Obraz przedstawia księcia Antoniego Wilhelma Radziwiłła (1833-1904), XIV ordynata na Nieświeżu, XI ordynata na Klecku, generała pruskiego i członka pruskiej Izby Panów.
Julian Fałat wielokrotnie jeździł do Nieświeża, biorąc - jako obserwator i rysownik - udział w urządzanych tam polowaniach. Po raz pierwszy odwiedził Nieśwież w lutym 1886 roku i wówczas poznał tam Wilhelma ks. Pruskiego (późniejszego cesarza Niemiec), który zaprosił go na dwór berliński. Później jeździł do Nieświeża jeszcze kilkakrotnie - wedle własnych słów - „zaniedbując swoją [berlińską] karierę i fortunę“. Motywy z nieświeskich polowań miały się powtarzać w jego malarstwie przez całe lata - pierwsze obrazy cyklu artysta malował głównie gwaszem lub akwarelą, późniejsze także olejno.
Swój pierwszy wyjazd do Nieświeża i spotkanie z ks. Antonim Wilhelmem Radziwiłłem opisał artysta w Pamiętnikach.
W 1886 roku wielką rolę w moim życiu miał odegrać Nieśwież, stolica magnackiego rodu Radziwiłłów /.../ W roku 1886 rozeszła się wiadomość, że Wilhelm Pruski jedzie do Nieświeża na polowanie na niedźwiedzie, jako gość ks. Antoniego Radziwiłła. /.../ pomyślałem, że i na tych polowaniach powinien znaleźć się artysta malarz, który by scenami z nich zasilał pisma polskie i zagraniczne. Nie tracąc czasu, postanowiłem jechać, zaopatrzywszy się wprzód w listy polecające. /.../ pełen radosnych nadziei postanowiłem wyjechać 13 lutego najbliższym pociągiem kolei terespolskiej przez Brześć Litewski do Horodzieja, stacji najbliższej Nieświeża. /.../ Ku memu zdziwieniu, zaraz po wyruszeniu pociągu ze stacji, słyszę, jak konduktor opowiada jakiemuś pasażerowi, że tym samym pociągiem jedzie Książę Pruski. W Brześciu Litewskim miałem sposobność rzucić okiem na książęcą świtę, po której można było od razu poznać przynależność do zachodniej Europy. Jeden pan uderzył mnie swym wzrostem i charakterystycznie przystrzyżonymi bokobrodami. Gdy podszedł do przekupnia dzienników i rozmawiając po polsku, zakupił całą masę gazet odgadłem w nim ks. Antoniego Radziwiłła. On to był rzeczywiście, w tym myśliwskim ubraniu, w którym go potem tyle razy malowałem...
J. Fałat, Pamiętniki, Katowice 1987, s. 139-140
akwarela, papier
27,8 x 19 cm (w świetle passe-partout)
sygn. l.g.: Jul Fałat | 86
Obraz przedstawia księcia Antoniego Wilhelma Radziwiłła (1833-1904), XIV ordynata na Nieświeżu, XI ordynata na Klecku, generała pruskiego i członka pruskiej Izby Panów.
Julian Fałat wielokrotnie jeździł do Nieświeża, biorąc - jako obserwator i rysownik - udział w urządzanych tam polowaniach. Po raz pierwszy odwiedził Nieśwież w lutym 1886 roku i wówczas poznał tam Wilhelma ks. Pruskiego (późniejszego cesarza Niemiec), który zaprosił go na dwór berliński. Później jeździł do Nieświeża jeszcze kilkakrotnie - wedle własnych słów - „zaniedbując swoją [berlińską] karierę i fortunę“. Motywy z nieświeskich polowań miały się powtarzać w jego malarstwie przez całe lata - pierwsze obrazy cyklu artysta malował głównie gwaszem lub akwarelą, późniejsze także olejno.
Swój pierwszy wyjazd do Nieświeża i spotkanie z ks. Antonim Wilhelmem Radziwiłłem opisał artysta w Pamiętnikach.
W 1886 roku wielką rolę w moim życiu miał odegrać Nieśwież, stolica magnackiego rodu Radziwiłłów /.../ W roku 1886 rozeszła się wiadomość, że Wilhelm Pruski jedzie do Nieświeża na polowanie na niedźwiedzie, jako gość ks. Antoniego Radziwiłła. /.../ pomyślałem, że i na tych polowaniach powinien znaleźć się artysta malarz, który by scenami z nich zasilał pisma polskie i zagraniczne. Nie tracąc czasu, postanowiłem jechać, zaopatrzywszy się wprzód w listy polecające. /.../ pełen radosnych nadziei postanowiłem wyjechać 13 lutego najbliższym pociągiem kolei terespolskiej przez Brześć Litewski do Horodzieja, stacji najbliższej Nieświeża. /.../ Ku memu zdziwieniu, zaraz po wyruszeniu pociągu ze stacji, słyszę, jak konduktor opowiada jakiemuś pasażerowi, że tym samym pociągiem jedzie Książę Pruski. W Brześciu Litewskim miałem sposobność rzucić okiem na książęcą świtę, po której można było od razu poznać przynależność do zachodniej Europy. Jeden pan uderzył mnie swym wzrostem i charakterystycznie przystrzyżonymi bokobrodami. Gdy podszedł do przekupnia dzienników i rozmawiając po polsku, zakupił całą masę gazet odgadłem w nim ks. Antoniego Radziwiłła. On to był rzeczywiście, w tym myśliwskim ubraniu, w którym go potem tyle razy malowałem...
J. Fałat, Pamiętniki, Katowice 1987, s. 139-140