matkę: Jak one mogą rosnąć tak wysoko? Wierzyłem że to prawdziwe kwiaty, jakich pełno było na naszych łąkach w Malarach, nad Czarną Wodą, nad Wdzydzami i Jeziorem Wielewskim, na Rysiach i pod Borskiem, obok drogi do Przytarni, Karsina czy Górek. Matka odpowiedziała mi szeptem, że to wszystko malowane, i kwiaty i Pan Bóg i aniołowie…Pamiętam też muzykę organów strzelistą i jasną… Wróciliśmy do domu. Wieczorem w tajemnicy przed wszystkimi wyjąłem z paleniska kilka węgielków i zabrałem się za siebie. Zanim zasnąłem, mój mansardowy pokoik o bielonych wapnem ścianach tonął w kwiatach. Czarnych kwiatach….”
K.Wójciki, Rozmowy z Mokwą, Gdynia 1997 r., s. 29-30.
olej, płótno, 60 × 50 cm
sygn. p. d.: Mokwa
Reprodukowany:
G.Antoniewicz, Rejsy, Dziennik Bałtycki, 4 kwietnia 2021 r., s. 10
„Kwiaty….to od nich wszystko się zaczęło”
Marian Mokwa
Marian Mokwa zapytany przez Krzysztofa Wójcickiego o swój początek, jako początek swojej tożsamości artystycznej przywołał odległe wydarzenie z dzieciństwa gdzie kwiaty zainspirowały do tworzenia: „ (…) to pewnie była niedziela. Byłem z matką w kościele. Bogato malowany kościół w Wielu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ogromne! Oczywiście nie jest on tak duży kościół jak kościół Najświętszej Marii Panny w Gdańsku, ale przecież byłem wówczas małym chłopcem! I kiedy spoglądałem ku świetlistej górze ponad prezbiterium, przeżywałem coś w rodzaju wniebowzięcia. Postaci świętych, obłoki, planety, gwiazdy, ozdobne kwiaty, wszystko to wprowadzało mnie w jakiś inny, pozaziemski wymiar. Kwiaty….to od nich wszytsko się zaczęło. (Śmieje się cicho). Spytałem szeptem siedzącą obok matkę: Jak one mogą rosnąć tak wysoko? Wierzyłem że to prawdziwe kwiaty, jakich pełno było na naszych łąkach w Malarach, nad Czarną Wodą, nad Wdzydzami i Jeziorem Wielewskim, na Rysiach i pod Borskiem, obok drogi do Przytarni, Karsina czy Górek. Matka odpowiedziała mi szeptem, że to wszystko malowane, i kwiaty i Pan Bóg i aniołowie…Pamiętam też muzykę organów strzelistą i jasną… Wróciliśmy do domu. Wieczorem w tajemnicy przed wszystkimi wyjąłem z paleniska kilka węgielków i zabrałem się za siebie. Zanim zasnąłem, mój mansardowy pokoik o bielonych wapnem ścianach tonął w kwiatach. Czarnych kwiatach….”
K.Wójciki, Rozmowy z Mokwą, Gdynia 1997 r., s. 29-30.