„Cykl XXV“ był całkowitym zerwaniem Dwurnika z malarstwem przedstawieniowym. Artysta, zainspirowany twórczością Jacksona Pollocka i jego metodą pracy (odwiedził pracownię Pollocka na Long Island), oddał się radości tworzenia. Jak pisze Bogusław Deptuła, we wstępie do katalogu wystawy w Sopocie w 2018: Autentyzm przestrzeni z jednej strony, a z drugiej nieograniczona wolność, jaką daje taki sposób osobistej ekspresji, mogły zadecydować o przejściu na tę stronę po latach odrabiania słupków, praktykowanego w postaci wstawiania niepoliczalnych okien w fasady budynków, które na tysiącu miejskich widoków musiały zostać wymalowane. To nader uwodzicielska sztuka dla malarza zniewolonego własną malarską metodą: wylewanie, chlapanie, bryzganie, rozcieranie, rzucanie, przelewanie, rozpryskiwanie. Może to dopiero jest absolutna wolność, której zaznał w osobistym i chyba nader intensywnym kontakcie z dziełami i miejscem.
Wspominając swoje pierwsze obrazy z cyklu „Podróże autostopem“, Dwurnik uważał po latach, że są prawie abstrakcyjne, bardzo precyzyjnie zbudowane, równiuteńko nasycone. O swoich nowych abstrakcjach mówił zaś: Kiedy teraz nasycam abstrakcje, kiedy je pryskam, maluję, kiedy na nie wylewam farbę, to wracam do tych pierwszych obrazów, ale dzisiaj mam dużo łatwiej, bo już nie ma tamtego napięcia, tamtego obciążenia, że muszę coś opowiedzieć, że muszę być zaangażowany w jakąś słuszną sprawę. Ta wypowiedź Edwarda Dwurnika znalazła się w wywiadzie udzielonym Annie Marii Potockiej, przy okazji wystawy Thanks to Jackson w krakowskim Bunkrze Sztuki w 2005 roku, gdzie odbyła się duża prezentacja abstrakcyjnych obrazów Dwurnika.
akryl, płótno
146 x 114 cm
sygn. na odwr. na płótnie: 2017 | E. DWURNIK | NR: XXV [w ramce] – 389 [w ramce] | 7067 [w ramce, obok znak skrzyżowanych strzałek], niżej: 389 [w ramce]
„Cykl XXV“ był całkowitym zerwaniem Dwurnika z malarstwem przedstawieniowym. Artysta, zainspirowany twórczością Jacksona Pollocka i jego metodą pracy (odwiedził pracownię Pollocka na Long Island), oddał się radości tworzenia. Jak pisze Bogusław Deptuła, we wstępie do katalogu wystawy w Sopocie w 2018: Autentyzm przestrzeni z jednej strony, a z drugiej nieograniczona wolność, jaką daje taki sposób osobistej ekspresji, mogły zadecydować o przejściu na tę stronę po latach odrabiania słupków, praktykowanego w postaci wstawiania niepoliczalnych okien w fasady budynków, które na tysiącu miejskich widoków musiały zostać wymalowane. To nader uwodzicielska sztuka dla malarza zniewolonego własną malarską metodą: wylewanie, chlapanie, bryzganie, rozcieranie, rzucanie, przelewanie, rozpryskiwanie. Może to dopiero jest absolutna wolność, której zaznał w osobistym i chyba nader intensywnym kontakcie z dziełami i miejscem.
Wspominając swoje pierwsze obrazy z cyklu „Podróże autostopem“, Dwurnik uważał po latach, że są prawie abstrakcyjne, bardzo precyzyjnie zbudowane, równiuteńko nasycone. O swoich nowych abstrakcjach mówił zaś: Kiedy teraz nasycam abstrakcje, kiedy je pryskam, maluję, kiedy na nie wylewam farbę, to wracam do tych pierwszych obrazów, ale dzisiaj mam dużo łatwiej, bo już nie ma tamtego napięcia, tamtego obciążenia, że muszę coś opowiedzieć, że muszę być zaangażowany w jakąś słuszną sprawę. Ta wypowiedź Edwarda Dwurnika znalazła się w wywiadzie udzielonym Annie Marii Potockiej, przy okazji wystawy Thanks to Jackson w krakowskim Bunkrze Sztuki w 2005 roku, gdzie odbyła się duża prezentacja abstrakcyjnych obrazów Dwurnika.