Wystawiany - CBWA, Zachęta 1957 r.
Literatura - Katalog wystawy indywidualnej Jerzego Tchórzewskiego, CBWA, Zachęta 1957, poz. 28.
Pamiętam jak obraz dopiero kilka miesięcy temu niechętnie opuścił pracownię Taty i z trudem zszedł z 11 piętra z pomocą ludzi."
Krzysztof Tchórzewski
"Pracownia, w której od 1954 roku mieszkałem razem z rodzicami znajdowała się w Warszawie na ulicy Solnej 6. Składała się ona z dużego atelier z oknami, ciemnego korytarza będącego jednocześnie kuchnią i schowka na obrazy, który zarazem był naszą sypialnią. W ponad trzymetrowej wysokości wnętrzu, okna w pracowni były na takiej wysokości, że aby je otworzyć trzeba było używać kija do szczotki.
Było to dla mnie (kilkuletniego chłopca) wnętrze tajemnicze, głównie za sprawą obitych blejtramów i namalowanych obrazów zawsze odwróconych licem do ściany. Na środku straszyła mnie wielka sztaluga, na której ojciec nigdy właściwie nie malował (malował płótna leżące na podłodze). Najbardziej fascynował mnie wielki (dla 6-latka był olbrzymi) blejtram obity płótnem, który był tu od zawsze. Nie śmiałem pytać ojca kiedy będzie na nim malował, ale aż mnie korciło... Nie tylko ja byłem ciekawy. Z wielu kolegów malarzy, którzy bez przerwy odwiedzali pracownię ojca - pamiętam, że tylko Tadeusz Kantor i Wojtek Fangor odważali się "podglądać" tyłem obrócone obrazy. Pewnego dnia Kantor (musiało to być dobrze przed październikiem 1956 r.) pukając palcem w ten największy blejtram powiedział z przekąsem: "Co... jeszcze Jurek nie namalowałeś swojej Bitwy pod Grunwaldem".
Parę miesięcy poźniej tata położył obraz na podłodze. Kilka dni płótno leżało nietknięte. Obraz ten w rezultacie malował zdecydowanie i dosyć krótko (jak na jego metodę twórczą). Kiedy obraz był już gotowy zapytałem jak się nazywa. Ojciec z udawaną powagą powiedział: "Bitwa pod Grunwaldem" - nie mógł przecież wiedzieć, że słyszałem żart Tadeusza Kantora." Eee tam to wcale nie bitwa tata odpowiedział poważnie - "Co... naprawdę nie widzisz Wielkiego Mistrza?"
Przyglądałem się obrazowi dłuższą chwilę, po czym podszedłem do ciemnej formy na obrazie i pokazując palcem powiedziałem - "Ja widzę tylko jego jedno oko".
Dlaczego na wystawie w Zachęcie w 1957 roku obraz ten zatytułowany był "Wnętrze nocy" nigdy się już nie zapytałem. Może nawet jak na tamte czasy "odwilży" byłaby to zbyt duża profanacja największego w naszej historii zwycięstwa oręża polskiego.
Po przeprowadzce do nowego mieszkania obraz ustawiony w schowku tak się zaklinował pod ciężarem innych płócien, że nawet nie udało się go wyciągnąć na retrospektywną wystawę Ojca w 1980 roku.
Dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że "Bitwa..." pokazywana była tylko w Zachęcie w 1957 roku i dziś na aukcji.
1956 r.
Olej na płótnie 136 x 200 cm
Nie sygnowany
Wystawiany - CBWA, Zachęta 1957 r.
Literatura - Katalog wystawy indywidualnej Jerzego Tchórzewskiego, CBWA, Zachęta 1957, poz. 28.
Pamiętam jak obraz dopiero kilka miesięcy temu niechętnie opuścił pracownię Taty i z trudem zszedł z 11 piętra z pomocą ludzi."
Krzysztof Tchórzewski
"Pracownia, w której od 1954 roku mieszkałem razem z rodzicami znajdowała się w Warszawie na ulicy Solnej 6. Składała się ona z dużego atelier z oknami, ciemnego korytarza będącego jednocześnie kuchnią i schowka na obrazy, który zarazem był naszą sypialnią. W ponad trzymetrowej wysokości wnętrzu, okna w pracowni były na takiej wysokości, że aby je otworzyć trzeba było używać kija do szczotki.
Było to dla mnie (kilkuletniego chłopca) wnętrze tajemnicze, głównie za sprawą obitych blejtramów i namalowanych obrazów zawsze odwróconych licem do ściany. Na środku straszyła mnie wielka sztaluga, na której ojciec nigdy właściwie nie malował (malował płótna leżące na podłodze). Najbardziej fascynował mnie wielki (dla 6-latka był olbrzymi) blejtram obity płótnem, który był tu od zawsze. Nie śmiałem pytać ojca kiedy będzie na nim malował, ale aż mnie korciło... Nie tylko ja byłem ciekawy. Z wielu kolegów malarzy, którzy bez przerwy odwiedzali pracownię ojca - pamiętam, że tylko Tadeusz Kantor i Wojtek Fangor odważali się "podglądać" tyłem obrócone obrazy. Pewnego dnia Kantor (musiało to być dobrze przed październikiem 1956 r.) pukając palcem w ten największy blejtram powiedział z przekąsem: "Co... jeszcze Jurek nie namalowałeś swojej Bitwy pod Grunwaldem".
Parę miesięcy poźniej tata położył obraz na podłodze. Kilka dni płótno leżało nietknięte. Obraz ten w rezultacie malował zdecydowanie i dosyć krótko (jak na jego metodę twórczą). Kiedy obraz był już gotowy zapytałem jak się nazywa. Ojciec z udawaną powagą powiedział: "Bitwa pod Grunwaldem" - nie mógł przecież wiedzieć, że słyszałem żart Tadeusza Kantora." Eee tam to wcale nie bitwa tata odpowiedział poważnie - "Co... naprawdę nie widzisz Wielkiego Mistrza?"
Przyglądałem się obrazowi dłuższą chwilę, po czym podszedłem do ciemnej formy na obrazie i pokazując palcem powiedziałem - "Ja widzę tylko jego jedno oko".
Dlaczego na wystawie w Zachęcie w 1957 roku obraz ten zatytułowany był "Wnętrze nocy" nigdy się już nie zapytałem. Może nawet jak na tamte czasy "odwilży" byłaby to zbyt duża profanacja największego w naszej historii zwycięstwa oręża polskiego.
Po przeprowadzce do nowego mieszkania obraz ustawiony w schowku tak się zaklinował pod ciężarem innych płócien, że nawet nie udało się go wyciągnąć na retrospektywną wystawę Ojca w 1980 roku.
Dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że "Bitwa..." pokazywana była tylko w Zachęcie w 1957 roku i dziś na aukcji.