Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Strona internetowa Dmochowski Gallery NET (Wirtualne Muzeum).

Prezentowane w katalogu przedstawienie zdeformowanej, humanoidalnej postaci nawiązuje do wielokrotnie podejmowanego przez artystę w 2. połowie lat 80. motywu tzw. krzesła kostnego. Wariacje na temat zrośniętej z meblem figury ludzkiej o pseudoanatomicznej budowie były przykładem odejścia od anegdotycznej stylistyki pejzaży fantastycznych (1968-1983) i poświęcenia się problemom czysto malarskim. Na początku lat 90. poszukiwania artystyczne Beksińskiego skupiały się na próbach wprowadzenia trzeciego wymiaru do płaszczyzny obrazu i zatarciu granic między malarstwem a rzeźbą.

O dziełach z tego okresu mówił w jednym z wywiadów: Światło pada inaczej, przestrzeń jakby nie istnieje, bo pokrywa ją mglista faktura albo czysta biel i pozostaje głównie wypreparowana postać ludzka, najczęściej głowa, nad którą pracuję w sposób, jak mi się wydaje, rzeźbiarski (Obraz z pieczątką, rozm. przepr. M. Turski, „Polityka“, nr 21, 1995).

W oferowanym obrazie znana z wcześniejszych kompozycji misterna plątanina ścięgien i kości siedzących na krzesłach kreatur ustąpiła miejsca syntetycznej sylwetce o czytelnej architektonice. Jej forma jest kształtowana za pomocą zniuansowanych przejść kolorystycznych w obrębie ciepłej, monochromatycznej gamy i subtelnych akcentów chłodnej bieli. Dodatek białej barwy to decydujący środek wyrazu – wybielenia pokrywają miejscowo korowatą, organiczną strukturę bryły, gasząc dominujące brązy i nadając jej niezwykłej lekkości w partii głowy i ramion. Beksiński, eksperymentując w ten sposób z efektem trójwymiarowości, postawił odbiorcę przed złudzeniem materializowania się mary w mglistej przestrzeni. Towarzyszący przedstawieniu niepokój jest jednak daleki tego, który paraliżował widzów po konfrontacji z „teatrzykami grozy“ z lat 70. Równoważy go podziw nad rzemieślniczym kunsztem malarza-perfekcjonisty, który w końcowej fazie twórczości wyzwolił się od wizerunku obsesjonata śmierci „obdzierającego ludzi ze skóry“ i powrócił do swych początkowych fascynacji – rzeźby i abstrakcji.

118
Zdzisław BEKSIŃSKI (1929 Sanok - 2005 Warszawa)

IS, 1991

olej, płyta pilśniowa
132 x 97,5 cm
sygn. na odwr. na płycie d.: IS | BEKSIŃSKI, powyżej pieczątka wywozowa

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Strona internetowa Dmochowski Gallery NET (Wirtualne Muzeum).

Prezentowane w katalogu przedstawienie zdeformowanej, humanoidalnej postaci nawiązuje do wielokrotnie podejmowanego przez artystę w 2. połowie lat 80. motywu tzw. krzesła kostnego. Wariacje na temat zrośniętej z meblem figury ludzkiej o pseudoanatomicznej budowie były przykładem odejścia od anegdotycznej stylistyki pejzaży fantastycznych (1968-1983) i poświęcenia się problemom czysto malarskim. Na początku lat 90. poszukiwania artystyczne Beksińskiego skupiały się na próbach wprowadzenia trzeciego wymiaru do płaszczyzny obrazu i zatarciu granic między malarstwem a rzeźbą.

O dziełach z tego okresu mówił w jednym z wywiadów: Światło pada inaczej, przestrzeń jakby nie istnieje, bo pokrywa ją mglista faktura albo czysta biel i pozostaje głównie wypreparowana postać ludzka, najczęściej głowa, nad którą pracuję w sposób, jak mi się wydaje, rzeźbiarski (Obraz z pieczątką, rozm. przepr. M. Turski, „Polityka“, nr 21, 1995).

W oferowanym obrazie znana z wcześniejszych kompozycji misterna plątanina ścięgien i kości siedzących na krzesłach kreatur ustąpiła miejsca syntetycznej sylwetce o czytelnej architektonice. Jej forma jest kształtowana za pomocą zniuansowanych przejść kolorystycznych w obrębie ciepłej, monochromatycznej gamy i subtelnych akcentów chłodnej bieli. Dodatek białej barwy to decydujący środek wyrazu – wybielenia pokrywają miejscowo korowatą, organiczną strukturę bryły, gasząc dominujące brązy i nadając jej niezwykłej lekkości w partii głowy i ramion. Beksiński, eksperymentując w ten sposób z efektem trójwymiarowości, postawił odbiorcę przed złudzeniem materializowania się mary w mglistej przestrzeni. Towarzyszący przedstawieniu niepokój jest jednak daleki tego, który paraliżował widzów po konfrontacji z „teatrzykami grozy“ z lat 70. Równoważy go podziw nad rzemieślniczym kunsztem malarza-perfekcjonisty, który w końcowej fazie twórczości wyzwolił się od wizerunku obsesjonata śmierci „obdzierającego ludzi ze skóry“ i powrócił do swych początkowych fascynacji – rzeźby i abstrakcji.