Pochodzenie: Kolekcja prywatna, Czechy.

Początek lat 70. był szczególnym momentem w długoletniej karierze Zdzisława Beksińskiego. Po fascynacji sztuką abstrakcyjną oraz twórczych eksperymentach z rzeźbą i fotografią, artysta całkowicie poświęcił się nauce malarskiego rzemiosła. Godziny pracy spędzone przy sztalugach pozwoliły w końcu na „sfotografowanie“ nawiedzających go wizji w tzw. pejzażach metafizycznych. Cechą wspólną wczesnych dzieł była przede wszystkim obecność niepokojących desygnatów śmierci i ciemna, przygnębiająca kolorystyka. Słynną, „dreszczowcową“ serię doskonale reprezentuje oferowana w niniejszym katalogu kompozycja przedstawiająca bliską sennemu koszmarowi scenę. Biorący w niej udział bohaterowie i rekwizyty – szkaradna postać z piekła rodem, nadnaturalnej wielkości fantomowa twarz, nagrobki, znak krzyża – tworzą upiorny sztafaż w pozornie zwyczajnym krajobrazie. Drastyczne treści, jakie niosły ze sobą powstałe w latach 1971-1972 obrazy, spotkały się z żywym odzewem publiczności i odbiły się szerokim echem w ówczesnej prasie. Na łamach „Przeglądu Artystycznego“ recenzowano: Odrażająco zdegenerowane kształty, dwuznaczne pozy, bezradne gesty tych groźnych, lecz udręczonych przecież istot, pełzających lub kroczących wśród posępnych, dramatycznych pejzaży o niebie świecącym dalekim, zimnym blaskiem – budzą grozę i jednocześnie współczucie. Symbolika przedstawianych scen jest dość jednoznaczna, metafora mocna, surowa i brutalna. Przerysowana, karykaturalna wizja świata i człowieka może szokować – lecz to właśnie stanowi cel artysty (cyt. za: T. Sowińska, Zjawy i sfinksy, „Przegląd Artystyczny“, nr 3 (73), 1973, s. 14).

Anegdotyczność i rozbudowana scenografia „pejzaży“ skłaniała odbiorców do snucia interpretacji i mnożenia znaczeń. Większość z nich sprowadzała się do zarzucania artyście propagowania okrucieństwa i celowego zadawania cierpienia. Artysta odpierał ataki, twierdząc: Autorzy zarzutów nie rozróżniają między wyrażeniem w obrazie stanu psychicznego, czy duchowego zagrożenia autora, a ściśle realistycznym opisem makabry, czego nigdy nie robiłem i nie robię (cyt za: Znaczenie jest dla mnie bez znaczenia. Ze Zdzisławem Beksińskim rozmawia Zbigniew Taranienko, „Sztuka“, nr 4/6, 1979, s. 34). Ostatecznie głosy krytyki nie zniechęciły publiki, a – wręcz przeciwnie – rozsławiły twórczość malarza, która od tamtej pory cieszy się niegasnącym zainteresowaniem kolekcjonerów.

121
Zdzisław BEKSIŃSKI (1929 Sanok - 2005 Warszawa)

BEZ TYTUŁU, 1971

olej, płyta
92 x 79,5 cm
Na środkowym wzmocnieniu płyty: nr srebrną farbą: 37, wyżej flamastrem 96/1212, u d. fragment nalepki, p.g.: pieczątka wywozowa.

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Pochodzenie: Kolekcja prywatna, Czechy.

Początek lat 70. był szczególnym momentem w długoletniej karierze Zdzisława Beksińskiego. Po fascynacji sztuką abstrakcyjną oraz twórczych eksperymentach z rzeźbą i fotografią, artysta całkowicie poświęcił się nauce malarskiego rzemiosła. Godziny pracy spędzone przy sztalugach pozwoliły w końcu na „sfotografowanie“ nawiedzających go wizji w tzw. pejzażach metafizycznych. Cechą wspólną wczesnych dzieł była przede wszystkim obecność niepokojących desygnatów śmierci i ciemna, przygnębiająca kolorystyka. Słynną, „dreszczowcową“ serię doskonale reprezentuje oferowana w niniejszym katalogu kompozycja przedstawiająca bliską sennemu koszmarowi scenę. Biorący w niej udział bohaterowie i rekwizyty – szkaradna postać z piekła rodem, nadnaturalnej wielkości fantomowa twarz, nagrobki, znak krzyża – tworzą upiorny sztafaż w pozornie zwyczajnym krajobrazie. Drastyczne treści, jakie niosły ze sobą powstałe w latach 1971-1972 obrazy, spotkały się z żywym odzewem publiczności i odbiły się szerokim echem w ówczesnej prasie. Na łamach „Przeglądu Artystycznego“ recenzowano: Odrażająco zdegenerowane kształty, dwuznaczne pozy, bezradne gesty tych groźnych, lecz udręczonych przecież istot, pełzających lub kroczących wśród posępnych, dramatycznych pejzaży o niebie świecącym dalekim, zimnym blaskiem – budzą grozę i jednocześnie współczucie. Symbolika przedstawianych scen jest dość jednoznaczna, metafora mocna, surowa i brutalna. Przerysowana, karykaturalna wizja świata i człowieka może szokować – lecz to właśnie stanowi cel artysty (cyt. za: T. Sowińska, Zjawy i sfinksy, „Przegląd Artystyczny“, nr 3 (73), 1973, s. 14).

Anegdotyczność i rozbudowana scenografia „pejzaży“ skłaniała odbiorców do snucia interpretacji i mnożenia znaczeń. Większość z nich sprowadzała się do zarzucania artyście propagowania okrucieństwa i celowego zadawania cierpienia. Artysta odpierał ataki, twierdząc: Autorzy zarzutów nie rozróżniają między wyrażeniem w obrazie stanu psychicznego, czy duchowego zagrożenia autora, a ściśle realistycznym opisem makabry, czego nigdy nie robiłem i nie robię (cyt za: Znaczenie jest dla mnie bez znaczenia. Ze Zdzisławem Beksińskim rozmawia Zbigniew Taranienko, „Sztuka“, nr 4/6, 1979, s. 34). Ostatecznie głosy krytyki nie zniechęciły publiki, a – wręcz przeciwnie – rozsławiły twórczość malarza, która od tamtej pory cieszy się niegasnącym zainteresowaniem kolekcjonerów.