Rozmowa Kamy Zboralskiej, autorki i inicjatorki Kompasu Młodej Sztuki z artystą Maciejem Rauchem, poprzedzająca wystawę „Misterium magiczne. Maciej Rauch.”
Lubisz siebie?
Tak, jednak nie jestem bezkrytyczny.
A innych?
Bardzo lubię poznawać innych ludzi mimo, że cechuje mnie wyjątkowy indywidualizm, nie stoi on w opozycji do tego, bym był osobą bardzo towarzyską.
Największa twoja wada?
Jestem sentymentalny i czasem emocjonalny, co może wiele spraw komplikować i utrudniać. To, co może być bardzo pomocne przy tworzeniu i być jego motorem napędowym, może jednocześnie nieco utrudniać codzienne życie, ale zazwyczaj wygrywa w nim to, co sobie założyłem.
Maciej Rauch to… alien boy?
Tak, często czuję się jak postać z innej planety, z innego wymiaru, patrzę na świat, ludzi i często nie rozumiem ich działań i sposobu myślenia, czy postrzegania rzeczywistości.
Twoje największe marzenie?
Moim największym marzeniem jest to, by świat był miejscem, w którym każdy człowiek będzie mógł być sobą, żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami i nie obawiać się szkodliwych konsekwencji swojego indywidualizmu. Nie chciałbym, aby postęp pędził tak bardzo na oślep, by czas płynął wolniej, a ludzie mieli dla siebie więcej empatii i życzliwości oraz dostrzegali więcej i byli na siebie nawzajem otwarci.
Dusza romantyka, ale oczekiwania utopijne – wolność, miłość, braterstwo...
Od zawsze taka wizja świata była przeze mnie najbardziej upragniona i wyczekiwana, gdyż każdy romantyk, a przede wszystkim każdy człowiek, bez względu na swoje cechy osobowości i charakter najlepiej czułby się właśnie w świecie pełnym wolności, miłości i pokoju, wszak to wszystko nie stoi do siebie w opozycji, a wręcz przeciwnie, uzupełnia się jak dziecięca, prosta układanka. Śmiem twierdzić, że w głębi duszy nawet najbardziej zepsuta jednostka wolałaby żyć w pięknej i otwartej oraz pełnej dobra rzeczywistości.
Tradycyjnymi technikami malarskimi kreujesz świat pełen symboli podobnie, jak mistrzowie tego gatunku, ale według własnych wizji. Istniejący jest nudny, trudny do zaakceptowania? Czy może podyktowane jest to aktualną modą na realizm magiczny?
Od lat poszukiwałem magii i niezwykłości w rzeczach na pozór zwykłych, by widzieć świat piękniej, niż widzimy go w rzeczywistości. Swoją sztuką chcę takie universum doprawione moją romantyczną szczyptą magii pokazywać innym. Od lat maluję w konwencji magicznej, na długo przed tym, gdy realizm magiczny stał się modnym trendem w sztuce. Podobnie z motywami lunarnymi, które eksploatowane były przeze mnie zanim stało się to popularne. Artyści podążający ślepo za modą, a nie własnymi odczuciami, nie będą autentyczni w pełnym tego słowa znaczeniu i w tej sztuce nie będzie magii, a tylko chwilowe jej złudzenie, iluzja atrakcyjności, pozór piękna i głębi.
Malarstwo dekoracyjne często ociera się o sztukę niskich lotów. Żeby uniknąć takich porównań nie tylko potrzebny jest doskonały warsztat ale też intuicja, dobry gust… i co jeszcze?
Myślę, że to musi płynąć z naszego wnętrza, być prawdziwe, nie wykalkulowane, bo to autentyczność jest tu najistotniejsza i ona zawsze się obroni.
Czy dla Ciebie podobnie jak dla Gabriela Garcii Márqueza, mistrza realizmu magicznego najistotniejsze jest zatarcie granicy, która oddziela to, co wydaje się być realne od tego, co fantastyczne? Sprawić, że wszelkie nielogiczności stają się normą?
Myślę, że to bardzo istotny aspekt sztuki, co więcej, według mnie ważne jest to, by oczarować i zachwycić odbiorcę, dotrzeć do jego pokładów wrażliwości albo, jeśli jeszcze jest on na początku drogi, otworzyć go na piękno.
Łączenie realnych elementów z atmosferą magii, budowanie absurdalnych sytuacji ma pobudzać wyobraźnie, wciągać w tą odjechaną rzeczywistość, czy także prowokować do refleksji? Bo świat to jeden wielki cyrk? I dostrzec to co dotąd było przezroczyste?
Tak, chciałbym by oprócz pobudzania wyobraźni moje obrazy również skłaniały do refleksji i przemyśleń na wiele tematów. Marzy mi się, by pozwoliły one udać się w niezapomnianą podróż w wykreowany przeze mnie świat marzeń i umożliwić choć na chwilę ucieczkę od aktualnie zajmujących nas spraw codziennego życia. By stanowiły dla publiczności rodzaj wytchnienia, ale i były zachętą do kształtowania dobrych postaw wobec siebie, świata i innych ludzi.
Czy wierzysz w inne byty?
Tak. Jestem przekonany, że istnieje drugi świat, alternatywny wobec tego, w którym żyjemy, ale też bardzo blisko nas, w którym granice tego, co możliwe, a co niemożliwe, są znacznie bardziej zatarte, niż w naszej rzeczywistości. Bezpieczna przystań, w której nikt nie czułby się źle sam ze sobą i swoimi ograniczeniami. Takie universum, w którym każdy z nas, zwłaszcza ci zepchnięci na margines byliby w stanie spełniać swoje marzenia i żyć w zgodzie z innymi.
A twoje największe ograniczenie?
Myślę, że czas stanowczo zbyt szybko mija, pozostawiając za sobą wciąż za mało odkryte piękno tego świata i naszych bliskich oraz przyjaciół. Gnając przez życie można zapomnieć o tym, kim tak naprawdę jesteśmy i dokąd zmierzamy – często nawet zapominając zadać sobie takie pytania o sedno naszej egzystencji. Spostrzegawczość i uwaga oraz chęć pochylenia się nad najdrobniejszym szczegółem w nas, czy wokół nas sprawia, że czas przez chwilę chociaż jest ujarzmiony. Inaczej wymyka się on wszelkiej kontroli i tracimy władzę nad swoim życiem, a to prowadzi do wielu niepotrzebnych napięć.
Chętnie siebie portretujesz, występujesz m.in. w roli efeba – młodzieńca kuszącego swoją niewinnością. Ma działać na zmysły? Najważniejszy efekt emocjonalny?
Co jakiś czas na wystawach głównie tych, które prezentują premierowo cały nowy cykl obrazów i moją nową myśl, pojawia się też autoportret. Jest to istotny akcent, nawiązanie relacji z widzem, moje „mrugnięcie okiem” do publiczności, z którą chciałbym pozostać w relacji.
Obserwujesz na swoich wystawach reakcje widzów, słuchasz komentarzy? Jesteś ciekawy, co myślą inni o twojej twórczości?
Tak, zawsze byłem bardzo ciekawy spostrzeżeń moich odbiorców i z chęcią podejmowałem z nimi dialog, np. podczas wernisaży moich wystaw. Otrzymuję również sporo wiadomości podczas trwania moich wystaw w mediach społecznościowych, jest to bardzo miłe. Myślę, że to niesamowite doświadczenie, a zarazem kolejna umiejętność, gdy odczytuję w słowach widzów kolejne, czasem bardzo zaskakujące interpretacje moich obrazów. Każdy wernisaż traktuję też trochę jak scenę, na której naprawdę wiele może się zdarzyć dobrego, co z pewnością doceniam i traktuję jako dar od losu.
Jesteś laureatem Nagrody publiczności dla najciekawszej wystawy w konkursie „Project Room” 2021/2022 organizowanym przez CSW Zamek Ujazdowski. Każdego roku zaledwie sześcioro młodych twórców ma możliwość zaprezentowania swojej twórczości w tym prestiżowym miejscu. Łącznie oddano ponad 13 tys. głosów, ty otrzymałeś blisko 10 tys. Ekspozycja „The Other Days/ Inne dni” składała się nie tylko z obrazów, tworzysz także obiekty.
Tak, bardzo miło wspominam tę wystawę w CSW i całą współpracę z Zamkiem Ujazdowskim. Otrzymałem wówczas bardzo wiele informacji zwrotnych w mediach społecznościowych, o tym, że wystawa wyjątkowo przypadła widzom do gustu. To jest bardzo budujące i daje dodatkowy zastrzyk energii, inspiruje mnie do dalszej pracy. Od najmłodszych lat interesowało mnie, oprócz malarstwa, tworzenie rzeźb i obiektów przestrzennych. Tworząc w przestrzeni 3D mam możliwość dopełnienia mojej malarskiej wizji. Widzowie mogą wówczas obcować z wykreowanym przeze mnie światem w nieco bardziej namacalny sposób, który jeszcze bardziej staje się im bliski. Moje obiekty to trochę też zmaterializowane sny, marzenia czy idee, które są mi bliskie, więc cieszę się tym bardziej, że stały się one takie również i gościom Zamku, za co jeszcze raz dziękuję!
„The Other Days/Inne dni” – to fantastyczne zaćmienie słońca, księżycowe pejzaże, błyskawice, latające zwierzęta. W „Between the Worlds” podglądamy inne światy. Sugerujesz, że wystarczy „przedrzeć” się przez nasze racjonalne myślenie, żeby bardziej się do nich zbliżyć?
Tak, choć nie ukrywam, że to proces i dla niektórych mógłby okazać się zbyt trudny. Czasami jednak mała wskazówka czy czyjeś wsparcie pozwoliłoby na pokonanie barier w stereotypowym i praktycznym podejściu do tego, co przyziemne i według niektórych oczywiste, by za tą granicą ujrzeć w innych barwach naszą szarą rzeczywistość, poniekąd znajdując się po jej drugiej, lepszej stronie.
Skąd pewność, że lepszej?
Jestem przekonany, że po drugiej stronie jest lepszy świat, w którym każdy jest w pełni wolny i szczęśliwy. Wyswobodzony z kajdan ziemskich ograniczeń i trosk. Skąd ta pewność? Bo jakże mogłoby być inaczej?
Wizerunki dam pozbawiasz twarzy. Kobieta zagadką jest?
Zabieg pozbawienia twarzy poprzez namalowanie wydarcia w ich miejscu jest wieloznaczny. Pozbawianie twarzy portretowanej osoby zapoczątkowałem już w 2015 roku prezentując obraz pt. „?” (Autoportret z wydarciem płótna w miejscu twarzy) w Sopocie podczas indywidualnej wystawy "Adventures on the Moon". Obraz znalazł się w kolekcji amerykańskiego kolekcjonera w Nowym Jorku. Odnosi się ten zabieg m.in. do niemożności poznania do końca drugiej osoby. Każdy z nas jest skarbnicą marzeń, planów, tajemnic, czy niezliczonych historii. Jest zagadką. Nigdy przecież nie będziemy w stanie poznać drugiego człowieka do końca, a kobiece umysły zdają się być jeszcze bardziej zawiłe, skomplikowane i nieodgadnione, co tylko intryguje i zachęca do artystycznych poszukiwań. Malując postacie pozbawione twarzy ułatwiam też widzowi utożsamienie się z nimi, oraz wcielanie się w ich role. W obrazach tych podkreślam też małość człowieka, jego kruchość, wobec nieskończoności i majestatu kosmicznych przestworzy.
No właśnie zamiast twarzy malujesz wszechświat – niezbadany, tajemniczy, wciągający w czarną czeluść… Chciałbyś się w nim znaleźć, choć na chwilę?
Od najmłodszych lat fascynował mnie kosmos, niezliczone gwiazdy, planety, a w szczególności zachwycający księżyc. Wszystko, co tajemnicze i niezbadane zawsze najbardziej mnie intrygowało, dlatego bardziej ciągnęło mnie w stronę natury niż miejskich przestrzeni. Miasto jest w jakiś sposób ograniczone i przewidywalne, natomiast na łonie natury spotkać nas może najczęściej jakieś nieprzewidziane w żaden sposób zdarzenie, czy istota żywa, dlatego też bardzo boli mnie fakt, że człowiek współczesny tak bardzo odsunął się od przyrody w świat miejskiej, betonowej dżungli, zatraciwszy wrażliwość na piękno, kolor czy zapach kwiatów, na lot owadów, czy oczy sarny wpatrzone w niego na skraju lasu.
Twoje bohaterki są elegancko ubrane, każdy szczegół pieczołowicie dopieszczony. Ich wizerunki osładzasz różami, latającymi motylkami, pszczołami, żeby było milej, ładniej?
Zawsze fascynowała mnie przyroda, zarówno fauna jak i flora, oraz jej piękno pełne nieodkrytych tajemnic. Poprzez to zwracam uwagę, że jesteśmy otoczeni przez prawdziwie piękną i czystą naturę, a często nawet jej nie dostrzegamy, nie dajemy sobie możliwości, by na chwilę się zatrzymać i pochylić nad jej pięknem i niezwykłością. W moich obrazach ta natura jest bardzo blisko, wręcz oplata sportretowane bohaterki, chcąc ukazać swoją czułą moc, potęgę, piękno ale i wrażliwość na człowieka. Wszystkie te aspekty ze świata przyrody mają przypominać moim bohaterom i bohaterkom obrazów, a tym samym każdemu z nas, że człowiek jest nieodłącznym elementem świata natury, wręcz jego najpiękniejszym dziełem, a zarazem tym, który pierwszy pozwolił sobie zapomnieć o tym, skąd tak naprawdę pochodzi; być może dlatego właśnie współcześni ludzie nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie kim są i dokąd ciągle zmierzają...
Pojawiają się też w twojej twórczości postacie pop-kultury m.in. Michael Jackson. Twój idol o podobnej wrażliwości?
Czuję emocjonalną bliskość z Michaelem i jego sposobem odbierania świata, pełnym niezwykłej wrażliwości, wielkiej miłości do zwierząt i planety, oraz wielkiej empatii w przeżywaniu wszelkich krzywd, dotykających ludzi i istoty żywe. To idealny przykład tego, gdy osobista postawa artysty wobec świata jest bardzo spójna z twórczością.
Jeden z filmów wideo poświeciłeś właśnie królowi pop-u. Żył w swoim bajkowym, ale też i dość kontrowersyjnym świecie. Dużo czarnych dziur w tej skomplikowanej osobowości…
Tak, pokazałem tam Michaela w swoim idyllicznym świecie, Nibylandii, w otoczeniu pięknej natury i bliskich mu miejsc i zwierząt. Myślę, że dzisiejszy świat, w swoim pędzie i szybko zmieniającej się rzeczywistości bardzo się zmienił. Nie jest już otwarty, aż tak bardzo na wartości takie jak empatia, miłość, czy szacunek do bliźnich i planety. Jest to świat, w którym „odmienność drażni jednakowość”, a dobro i szlachetność częściej pada ofiarą kpin i śmiechu, niż jest stawiana na piedestale. Myślę, że wszyscy wielcy twórcy wykazują się ponadprzeciętną wrażliwością, co przynosi piękne i spektakularne efekty w ich działaniach artystycznych, jednak ta wrażliwość potrafi też być łatwym celem dla różnych ataków. Chciałbym mimo wszystko zaznaczyć, że nie traktuję tych zalet jako słabości, wręcz przeciwnie, dają mi one siłę do przekształcania świata wokół mnie, począwszy od tych najmniejszych jego aspektów, a dalej, czas pokaże, być może ziarno zasiane teraz zakiełkuje obficie w przyszłości. Człowiek jest istotą całkiem skomplikowaną wewnętrznie i być może dlatego wciąż nie przestaję wtajemniczać odbiorców mojej sztuki w swoje poszukiwania, w moją nieustanną podróż w głąb ludzkiej egzystencji, tak, by eksplorować coraz to ciemniejsze i najmniej poznane jej aspekty tak, by może stały się one mniej niepokojące i bardziej zrozumiałe. Chciałbym, by moja twórczość była też swego rodzaju atlasem uczuć, stanów, emocji, czy pytań o ważne sprawy życiowe, tak, by przeglądając poszczególne „karty” tego atlasu każdy mógł odnaleźć swój problem i udać się w daleką i fascynującą podróż do jego rozwiązania.
Inny film „Alienboy” (tak podpisujesz też swoje autoportrety) – to mroczny obraz, pełen przerażających scen niczym z horroru, w tle przejmująca muzyka. Ciemna strona wyalienowanego bohatera? A gdzie to twoje umiłowanie świata?
Jednym z cykli, który jest przeze mnie równolegle realizowany obok innych, to cykl „Alien Boy”. Obierając sobie alter ego tytułowego Alien Boya nagrałem utwór „Alienboy” (we współpracy z Tomaszem Makowieckim) i zrealizowałem towarzyszący mu wideoklip. Wykreowałem tam świat, w którym główny bohater nie do końca może się odnaleźć w świecie narzucającym zbyt sztywne schematy i ramy, poza które lepiej nie wychodzić. To taki osobisty manifest i bunt przeciwko temu. Myślę, że każdy z nas posiada dwie strony, jedną subtelną, wrażliwą, oraz tę drugą, mroczniejszą tzw. „ciemną stronę księżyca” i nieco bardziej szaloną, która według mnie jest odpowiedzią na problemy z adaptacją wrażliwości do współczesnego świata, pełnego złośliwości i destrukcji. Nie zaprzecza to moim uczuciom wobec ludzi, oraz przyrody, gdyż jest wyrazem troski o te wartości, które przykryte często kurzem dziejów czekają na przywrócenie do życia. W wideoklipie można dostrzec m.in. kadry moich obrazów ze wspomnianej serii oraz wiele odniesień do świata popkultury, jak choćby postać Piotrusia Pana. Moim marzeniem jest, aby chociaż garstka ludzi zrozumiała, że zło, destrukcja, oraz zaprzeczenie wartości są ślepą uliczką dla naszej cywilizacji i planety, a tylko dobro, wrażliwość i odbudowa są w stanie ocalić piękno w ludziach i na świecie.
Wplątujesz też wątki religijne – monstrancja, papież, Pan Bóg, „Holly Boys”… Oddają odwieczną walkę dobra ze złem?
Życie, zdawać by się mogło, jest ciągłą walką dobra ze złem i ich nieustanną przepychanką. Czasem dopiero istnienie zła pozwala dostrzec naszym oczom dobro, gdyż jest ono w swojej naturze bardzo subtelne, nie krzyczy i nie zabiega o atencję.
Jesteś orędownikiem młodości – starość, śmierć są wstydliwe, odpychające… Trzeba jak najdłużej mentalnie zachować w sobie dziecko?
Dzieci postrzegają świat w nieco inny sposób, więcej rzeczy potrafi je zdumiewać, czy zachwycać, a wyobraźnia, czy marzenia zdają się nie mieć granic. Artyści to tacy dorośli, którzy nie przestali marzyć, widzą więcej i inaczej i chcą podzielić się z innymi tym sposobem patrzenia na świat, co z pewnością nie stoi w opozycji do wrażliwości na to, co w życiu jest wstydliwe, czy piętnowane. Tak naprawdę to każdy aspekt i etap życia może stać się początkiem zmian na lepsze, nowym rozdziałem, który czytamy z zainteresowaniem, jak dobrą powieść.
Nieraz chciałoby się powiedzieć – chwilo trwaj wiecznie. Czas, pojęcie abstrakcyjne, w realizmie magicznym ma swój własny wymiar, rządzi się swoimi prawami…
Sztuka ma to do siebie, że potrafi pewne sytuacje, piękno miejsc, czy istot żywych zatrzymać w czasie, ująć w wiecznym kadrze, dać pewnym relacjom, czy ponadprzeciętnej urodzie nieśmiertelność i chwałę, zatrzymać je na zawsze w czasoprzestrzeni i myślę, że jest to bardzo niezwykłe i wspaniałe, że wielu ludzi podejmuje to wyzwanie, aby się nad tym faktem pochylić.
Podobno sny nie kłamią, Twoje też?
Uwielbiam sny, to dla mnie alternatywny świat, w który każdej nocy zagłębiam się, by przeżywać inne historie i przygody. Czasem zastanawiam się, które życie jest bardziej realne, to wyśnione, czy ta rzeczywistość, w której aktualnie się znajduję...
8 kwietnia 2024, Warszawa
Dama w słonecznikach, Lady in sunflowers, 80 x 100cm, 2024