O kolekcjonowaniu sztuki i udostępnianiu jej szerokiej publiczności Wojciech Fibak w rozmowie z Anną Jankowską.
Dokładnie rok temu otworzył Pan dużą wystawę w CSW w Toruniu, ujawniając znaczącą część swojej kolekcji. Tymczasem teraz - do końca wakacji - można oglądać kolejną odsłonę tej kolekcji - w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia w Radomiu. Dlaczego zdecydował się na Pan na upublicznienie swojego zbioru i co to dla Pana znaczy, jako dla kolekcjonera?
Czuję się po trosze prekursorem, ponieważ już w 1992 roku pokazałem - po raz pierwszy w Polsce - prywatny zbiór publicznie. Pierwszy raz, przynajmniej po wojnie. Ponad 200 obrazów przyleciało z Paryża i Nowego Jorku na wystawę w Muzeach Narodowych w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Były to obrazy szkoły krakowskiej, École de Paris i tylko kilka prac z klasyki współczesnej - Lebensteina, Fangora i Kantora. W tamtym czasie moja kolekcja koncentrowała się głównie na polskiej sztuce związanej z Paryżem. Po 20 kolejnych wystawach w publicznych placówkach muzealnych - w 2018 roku w Muzeum Wyczółkowskiego na słynnej Wyspie Młyńskiej w Bydgoszczy - zaprezentowałem moją kolekcję klasyki sztuki współczesnej. Kilka lat później - w 2022 roku - w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie pokazana została również klasyka sztuki współczesnej z dodatkiem Sasnala, Uklańskiego, Maciejowskiego i Sawickiej. Pierwsza wystawa o charakterze zderzającym klasyków ze sztuką współczesną odbyła się w zeszłym roku w słynnym CSW w Toruniu. Natomiast trwająca obecnie ekspozycja w radomskiej Elektrowni pokazuje prace, które kolekcjonujemy z moją partnerką Pauliną w ostatnich latach, czyli wyłącznie sztukę nowego pokolenia. To około 80 obrazów ze wspaniałymi autorkami na czele. W czasie wystawy w Toruniu na banerach, plakatach i na okładce katalogowej widoczna była praca Karoliny Jabłońskiej, a w Radomiu tę rolę pełni obraz Agaty Kus i ona jest twarzą i główną bohaterką tej wystawy. Choć widoczne są oczywiście także prace Agaty Słowak, Aleksandry Waliszewskiej, Ewy Juszkiewicz, Pauliny Ołowskiej i innych wspaniałych artystów - Krzysztofa Grzybacza, Tomasza Kręcickiego, Karola Radziszewskiego, Konrada Żukowskiego czy Mikołaja Sobczaka. Serdecznie zapraszam.
Zdjęcie powyżej: Agata Słowak, Born to make you happy, 2022 r., olej/ płótno, 120 x 140 cm (fot. Wojciech Szabelski)
Aleksandra Waliszewska, Blondie, olej/płótno, 40 x 30 cm
Spotkania i oprowadzania kuratorskie, którym Pan przewodzi, cieszą się naprawdę dużym zainteresowaniem. O co najcześciej pyta publiczność i co im Pan odpowiada?
Byliśmy naprawdę mile zaskoczeni, kiedy dotarliśmy akurat z Krakowa na pierwsze oprowadzanie w Radomiu, miesiąc po wernisażu. Myślałem, że pojawi się na nim kilka, może kilkanaście osób, kto bowiem przyjdzie na spotkanie w niedzielę o 16 … Tymczasem wchodzimy i widzimy absolutny tłum, wielu znajomych z Warszawy i Krakowa. Byliśmy w szoku, jak poważnie Radom potraktował tę wystawę. Bardzo miło!
Opowiadam o artystkach, artystach, obrazach, o historii ich pozyskiwania - tego dotyczą najczęściej pytania. Największe zainteresowanie, ale jednocześnie cisza zapada przy historycznej pracy „Pipel. Młody więzień” Mikołaja Sobczaka, wyjątkowo ważnej, i kiedy opowiadam czego ona dotyczy, to zapada wśród zwiedzających zaduma.
Mikołaj Sobczak, Pipel, 2022, olej/płótno, 221 x 221 cm (fot. Wojciech Szabelski)
Większą przyjemnością są dziś dla Pana zakupy klasyków współczesności czy poszukiwania we wciąż nieodkrytym świecie tzw. młodej, bądź „nowej” sztuki?
W tej chwili koncentrujemy się na młodym pokoleniu. To dziwne uczucie, ponieważ przez prawie 30 lat zbierałem prace Gierowskiego, Lebensteina, Wróblewskiego, Fangora, Kantora, Pągowskiej czy Berdyszaka. Teraz oczywiście nadal mamy czujne oko na prace klasyków. Ostatnio udało mi się zdobyć genialny obraz Leona Tarasewicza czy też ważną pracę Stefana Gierowskiego, ale większą satysfakcją jest uzyskanie prac Aleksandry Waliszewskiej i Agaty Słowak, zakupionych w Los Angeles. Są rewelacyjne! Wspólny portret Agaty i jej brata. To cały współczesny Jacek Malczewski i w ten sposób ciekawie łączy się z Radomiem. Arcyważna jest dla mnie też inna praca Agaty Słowak - z szachownicą - olbrzymią metaforą stosowaną przez artystkę oraz dzieło Pauliny Ołowskiej pozyskane na licytacji w Zachęcie. Teraz zdobi główną salę w Elektrowni. Wspomnę też o magicznej pracy zakupionej przed wystawą w Zurichu, a mianowicie o „Rowerzystce” Agaty Bogackiej, jednej z pierwszych jej prac figuratywnych. Zawsze hołduję maksymie „Zdobywać wybitne prace wybitnych artystów”. I to już od lat 80. Mimo, iż nie zawsze się udaje, to próbujemy!
Agata Bogacka, Kobieta na rowerze, akryl/płótno, 145 x 114 cm
Czy nasycił się Pan już dziełami klasyków polskiej sztuki, czy wciąż ma Pan na liście jakieś nazwiska, bądź prace z tej półki?
Ostatnio udało się nabyć kilka prac, na przykład Tarasewicza i … fenomenalnego Edwarda Krasińskiego! Z najlepszego okresu. Relief, metrowy, zupełnie niezwykła praca spoza Polski, z charakterystyczną niebieską linią. Odkupiłem też kultowy obraz Teresy Pągowskiej „Duo” z 1967 roku - i tu ciekawostka - bardzo podobną pozyskałem ponad 20 lat temu i obecnie znajduje się w zbiorach rodzinnych. Tym razem udało mi się kupić dosłownie identyczne dzieło, w tych samych wymiarach, w tej samej technice, różniącą się minimalnie od tej poprzedniej. Bardziej jednak - tak jak już wspominałem - rozwijamy się teraz w „nowym pokoleniu”.
Kiedy obserwuje Pan zmieniający się w Polsce rynek sztuki, to co Pan myśli, jaki jest kierunek tych zmian i czy Pan się z tym kierunkiem utożsamia?
Zdecydowany kierunek to jest „nowe pokolenie”, „nowa sztuka”. Tak jak odczuliśmy przejście ze sztuki XIX wieku w początek XX, później z początku XX w klasykę lat 50., 60., tak teraz widzę, że 70% prac w obrocie na rynku to jest właśnie „nowe pokolenie”. Cieszę się, że pod wpływem Pauliny wskoczyłem do tego pociągu, opóźnionego co prawda o kilka lat, ponieważ wielu moich kolegów kolekcjonerów rozpoczęło tę przygodę dużo wcześniej, ale udało nam się bardzo szybko, w ciągu kilku lat, zebrać komplet bardzo ważnych dzieł, również arcydzieł tego kierunku.
Paulina Ołowska, Capri Boy for Usher We Done There (after Hamilton Macallum), 2008, olej/płótno, 170 x 120 cm
Jak scharakteryzowałby Pan swoją kolekcję, jaki jest jej znak szczególny?
Jej cecha charakterystyczna to chyba to, że jest w niej zauważalna pewna konsystencja. Zgodnie z maksymą, o której wspominałem, nie próbuję kupować prac przeciętnych. Staram się zdobywać obiekty, które najlepiej reprezentują twórcę, są jego wizytówką. Wiele razy słyszałem od muzealników, kolekcjonerów, kuratora Krzysztofa Stanisławskiego w Toruniu czy Pawła Witkowskiego w Radomiu, że cechą charakterystyczną mojej kolekcji jest równy poziom. Nie jest tak, że część obiektów jest słabszych, mniej ważnych, że ktoś musi pytać czyja to jest praca. Są różne sposoby kolekcjonowania. Ja nie kolekcjonuję ani pod względem patriotycznym, ani tematycznym, ani historycznym, zbieram obiekty sztuki według walorów artystycznych. To dotyczy zarówno klasyki, jak i nowej generacji.
Kolekcjonowanie to jest ciągły proces i przygoda na zawsze. Wciąż można coś ulepszyć, coś nowego zdobyć. Prawdziwe kolekcje to takie, które są żywe, w których coś się zmienia, one nie mogą być sztywne. Poza tym, gdybym nie wymieniał obrazów czy czasami z niektórymi się nie rozstawał, to dziś miałbym ich kilka tysięcy.
W jaki sposób podejmuje Pan decyzje o nowych zakupach? Co ma na nie największy wpływ?
Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że lubię pytać innych o zdanie na temat wybranych artystów i ich prac. To jest przeciwne do postawy Andrzeja Starmacha, który często twierdzi, że na obrazy trzeba patrzeć, podziwiać je, a nie o nich dużo opowiadać czy rozmawiać. Oczywiście ustaliliśmy, że w przypadku nowej generacji zdanie Pauliny jest decydujące, ale lubię też pytać osoby, które wiem, że mają większe doświadczenie ode mnie i wiedzą więcej niż ja.
Na koniec powróćmy do początku. Jaki był początek Pana kolekcji?
Kolekcja rozpoczęła się od zakupu jednego obrazu artysty w stylu Teresy Pągowskiej, kiedy miałem 19 lat. Ale później, w wieku 23/24 lat na poważnie rozpocząłem kolekcjonowanie od prac Henryka Musiałowicza. Odwiedziłem jego atelier na Starym Mieście w Warszawie i - nie wiem jak, chyba podświadomie - ale już wtedy hołdowałem mojej zasadzie. Udało mi się zakupić u Pana Henryka około 20 obrazów, tych najważniejszych z lat 60., wczesnych 70. z cyklu wojennego, portretów i pejzaży z wyobraźni, które bardzo cenię i lubię do dzisiaj. To był wielki artysta, ważny wybór, istotny czas i wspaniały początek. Jeszcze raz serdecznie zapraszam do Elektrowni.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Wystawa „Kolekcja Wojciecha Fibaka. Nowe pokolenie” w MCSW Elektrownia w Radomiu czynna będzie do 31 sierpnia 2025 r.
Kuratoruje: Paweł Witkowski.
Agata Słowak, My beautiful Bro Kacper with a Crow, 2023 r., olej/ płótno, 50 x 40 cm
Ewa Juszkiewicz, Portret podwójny, 2009, akryl, olej/ płótno, 160 x 130 cm (fot. Wojciech Szabelski)
Karol Radziszewski, Antoine. Antoine Cierplikowski, 2022, akryl/ płótno, 170 x 120 cm (fot. Ernest Wińczyk)
Tomasz Kręcicki, Zęby, 2023 r., olej/ płótno, 120 x 130 cm (fot. Mateusz Torbus)
Konrad Żukowski, Swimming before the storm, 2024, olej/płótno, 160 x 120cm
Krzysztof Grzybacz, Fade into You, 2022, olej/płótno, 160 x 130 cm