Pomiędzy Afryką i Europą – libretto na wyspie

Dobromiła Błaszczyk


Wenecja i Elefantyna. Dwie wyspy. Choć różne pod względem geograficznym i historycznym, w swojej historii pełniły podobne funkcje jako kluczowe węzły handlowe i centra zarządzania wodami. Obie lokalizacje wyróżniały się swoją zdolnością do przekształcania otoczenia wodnego w strategiczną przewagę gospodarczą, militarną i kulturową. To dwa pomosty – jeden między wschodem i zachodem, drugi między południem i północą. Oba umożliwiały przepływ ludzi, produktów, handel.

Po kilku tysiącach lat, w pewien listopadowy wieczór, pieśni niosące się po powierzchni wód połączyły te dwa ośrodki, a teksty z jednego miejsca wybrzmiały w drugim. Wszystko to za sprawą artystki, która działa na przecięciu sztuk wizualnych, teatru i muzyki współczesnej – Zorki Wollny. Oto bowiem, Neues Museum w Berlinie zaprosiło ją do współpracy. Punkt wyjścia stanowiły teksty ze starożytnych papirusów przetłumaczone niedawno przez naukowców z Kolekcji Papirusów wspomnianego powyżej Muzeum i Muzeum Egipskiego, które pochodzą sprzed 4000 lat i zostały odkryte w Elefantynie, wyspie na Nilu, która położona była na południowej granicy starożytnego Egiptu. Na ich podstawie, a dokładnie wybranych passusów, artystka stworzyła kompozycję muzyczną „May You Embrace Me”. Wybrzmiała ona podczas weneckiego festiwalu „Rhythms, Voices, Rituals” organizowanego przez Arts Territory w jednym z najbardziej znanych pałaców weneckich, słynącego ze swojego wiekowego mariażu z muzykami, literatami i artystami sztuk wizualnych. W tym też pałacu Zorka Wollny śpiewała z wokalistkami:

We have come in order to serve the Palace,
Life, health, and prosperity.
But the desert is dying from hunger.

(Przybyliśmy aby służyć Pałacowi,
Życiu, zdrowiu i dobrobytowi.
Ale pustynia umiera z głodu.)


Fragmenty niegdysiejszego życia i prywatne zapiski osób sprzed tysiącleci potraktowane zostały jako budulec, na bazie którego złożono nową, kolektywną opowieść, która może być odczytywana uniwersalnie. Jest ona pełna metafor. Opowiada historię portu tętniącego życiem, gdzie prywatne splata się z publicznym, praca, handel i sceny ze zwykłego życia ze sferą duchową i modłami oraz zaklinaniem przyszłości ku zgubie lub chwale tych, wobec których były wznoszone. Niegdyś przyziemne sprawy stają się w jej ramach ponadczasową i symboliczną przypowieścią o ludziach, a ich historie wyśpiewywane są w 4 librettach: „Power Is Beauty”, „Yes”, „Pray” oraz „Slave Song”, które wybrzmiały w naprzemiennie następujących po sobie partiach wokalnych i melorecytowanych 4 wokalistek-performerek podczas 4 odsłon. W każdej kolejnej odsłonie następowała rotacja osoby wyśpiewującej daną partię. Budowa oparta była o zwrotki i refreny, a ich kolejność kształtowała splot „akcji”, której kulminacją była ostatnia część, w której to doszedł ruch. Wcześniej bowiem performerki stały nieporuszone niczym cztery kolumny, wyprostowane, ubrane na czarno, jak antyczny bezimienny chór, będący obecny głosem lecz nie ciałem. W tej ostatniej części, nastąpiło jednak poruszenie, a performerki krążąc wśród słuchaczy – stając się jednymi z nas, przemierzyły „scenę”. Domykając ją zamknęły za sobą szklane drzwi. Dźwięk nie uciął się jednak, lecz jedynie oddalił. One tymczasem, symbolicznie, rozproszyły się kontynuując snucie opowieści w innym miejscu i czasie. Podróż trwa nadal.

W tym miejscu chciałabym zrobić dygresję. Jakże symbolicznym jest bowiem fakt, iż jedna ze śpiewaczek – Anna Dobrucka w rzeczywistości jest kompozytorem i skomponowała operę dla słynnego weneckiego Teatro La Fenice. Tematem była także podroż, tym razem jednak z przełomu XII i XIII w., a dokładnie historia Marco Polo, weneckiego kupca i podróżnika, który przemierzywszy jedwabny szlak był jednym z pierwszych przedstawicieli Zachodu, który dotarł do Państwa Środka, miejsca gdzie niedawno owa opera miała swoja kolejną odsłonę. Podróż jest kontynuowana.

W Wenecji przeszłość i teraźniejszość splotły się w jedno na wielu poziomach pokazując, że wcale nie różnimy się tak od siebie:

And I,
a snake bit me and i was dying
and you did not send (to inquire)
if alive i was or if i was dead.

You caused the singers to sing so that you (might) pass the time.
Your drunk (the) wine
Wronging me (is) what you have done.

(A ja,
Ugryzł mnie wąż i umierałem
a ty nie wysłałeś (żeby zapytać)
czy żywy byłem, czy byłem martwy.

Sprawiłeś, że śpiewacy śpiewali tak, żebyś ty (mógł) zabić czas.
Twoje wypite wino
Krzywdzenie mnie (jest) tym, co zrobiłeś.)

…śpiewały performerki podczas festiwalu. Nasze lęki, marzenia, ciekawość świata, pragnienie odkrycia czegoś więcej niż to co doświadczamy na co dzień, niedostatki, wahania, praca, stosunek do drugiego człowieka, służba, niewola, trudy i wyzwania codzienności są wspólne człowiekowi, jako takiemu i unoszą się na rzece czasu. W ostatnim tygodniu, wraz z kolejnymi falami wody uderzającej o schody Palazzo byliśmy świadkami przypływów i odpływów – wody, performerów i dźwięków, które nasilały się i opadały. Cztery następujące po sobie odsłony koncertu finalnie rozpłynęły się w szumie wód. To co zostało, to poczucie upływającego czasu i słowa z libretto:

This world will return to primeval waters,
to the primeval flood, as at its beginning.

 

Zdjęcia: Zorka Wollny, May You Embrace Me, w ramach festiwalu: Rhythms, Voices, Rituals, Palazzo Contarini Polignac, Wenecja 2024, fot. Dobromiła Błaszczyk