Pochodzenie:
– Obraz został zakupiony w 1990 r. w Paryżu do Muzeum Sztuki Europejskiej w Osace w Japonii.
– Po zamknięciu muzeum, prywatna kolekcja w Azji.
Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Beksiński. Paryż-Osaka-Warszawa, Galeria Agra-Art, Warszawa 1 VII – 4 IX 2021, nr kat. 39, s. nlb. il. barwna;
– Kolekcja japońska. Beksiński i inni, Agra-Art, Warszawa 2021, s. 112-113, il. barwna.
Portret fantomowej postaci o splecionych, wielopalczastych dłoniach należy do szerokiego repertuaru wariacji na temat figury ludzkiej obecnych w sztuce artysty. Koronkowa dokładność, z jaką oddane zostały szczegóły rozkładającego się ciała, zdradza większe zainteresowanie problemami czysto malarskimi, niż w okresie fantastycznym, gdzie zagadnienia warsztatowe ograniczały się do wiernego odtworzenia wielowątkowej, sennej projekcji. Mimo innego podejścia do stylistyki i zminimalizowania warstwy treściowej, właściwa wcześniejszym dziełom idea vanitas była w dalszym ciągu odczuwalna, stając się przyczynkiem do stawiania artyście pytań o przyczynę przywiązania do tej pesymistycznej tematyki:
– Silnie obecny motyw przemijania, rozpadu w Pana obrazach wskazuje na traktowanie życia jako wartości największej?
– Malując obraz, nie myślę o tym, jakie wartości są najważniejsze. Jestem abstrakcjonistą – nawet jeżeli maluję ludzi, zwierzęta, drzewa. Decydujące znaczenie mają dla mnie środki formalne, a to co maluję służy tylko do ich przedstawienia, do budowy kształtu, formy. Niekiedy całymi godzinami przerabiam, na przykład, zgięcie ręki, rozłożenie cieni, aby powstały pewne rytmy. To jest najważniejsze, treść obrazu często jest przypadkowa, chociaż określone nastroje, które są mi bliższe niż inne. Najbliższa jest mi melancholia – lubię ją malować, lubię muzykę melancholijną, filmy melancholijne.
(Zdzisław Beksiński, Najbliższa jest mi melancholia, rozm. przepr. J.A. Łużyńska, „Sycyna“, 1995, nr 17)
W odczuciu malarza perfekcyjne opracowanie formy miało spełniać określone potrzeby estetyczne i ekspresyjne, a także budować nastrój, który mógł być nawet sprzeczny z treścią. W portrecie upiornego starca, rola jego kreatora należy do światła. Ciepły blask padający na pooraną bliznami twarz, skontrastowany z zimnymi błękitami rąk udręczonego osobnika, łagodzi wszechogarniający klimat śmierci i przemijania. Ten mistrzowski zabieg sprawia, że – zupełnie nieoczekiwanie – pełna grozy scena, daje odrobinę nadziei na uniknięcie całkowitej zagłady.
olej, płyta pilśniowa
92 x 88 cm
sygn. na odwr.: KR | BEKSIŃSKI
* do wylicytowanej ceny oprócz innych kosztów zostanie doliczony podatek graniczny VAT 8%
Pochodzenie:
– Obraz został zakupiony w 1990 r. w Paryżu do Muzeum Sztuki Europejskiej w Osace w Japonii.
– Po zamknięciu muzeum, prywatna kolekcja w Azji.
Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Beksiński. Paryż-Osaka-Warszawa, Galeria Agra-Art, Warszawa 1 VII – 4 IX 2021, nr kat. 39, s. nlb. il. barwna;
– Kolekcja japońska. Beksiński i inni, Agra-Art, Warszawa 2021, s. 112-113, il. barwna.
Portret fantomowej postaci o splecionych, wielopalczastych dłoniach należy do szerokiego repertuaru wariacji na temat figury ludzkiej obecnych w sztuce artysty. Koronkowa dokładność, z jaką oddane zostały szczegóły rozkładającego się ciała, zdradza większe zainteresowanie problemami czysto malarskimi, niż w okresie fantastycznym, gdzie zagadnienia warsztatowe ograniczały się do wiernego odtworzenia wielowątkowej, sennej projekcji. Mimo innego podejścia do stylistyki i zminimalizowania warstwy treściowej, właściwa wcześniejszym dziełom idea vanitas była w dalszym ciągu odczuwalna, stając się przyczynkiem do stawiania artyście pytań o przyczynę przywiązania do tej pesymistycznej tematyki:
– Silnie obecny motyw przemijania, rozpadu w Pana obrazach wskazuje na traktowanie życia jako wartości największej?
– Malując obraz, nie myślę o tym, jakie wartości są najważniejsze. Jestem abstrakcjonistą – nawet jeżeli maluję ludzi, zwierzęta, drzewa. Decydujące znaczenie mają dla mnie środki formalne, a to co maluję służy tylko do ich przedstawienia, do budowy kształtu, formy. Niekiedy całymi godzinami przerabiam, na przykład, zgięcie ręki, rozłożenie cieni, aby powstały pewne rytmy. To jest najważniejsze, treść obrazu często jest przypadkowa, chociaż określone nastroje, które są mi bliższe niż inne. Najbliższa jest mi melancholia – lubię ją malować, lubię muzykę melancholijną, filmy melancholijne.
(Zdzisław Beksiński, Najbliższa jest mi melancholia, rozm. przepr. J.A. Łużyńska, „Sycyna“, 1995, nr 17)
W odczuciu malarza perfekcyjne opracowanie formy miało spełniać określone potrzeby estetyczne i ekspresyjne, a także budować nastrój, który mógł być nawet sprzeczny z treścią. W portrecie upiornego starca, rola jego kreatora należy do światła. Ciepły blask padający na pooraną bliznami twarz, skontrastowany z zimnymi błękitami rąk udręczonego osobnika, łagodzi wszechogarniający klimat śmierci i przemijania. Ten mistrzowski zabieg sprawia, że – zupełnie nieoczekiwanie – pełna grozy scena, daje odrobinę nadziei na uniknięcie całkowitej zagłady.