Oferowane dzieło stanowi kwintesencję stylistyki oraz twórczości Jerzego Nowosielskiego. Kobieta na tle okna, pływaczka umieszczona na pierwszym planie kompozycji, równocześnie zamykająca ją z lewej strony, nawiązuje do wcześniejszych prac artysty, jakimi były przedstawienia sportsmenek, gimnastyczek, czy kobiece akty. Za postacią kobiety rozciąga się opustoszała panorama miejska zamknięta wysoko zaznaczonym horyzontem. Spokojny pejzaż został zawieszony w czasie - ukazane miasto trwa - może stanowić zarówno wizerunek historyczny, jak i współczesny krajobraz. Całość kompozycji, linearnie i spokojnie opracowana, wypełniona niemalże gładkimi plamami barw, podkreśla fascynację twórcy stylistyką ikon, ikonami w ogóle, co stanowi jeden z wiodących i charakterystycznych przymiotów całej twórczości artysty. Statyczny wizerunek świata i człowieka zbiega się z rozważaniami filozoficznymi podejmowanymi przez Jerzego Nowosielskiego, jako teoretyka, badacza m.in.: historii, świata, czasu, przestrzeni, istnienia - bytu, religii, zależnościami między poszczególnymi zagadnieniami. Mimo źródeł, z jakich czerpał artysta daleki był od nazwania siebie mistykiem, wolał określenie mag, rozróżniał pojęcia religii objawionej od religii naturalnej magii, równocześnie podkreślając fakt, że ta ostatnia jest również sacrum: I ani na chwilę nie przychodzi mi do głowy, że jestem mistykiem. Nic podobnego. Natomiast często wydaje mi się, że jestem magiem. To znaczy, że za pomocą określonych działań powoduję skutki duchowe. A kiedy: (...) dopadają mnie okresy wielkiego znużenia, zniechęcenia, jak mi cho by chwilowo obrzydnie zupełnie to malowanie ikon - a to zdarza się dość często - wówczas uciekam do swoich obrazów tzw. świeckich: do swoich pejzaży, do swoich aktów, ale najc zęściej do pejzaży, i tak odpoczywam sobie z nimi. I myślę, że przecież to jest to moje prawdziwe malarstwo sakralne, a ikony to jakieś odgrzebywanie spraw, których już się nie do odgrzeba. Parę razy zdarzyło mi się nawet, że zapaliłem przed obrazem świeczkę.
Bibliografia: M. Porębski, Metahistoria. Porwanie Europy, w: Jerzy Nowosielski, [Warszawa] 2003, s. 9-15

407
Jerzy NOWOSIELSKI (1923 Kraków - 2011 Kraków)

Kobieta na tle miasta, 1971

olej, płótno, 81 x 100 cm;
sygn. na odwrocie: JERZY NOWOSIELSKI/ 1971

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Oferowane dzieło stanowi kwintesencję stylistyki oraz twórczości Jerzego Nowosielskiego. Kobieta na tle okna, pływaczka umieszczona na pierwszym planie kompozycji, równocześnie zamykająca ją z lewej strony, nawiązuje do wcześniejszych prac artysty, jakimi były przedstawienia sportsmenek, gimnastyczek, czy kobiece akty. Za postacią kobiety rozciąga się opustoszała panorama miejska zamknięta wysoko zaznaczonym horyzontem. Spokojny pejzaż został zawieszony w czasie - ukazane miasto trwa - może stanowić zarówno wizerunek historyczny, jak i współczesny krajobraz. Całość kompozycji, linearnie i spokojnie opracowana, wypełniona niemalże gładkimi plamami barw, podkreśla fascynację twórcy stylistyką ikon, ikonami w ogóle, co stanowi jeden z wiodących i charakterystycznych przymiotów całej twórczości artysty. Statyczny wizerunek świata i człowieka zbiega się z rozważaniami filozoficznymi podejmowanymi przez Jerzego Nowosielskiego, jako teoretyka, badacza m.in.: historii, świata, czasu, przestrzeni, istnienia - bytu, religii, zależnościami między poszczególnymi zagadnieniami. Mimo źródeł, z jakich czerpał artysta daleki był od nazwania siebie mistykiem, wolał określenie mag, rozróżniał pojęcia religii objawionej od religii naturalnej magii, równocześnie podkreślając fakt, że ta ostatnia jest również sacrum: I ani na chwilę nie przychodzi mi do głowy, że jestem mistykiem. Nic podobnego. Natomiast często wydaje mi się, że jestem magiem. To znaczy, że za pomocą określonych działań powoduję skutki duchowe. A kiedy: (...) dopadają mnie okresy wielkiego znużenia, zniechęcenia, jak mi cho by chwilowo obrzydnie zupełnie to malowanie ikon - a to zdarza się dość często - wówczas uciekam do swoich obrazów tzw. świeckich: do swoich pejzaży, do swoich aktów, ale najc zęściej do pejzaży, i tak odpoczywam sobie z nimi. I myślę, że przecież to jest to moje prawdziwe malarstwo sakralne, a ikony to jakieś odgrzebywanie spraw, których już się nie do odgrzeba. Parę razy zdarzyło mi się nawet, że zapaliłem przed obrazem świeczkę.
Bibliografia: M. Porębski, Metahistoria. Porwanie Europy, w: Jerzy Nowosielski, [Warszawa] 2003, s. 9-15