Rok 1976, z którego pochodzi oferowany obraz, był ważnym, ale też trudnym okresem w życiu prywatnym Zdzisława Beksińskiego. Wtedy
to bowiem władze miasta w Sanoku podjęły decyzję o wyburzeniu rodzinnego domu artysty, który postanowił przeprowadzić się do Warszawy, opuszczając z rodziną na początku 1977 roku ukochany Sanok. Jego styl był już wyklarowany, a on sam jako artysta był szeroko rozpoznawalnym malarzem, cenionym przez kolekcjonerów i publiczność wystaw, ale także budzącym nieprzychylne komentarze ze strony krytyków sztuki, skupionych wokół artystów awangardy, z którą to Beksiński definitywnie zerwał.
Pomimo tego iż dzieła Beksińskiego prowokują do podejmowania licznych prób interpretacji, sam artysta odnosił się do tego niechętnie. Wolał, by widzowie skupiali się raczej na samej wartości artystycznej i estetycznej. Jak sam mówił o swojej twórczości: "Maluję to, co przychodzi mi do głowy. Mam takie sny, takie wizje i to przenoszę na płótno. Moim celem nie jest ani straszyć, ani niczego przepowiadać. Malarstwo służy do oglądania, tak jak książki są do czytania, a muzyka do słuchania, i tak należy je traktować."

170
Zdzisław BEKSIŃSKI (1929 Sanok - 2005 Warszawa)

Bez tytułu, 1976

olej, płyta; 73 x 62 cm;
sygn. i dat. na odwrocie: Z. BEKSIŃSKI 1976

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Rok 1976, z którego pochodzi oferowany obraz, był ważnym, ale też trudnym okresem w życiu prywatnym Zdzisława Beksińskiego. Wtedy
to bowiem władze miasta w Sanoku podjęły decyzję o wyburzeniu rodzinnego domu artysty, który postanowił przeprowadzić się do Warszawy, opuszczając z rodziną na początku 1977 roku ukochany Sanok. Jego styl był już wyklarowany, a on sam jako artysta był szeroko rozpoznawalnym malarzem, cenionym przez kolekcjonerów i publiczność wystaw, ale także budzącym nieprzychylne komentarze ze strony krytyków sztuki, skupionych wokół artystów awangardy, z którą to Beksiński definitywnie zerwał.
Pomimo tego iż dzieła Beksińskiego prowokują do podejmowania licznych prób interpretacji, sam artysta odnosił się do tego niechętnie. Wolał, by widzowie skupiali się raczej na samej wartości artystycznej i estetycznej. Jak sam mówił o swojej twórczości: "Maluję to, co przychodzi mi do głowy. Mam takie sny, takie wizje i to przenoszę na płótno. Moim celem nie jest ani straszyć, ani niczego przepowiadać. Malarstwo służy do oglądania, tak jak książki są do czytania, a muzyka do słuchania, i tak należy je traktować."