Na zdjęciu: Artur Rubinstein na wakacjach w Marbelli w Hiszpanii, w rezydencji „La Rueda“ nad Morzem Śródziemnym. Rubinsteinowie kupili ten całoroczny parterowy dom w 1965 roku, bywali w nim w miesiącach letnich. Pani Nela Rubinsteinowa dobudowała na terenie posesji duże „studio“ dla męża do pracy, żeby mógł ćwiczyć w spokoju, pisać etc. gdy było dużo domowników, goście, wnuki; przy „studio“ była łazienka, dressing room, taras. Był tam fortepian steinway (widoczny na zdjęciu), biurko do pracy – duży hiszpański stół, duża salonowa kanapa, fotele, szafa...
W czasie wojny i kilka lat po niej, w latach 1941-1954 Rubinsteinowie mieszkali głównie w Kalifornii: Brentwood, od 1948 w Beverly Hills. Gdy odzyskali dom w Paryżu (z trudnościami, okradziony) opuścili Kalifornię, zimą mieszkali zwykle w Nowym Jorku, wiosną i jesienią w Paryżu – gdy miał chwile wolne od koncertowania, latem zaś wypoczywali w Marbelli. Nela organizowała i tu życie rodzinne, zapraszała gości; urządziła też na posesji ogród warzywny, była stałą klientką tamtejszych targów kupując świeże ryby, mięso czy owoce i przyrządzała z nich także polskie dania. Pani Ewa wspomina, że w upalnej Marbelli, bardzo często matka podawała na lunch zimne zsiadłe mleko z młodymi gotowanymi ziemniakami okraszonymi skwarkami. Uwielbiali to proste polskie danie.
Latem 1969 roku (na zdjęciu) Rubinstein był bardzo zajęty, gdyż był w trakcie pisania I tomu wspomnień. Znajdował jednak czas na granie, na rozmowy z rodziną, z gośćmi, na wywiady, gawędy i opowieści. Na zdjęciu siedzi w owym „studio“, gestykuluje i pokazuje w rozmowie z dziennikarzem jak dużą miał rozpiętość palców dłoni (obejmował 10 klawiszy), mówił jakie to szczęście że z takimi dłońmi się urodził, tłumaczył jak układa dłonie na klawiaturze fortepianu etc.
Rubinstein był wielkim gawędziarzem, uwielbiał opowiadać, rozmawiać z ludźmi. Pani Ewa – autorka zdjęcia – wspominała, że gdy ojciec znalazł się wśród gości mniej rozmownych i mniej interesujących, sam dużo opowiadał i nieźle się przy tym bawił.
Wojciech Stanisław Grochowalski, prezes zarządu Międzynarodowej Fundacji Muzycznej im. A. Rubinsteina

134
Ewa RUBINSTEIN (ur. 1933)

ARTUR RUBINSTEIN (POKAZUJE RĘCE), MARBELLA 1969

fotografia czarno-biała, papier
26,3 x 34 cm
sygn. pisakiem na odwr. śr.g.: Ewa Rubinstein | AR, Marbella 1969 | (pokazuje ręce), niżej p.: 1969 | Marbella | 22. [w kółku], śr.d. pieczątka autorska (tekst częściowo przekreślony); poza tym na całej powierzchni zamazane numery i skalowanie do druku

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Na zdjęciu: Artur Rubinstein na wakacjach w Marbelli w Hiszpanii, w rezydencji „La Rueda“ nad Morzem Śródziemnym. Rubinsteinowie kupili ten całoroczny parterowy dom w 1965 roku, bywali w nim w miesiącach letnich. Pani Nela Rubinsteinowa dobudowała na terenie posesji duże „studio“ dla męża do pracy, żeby mógł ćwiczyć w spokoju, pisać etc. gdy było dużo domowników, goście, wnuki; przy „studio“ była łazienka, dressing room, taras. Był tam fortepian steinway (widoczny na zdjęciu), biurko do pracy – duży hiszpański stół, duża salonowa kanapa, fotele, szafa...
W czasie wojny i kilka lat po niej, w latach 1941-1954 Rubinsteinowie mieszkali głównie w Kalifornii: Brentwood, od 1948 w Beverly Hills. Gdy odzyskali dom w Paryżu (z trudnościami, okradziony) opuścili Kalifornię, zimą mieszkali zwykle w Nowym Jorku, wiosną i jesienią w Paryżu – gdy miał chwile wolne od koncertowania, latem zaś wypoczywali w Marbelli. Nela organizowała i tu życie rodzinne, zapraszała gości; urządziła też na posesji ogród warzywny, była stałą klientką tamtejszych targów kupując świeże ryby, mięso czy owoce i przyrządzała z nich także polskie dania. Pani Ewa wspomina, że w upalnej Marbelli, bardzo często matka podawała na lunch zimne zsiadłe mleko z młodymi gotowanymi ziemniakami okraszonymi skwarkami. Uwielbiali to proste polskie danie.
Latem 1969 roku (na zdjęciu) Rubinstein był bardzo zajęty, gdyż był w trakcie pisania I tomu wspomnień. Znajdował jednak czas na granie, na rozmowy z rodziną, z gośćmi, na wywiady, gawędy i opowieści. Na zdjęciu siedzi w owym „studio“, gestykuluje i pokazuje w rozmowie z dziennikarzem jak dużą miał rozpiętość palców dłoni (obejmował 10 klawiszy), mówił jakie to szczęście że z takimi dłońmi się urodził, tłumaczył jak układa dłonie na klawiaturze fortepianu etc.
Rubinstein był wielkim gawędziarzem, uwielbiał opowiadać, rozmawiać z ludźmi. Pani Ewa – autorka zdjęcia – wspominała, że gdy ojciec znalazł się wśród gości mniej rozmownych i mniej interesujących, sam dużo opowiadał i nieźle się przy tym bawił.
Wojciech Stanisław Grochowalski, prezes zarządu Międzynarodowej Fundacji Muzycznej im. A. Rubinsteina