Uchodźca z Rwandy, opiekujący się katedrą w Nantes, przyznał się policji, że to on wzniecił pożar, który 18 lipca zniszczył część XV-wiecznego kościoła. Podejrzany został zatrzymany w sobotę wieczorem. Nieznane są motywy jego działania. 39-latek został powiadomiony w listopadzie ubiegłego roku, że będzie musiał opuścić Francję w związku z odmową przyznania mu prawa pobytu. Podpalaczowi grozi do 10 lat więzienia i grzywna w wysokości 150 000 euro. W kościele pod wezwaniem śś. Piotra i Pawła uchodźca pełnił funkcję dozorcy. W sobotę 18 lipca mężczyźna był odpowiedzialny za zamknięcie świątyni. Korzystając z okazji, postanowił wzniecić pożar w trzech miejscach: podpalił organy główne z 1621 roku oraz mniejsze, a także panel elektryczny. Ogień zniszczył słynne zabytkowe organy, które cudem przetrwały rewolucję francuską i bombardowania podczas II wojny światowej oraz witraże z oryginalnym szkłem pochodzącym z XVI wieku. Dym zaczernił również ściany katedry. Zniszczone zostały także obrazy przypisywane XIX-wiecznemu artyście Jean-Hippolyte'owi Flandrinowi. W gaszeniu pożaru uczestniczyło stu strażaków. To już drugie tego typu zdarzenie we Francji - rok temu ogień pochłonął jeden z symboli tego państwa - katedrę Notre Dame w Paryżu. Pożary poruszyły temat bezpieczeństwa najcenniejszych obiektów we Francji, stanowiących jej dziedzictwo kulturowe.