Pięć lat temu mieszkanka Waszyngtonu, Anna Lee Dozier, kupiła za 3,99 USD niewielką wazę w sklepie z rzeczami używanymi w Clinton, Maryland. "Wyglądała na dość starą - powiedziała - może na 20-30 lat..." Okazało się, że jest o wiele, wiele starsza...
"Wiedziałam, że wazonik ma jakiś związek z Meksykiem" - powiedziała. "Ponieważ jest to kraj, w którym często pracuję i który jest dla mnie naprawdę ważny, pomyślałam, że będzie to miła rzecz, która będzie mi o nim przypominała". Dozier pracuje w organizacji praw człowieka Christian Solidarity Worldwide.
Po powrocie do Meksyku, Amerykanka odwiedziła Narodowe Muzeum Antropologii, gdzie znajduje się największa na świecie kolekcja sztuki meksykańskiej. Przeżyła niemały szok, gdy zobaczyła starożytne obiekty z czasów cywilizacji Majów wyglądające bardzo podobnie do jej naczynia. Była tym tak zaskoczona, że po powrocie do USA skontaktowała się z ambasadą Meksyku. Narodowy Instytut Antropologii i Historii Meksyku potwierdził autentyczność artefaktu. "Otrzymałam e-mail od ambasady ze słowami: - Gratulacje, to oryginał i chcielibyśmy go z powrotem."- powiedziała Dozier.
Według ekspertów, waza datowana jest na okres między 200 a 800 rokiem p.n.e., klasycznego okresu historii Majów, kiedy cywilizacja przeżywała boom pod względem rozwoju i wielkich projektów budowlanych, w tym monumentalnej świątyni Tikal.
W zeszłym tygodniu naczynie zostało zwrócone podczas uroczystej ceremonii w Instytucie Kultury Meksyku w Waszyngtonie. "Cenne świadectwo naszej historii Majów wraca do domu" - napisał na Twitterze ambasador kraju, Esteban Moctezuma Barragá.
"Jestem wzruszona, że mogłam odegrać rolę w jej repatriacji. Chciałam, aby waza wróciła tam, gdzie jest jej miejsce" - powiedziała Dozier. Wyraziła również ulgę, że naczynie znalazło się poza jej domem, w którym wychowuje trzech małych chłopców: "Bałam się, że po 2500 latach to u mnie się zniszczy!"
"Oddając wazę, czuję się o wiele lepiej, niż gdybym wystawiła ją na aukcji i dostała dużo pieniędzy" - dodała. "Naprawdę ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że niektórych rzeczy - zwłaszcza o takiej wartości historycznej i kulturowej - nie można tak naprawdę wycenić".
Nie wiadomo czy Dozier otrzymała jakiś tzw. "finder's fee" , ale nawet jeśli, to i tak jest to piękny gest z jej strony!