Ikoniczna fotografia będąca symbolem artystycznej bohemy lat 50. i 60. XX wieku. Ujęcie przedstawia Krzysztofa Komedę – legendę polskiego jazzu – grającego na saksofonie dla swojej żony Zofii. Intymna scena, uchwycona tuż po przebudzeniu, staje się wizualnym poematem o miłości, sztuce i codzienności artysty. W tej poetyckiej, czarno-białej kompozycji – przywodzącej na myśl estetykę Henri Cartier-Bressona przefiltrowaną przez realia socjalistycznej Polski – dźwięk saksofonu zdaje się przenikać ciszę poranka. To nie tylko portret muzyka, ale również obraz mitu, który stworzył wokół siebie jako artysta. Zdjęcie autorstwa Wojciecha Plewińskiego, wykonane w Zakopanem podczas występów zespołu Jazz Believers, uznawane jest za jeden z najbardziej rozpoznawalnych portretów Komedy. Prezentowane było m.in. na wystawie „Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego” w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Plewiński, mistrz subtelnej obserwacji, uchwycił chwilę przemijającą, a zarazem wieczną – pełną ciszy i muzyki.
fotografia czarno biała
w świetle passe-partout 21 x 15,6 cm
w oprawie 42,5 x 36,5 cm
Ikoniczna fotografia będąca symbolem artystycznej bohemy lat 50. i 60. XX wieku. Ujęcie przedstawia Krzysztofa Komedę – legendę polskiego jazzu – grającego na saksofonie dla swojej żony Zofii. Intymna scena, uchwycona tuż po przebudzeniu, staje się wizualnym poematem o miłości, sztuce i codzienności artysty. W tej poetyckiej, czarno-białej kompozycji – przywodzącej na myśl estetykę Henri Cartier-Bressona przefiltrowaną przez realia socjalistycznej Polski – dźwięk saksofonu zdaje się przenikać ciszę poranka. To nie tylko portret muzyka, ale również obraz mitu, który stworzył wokół siebie jako artysta. Zdjęcie autorstwa Wojciecha Plewińskiego, wykonane w Zakopanem podczas występów zespołu Jazz Believers, uznawane jest za jeden z najbardziej rozpoznawalnych portretów Komedy. Prezentowane było m.in. na wystawie „Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego” w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Plewiński, mistrz subtelnej obserwacji, uchwycił chwilę przemijającą, a zarazem wieczną – pełną ciszy i muzyki.