Pochodzenie:
– Obraz został zakupiony w 1990 r. w Paryżu do Muzeum Sztuki Europejskiej w Osace w Japonii.
– Po zamknięciu muzeum, prywatna kolekcja w Azji.
Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Beksiński. Paryż-Osaka-Warszawa, Galeria Agra-Art, Warszawa 1 VII – 4 IX 2021, nr kat. 11, s. nlb. il. barwna;
– Kolekcja japońska. Beksiński i inni, Agra-Art, Warszawa 2021, s. 40, il. barwna.
Zdzisław Beksiński, z wykształcenia architekt, krótki czas po uzyskaniu dyplomu Politechniki Krakowskiej, porzucił wyuczony zawód. Wedle artysty, podporządkowana wówczas socrealistycznej doktrynie architektura, była domeną działalności kolektywnej i nie dawała mu szans na twórczą samorealizację. Powracała za to później jako jeden z głównych motywów w jego malarskich wizjach. Cieszące się wielką popularnością obrazy z okresu fantastycznego (1968-1983) zapełniały niezliczone wariacje na temat gotyckich katedr, opuszczonych kamienic, ufortyfikowanych twierdz, a także – noszących wyraźne skojarzenia ze śmiercią – nagrobków, krypt, steli, czy portali prowadzących w mroczne zaświaty. Ta sepulkralna odsłona budowała atmosferę tajemniczości i grozy, odczuwalną także w prezentowanej w grudniowym katalogu kompozycji – zamkniętym w obrębie tonda purpurowym baldachimie. Wsparte na kolumnach dekoracyjne zadaszenie, w tradycji sztuki europejskiej osłaniające nagrobek, ołtarz lub tron, wprowadza widza w stan pełnego napięcia oczekiwania na doniosłą celebrę. Miejsce kultu pozostaje jednak cały czas puste, a na pierwszy plan wysuwa się arealna struktura zwisającej w prześwitach kolumn draperii. Ciężka, „mięsna“ materia pokryta siatką delikatnych żyłkowań, daleka jest od lekkiego, rytmicznie fałdującego się lambrekinu. Tego rodzaju makabryczna estetyka była znakiem rozpoznawczym pejzaży metafizycznych „Beksa“ z lat 70. i początku 80., a także przyczyną oburzenia części opinii publicznej. Na zarzut epatowania horrorem artysta reagował zawsze w ten sam sposób: Niczego takiego u siebie nie widzę. Nie znoszę takich rzeczy. Nie cierpię czytać i oglądać rzeczy związanych np. z okupacją, nie oglądam z reguły japońskich filmów, ponieważ na widok harakiri robi mi się niedobrze. [...] Są zapewne ludzie, którzy krew na obrazie kojarzą z krwią wyciekającą z rany. Może to jest profesjonalne skrzywienie, ale z całą odpowiedzialnością mogę pani oświadczyć, że dla mnie jest to przede wszystkim lepiej lub gorzej położona farba i że dominuje problem malarski. Poza tym oczywiście istnieje treść, ale jest to treść wyobrażenia – treść czegoś, co nie istnieje, co nie ma żadnego odpowiednika w rzeczywistości. Może tu znowu zauważy pani sprzeczność, ale już o tym mówiliśmy, że nie umiem uciec przed sprzecznościami. (Z. Beksiński, Dla siebie czy dla ludzi?, rozm. przepr. K. Nastulanka, „Polityka“ nr 9, 28 II 1981)
olej, płyta pilśniowa
87 x 87 cm
sygn. na odwr.: 11 | BEKSIŃSKI | 1983
* do wylicytowanej ceny oprócz innych kosztów zostanie doliczony podatek graniczny VAT 8%
Pochodzenie:
– Obraz został zakupiony w 1990 r. w Paryżu do Muzeum Sztuki Europejskiej w Osace w Japonii.
– Po zamknięciu muzeum, prywatna kolekcja w Azji.
Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Beksiński. Paryż-Osaka-Warszawa, Galeria Agra-Art, Warszawa 1 VII – 4 IX 2021, nr kat. 11, s. nlb. il. barwna;
– Kolekcja japońska. Beksiński i inni, Agra-Art, Warszawa 2021, s. 40, il. barwna.
Zdzisław Beksiński, z wykształcenia architekt, krótki czas po uzyskaniu dyplomu Politechniki Krakowskiej, porzucił wyuczony zawód. Wedle artysty, podporządkowana wówczas socrealistycznej doktrynie architektura, była domeną działalności kolektywnej i nie dawała mu szans na twórczą samorealizację. Powracała za to później jako jeden z głównych motywów w jego malarskich wizjach. Cieszące się wielką popularnością obrazy z okresu fantastycznego (1968-1983) zapełniały niezliczone wariacje na temat gotyckich katedr, opuszczonych kamienic, ufortyfikowanych twierdz, a także – noszących wyraźne skojarzenia ze śmiercią – nagrobków, krypt, steli, czy portali prowadzących w mroczne zaświaty. Ta sepulkralna odsłona budowała atmosferę tajemniczości i grozy, odczuwalną także w prezentowanej w grudniowym katalogu kompozycji – zamkniętym w obrębie tonda purpurowym baldachimie. Wsparte na kolumnach dekoracyjne zadaszenie, w tradycji sztuki europejskiej osłaniające nagrobek, ołtarz lub tron, wprowadza widza w stan pełnego napięcia oczekiwania na doniosłą celebrę. Miejsce kultu pozostaje jednak cały czas puste, a na pierwszy plan wysuwa się arealna struktura zwisającej w prześwitach kolumn draperii. Ciężka, „mięsna“ materia pokryta siatką delikatnych żyłkowań, daleka jest od lekkiego, rytmicznie fałdującego się lambrekinu. Tego rodzaju makabryczna estetyka była znakiem rozpoznawczym pejzaży metafizycznych „Beksa“ z lat 70. i początku 80., a także przyczyną oburzenia części opinii publicznej. Na zarzut epatowania horrorem artysta reagował zawsze w ten sam sposób: Niczego takiego u siebie nie widzę. Nie znoszę takich rzeczy. Nie cierpię czytać i oglądać rzeczy związanych np. z okupacją, nie oglądam z reguły japońskich filmów, ponieważ na widok harakiri robi mi się niedobrze. [...] Są zapewne ludzie, którzy krew na obrazie kojarzą z krwią wyciekającą z rany. Może to jest profesjonalne skrzywienie, ale z całą odpowiedzialnością mogę pani oświadczyć, że dla mnie jest to przede wszystkim lepiej lub gorzej położona farba i że dominuje problem malarski. Poza tym oczywiście istnieje treść, ale jest to treść wyobrażenia – treść czegoś, co nie istnieje, co nie ma żadnego odpowiednika w rzeczywistości. Może tu znowu zauważy pani sprzeczność, ale już o tym mówiliśmy, że nie umiem uciec przed sprzecznościami. (Z. Beksiński, Dla siebie czy dla ludzi?, rozm. przepr. K. Nastulanka, „Polityka“ nr 9, 28 II 1981)