Artysta multimedialny, autodydakta. Zajmuje się malarstwem, grafiką komputerową, tworzy filmy, jest autorem książek. W wieku dziewiętnastu lat nawiązał kontakt korespondencyjny ze Zdzisławem Beksińskim. Wymiana listów zakończyła się wraz z tragiczną śmiercią Beksińskiego. Korespondencja odkrywa początki twórczości Banacha, mówi o wymianie wiedzy technicznej (Leto już jako nastolatek był biegły w obsłudze programów komputerowych, natomiast Beksiński dzielił się z nim tajnikami malarskiego warsztatu), o prozie życia i stanach psychicznych obojga artystów. Leto nie naśladuje jednak Beksińskiego. Znalazł własny sposób na dialogowanie z rzeczywistością i posługuje się różnymi mediami. W przypadku obrazów istotne dla ich interpretacji są tytuły. Nierzadko zdradzają przewrotność twórcy, któremu nieobcy jest humor i ironiczny dystans do tradycji malarstwa, do sztuki współczesnej, jak i podejrzliwość wobec obrazowania w ogóle. Przykładem jest praca zatytułowana „Obraz zniszczony patrzeniem” (2006).
Artysta często wykorzystuje wtórnie w swoim malarstwie obrazy fotograficzne. Wówczas, używając medium malarskiego, imituje nieostrości i rozmycia fotografii lub filmowej stopklatki. Zabieg ten jest stosowany przez malarzy od lat. A więc krytyka sztuki w sztuce? Jak zauważa Arkadiusz Półtorak: „Z dezynwolturą samouka-naśladowcy posuniętą wręcz do skrajności widz styka się wówczas, gdy Norman imituje uświęconych przez rynek oraz kuratorów Gerharda Richtera i Luca Tuymansa, których skrupulatnie wykonane obrazy sprzedają się dzisiaj za miliony euro. Norman zdejmuje z nich aurę powagi na dwa sposoby. Po pierwsze, samym gestem naśladownictwa kwestionuje ich techniczne wyrafinowanie. Po drugie, zmienia »ciężar gatunkowy« tego malarstwa (na ogół nie powtarza bowiem charakterystycznej dla niego tematyki, tak często związanej z Holocaustem lub globalną polityką) i zastępuje towarzyszącą mu wzniosłość konfuzją, śmiechem lub paranoicznym niepokojem [...]” (A. Półtorak, Ludzie, którzy ciągle czegoś ode mnie chcą. Malarstwo w czasach niepokoju, [w:] Norman Leto. Ludzie, którzy ciągle czegoś ode mnie chcą, Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, 10 marca – 10 kwietnia 2016 [kat. wyst.], Sopot 2016, s. 36).
Oferowany obraz to przeniesione na płótno, zgodnie z opisaną wyżej konwencją, zdjęcie przedstawiające popisy jeździeckie kawalerzystów amerykańskich z Fort Sheridan. W latach 20. i 30. minionego wieku, żołnierze ci prezentowali szerokiej publiczności pokazy konne i mecze polo. Szaleńczo niebezpieczne popisy uwiecznione na fotografiach musiały zwrócić uwagę artysty wrażliwego na kuriozalne przejawy ludzkiej działalności. Poprzez nadanie przedstawieniu tytułu „Czterej jeźdźcy Apokalipsy” Leto wydobył absurdalność „zabawy” wojskowych.
olej/płótno, 99,5 x 139,5 cm
sygnowany i datowany na odwrocie : Norman | 2014
Artysta multimedialny, autodydakta. Zajmuje się malarstwem, grafiką komputerową, tworzy filmy, jest autorem książek. W wieku dziewiętnastu lat nawiązał kontakt korespondencyjny ze Zdzisławem Beksińskim. Wymiana listów zakończyła się wraz z tragiczną śmiercią Beksińskiego. Korespondencja odkrywa początki twórczości Banacha, mówi o wymianie wiedzy technicznej (Leto już jako nastolatek był biegły w obsłudze programów komputerowych, natomiast Beksiński dzielił się z nim tajnikami malarskiego warsztatu), o prozie życia i stanach psychicznych obojga artystów. Leto nie naśladuje jednak Beksińskiego. Znalazł własny sposób na dialogowanie z rzeczywistością i posługuje się różnymi mediami. W przypadku obrazów istotne dla ich interpretacji są tytuły. Nierzadko zdradzają przewrotność twórcy, któremu nieobcy jest humor i ironiczny dystans do tradycji malarstwa, do sztuki współczesnej, jak i podejrzliwość wobec obrazowania w ogóle. Przykładem jest praca zatytułowana „Obraz zniszczony patrzeniem” (2006).
Artysta często wykorzystuje wtórnie w swoim malarstwie obrazy fotograficzne. Wówczas, używając medium malarskiego, imituje nieostrości i rozmycia fotografii lub filmowej stopklatki. Zabieg ten jest stosowany przez malarzy od lat. A więc krytyka sztuki w sztuce? Jak zauważa Arkadiusz Półtorak: „Z dezynwolturą samouka-naśladowcy posuniętą wręcz do skrajności widz styka się wówczas, gdy Norman imituje uświęconych przez rynek oraz kuratorów Gerharda Richtera i Luca Tuymansa, których skrupulatnie wykonane obrazy sprzedają się dzisiaj za miliony euro. Norman zdejmuje z nich aurę powagi na dwa sposoby. Po pierwsze, samym gestem naśladownictwa kwestionuje ich techniczne wyrafinowanie. Po drugie, zmienia »ciężar gatunkowy« tego malarstwa (na ogół nie powtarza bowiem charakterystycznej dla niego tematyki, tak często związanej z Holocaustem lub globalną polityką) i zastępuje towarzyszącą mu wzniosłość konfuzją, śmiechem lub paranoicznym niepokojem [...]” (A. Półtorak, Ludzie, którzy ciągle czegoś ode mnie chcą. Malarstwo w czasach niepokoju, [w:] Norman Leto. Ludzie, którzy ciągle czegoś ode mnie chcą, Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, 10 marca – 10 kwietnia 2016 [kat. wyst.], Sopot 2016, s. 36).
Oferowany obraz to przeniesione na płótno, zgodnie z opisaną wyżej konwencją, zdjęcie przedstawiające popisy jeździeckie kawalerzystów amerykańskich z Fort Sheridan. W latach 20. i 30. minionego wieku, żołnierze ci prezentowali szerokiej publiczności pokazy konne i mecze polo. Szaleńczo niebezpieczne popisy uwiecznione na fotografiach musiały zwrócić uwagę artysty wrażliwego na kuriozalne przejawy ludzkiej działalności. Poprzez nadanie przedstawieniu tytułu „Czterej jeźdźcy Apokalipsy” Leto wydobył absurdalność „zabawy” wojskowych.