Całkiem przypadkiem i niechcący zacząłem hodować miniaturowe króliki. Powodów było kilka – króliki są ciche, czyste i chwilami bardzo zabawne; idealni współlokatorzy w pracowni. Oczywiście, na początku zdarzały się nieporozumienia, jak to we wspólnym mieszkaniu, ale po przegryzieniu wszystkich kabli w zasięgu ich zębów, zamienieniu na zgrab-ną kupkę trocin kilku ram i blejtramów, jakoś się dotarliśmy.
Królik Misza był drugim w kolejności i musiał się podporządkować białej, mniejszej o połowę, ale zdecydowanie opiekuńczej i dominującej królicy Bibi.
Niestety, był strasznym panikarzem; do rodzinnych legend włączyliśmy jego ściganie się z bulterierem Tysią wokół komina (na szczęście Misza wygrał) i błyskawiczne odwroty na widok wielkiego, czarnego, świątecznego jesiotra.
Wypadek na wybiegu – paniczna ucieczka przed czymś i nadzianie się na gałązkę – zakończyło jego króliczy żywot.
Chciałem go jakoś upamiętnić, umieściłem go więc na naszym dawnym podwórku, w nieistniejącej już stodole, pośród zapamiętanych przez nas niegdysiejszych zwierząt i sprzętów domowych.
Niech spoczywają w spokoju.
Jacek Yerka
pastel, papier nakl. na tekturę
49 x 59 cm (w świetle passe-partout)
sygn. p.d.: YERKA 23
Całkiem przypadkiem i niechcący zacząłem hodować miniaturowe króliki. Powodów było kilka – króliki są ciche, czyste i chwilami bardzo zabawne; idealni współlokatorzy w pracowni. Oczywiście, na początku zdarzały się nieporozumienia, jak to we wspólnym mieszkaniu, ale po przegryzieniu wszystkich kabli w zasięgu ich zębów, zamienieniu na zgrab-ną kupkę trocin kilku ram i blejtramów, jakoś się dotarliśmy.
Królik Misza był drugim w kolejności i musiał się podporządkować białej, mniejszej o połowę, ale zdecydowanie opiekuńczej i dominującej królicy Bibi.
Niestety, był strasznym panikarzem; do rodzinnych legend włączyliśmy jego ściganie się z bulterierem Tysią wokół komina (na szczęście Misza wygrał) i błyskawiczne odwroty na widok wielkiego, czarnego, świątecznego jesiotra.
Wypadek na wybiegu – paniczna ucieczka przed czymś i nadzianie się na gałązkę – zakończyło jego króliczy żywot.
Chciałem go jakoś upamiętnić, umieściłem go więc na naszym dawnym podwórku, w nieistniejącej już stodole, pośród zapamiętanych przez nas niegdysiejszych zwierząt i sprzętów domowych.
Niech spoczywają w spokoju.
Jacek Yerka